Wyjechaliśmy w środę wieczorem.Bez zbędnych przystanków, winiety (CZ,A,SLO) zakupiłem wcześniej, ruszyliśmy w stronę Czech.Momentami jechałem pustą drogą.
Zapomniałem wcześniej dodać ,że na zapytanie o wcześniejszą możliwość zajęcia app. dostałem pozytywną odpowiedź. Z taką wiedzą gnałem(przepisowo) do celu nie bacząc czy na miejscu będę o 7 czy o 9.
Trasa: Brno,Wiedeń, Graz, Maribor, Lubljana, Koper, Fazana, z domu 906km.
Po 9h przepisowej jazdy( dwa krótkie i jedna dłuższa pauza) zameldowaliśmy się pod drzwiami apartamentu.
Zgodnie z obietnicą miejscówka gotowa do zamieszkania
Młody bez możliwości negocjacji porwał mamę na plażę a ja w kilka minut zniosłem tobołki do mieszkania.
Zaczęliśmy nasz upragniony trochę ad-hoc urlop
Tutaj wszystkich pewnie rozczaruję. Niestety, urlop tylko 6 dni, tak więc mimo że byłem uzbrojony w Zorkę 5, nie zrobiłem żadnych zdjęć. Szkoda mi było czasu. Przepraszam. Postaram się opisać cośmy widzieli i doświadczyli.
Po pierwsze primo. Muszę przyznać że Fazana i Istria jako takie bardzo pozytywnie nas zaskoczyły.
Z różnych źródeł dało się słyszeć, że jak zakosztowałeś Dalmacji, to Istria może rozczarować in minus.
Nic podobnego. W moim przypadku same plusy.
Plaża z delikatnym żwirkiem, zagajniki piniowe rzucające cień tu i ówdzie na plaży.
Dodatkowo między pierwszymi zabudowaniami (250 m od plaży) , trawniki na których także można plażować i miejscami też w cieniu.
Cała linia brzegowa uzbrojona w "chyba" nowy deptak , którym można pieszo/rowerem przebyć od portu do granic miasteczka czyli do campu Bi Village. Na plaży co kilkadziesiąt metrów dwustanowiskowe natryski.
Tutaj ciekawostka, plaża wspomnianego Bi Village wyróżniona "błękitną flagą".
Wracając na naszego pobytu, wkrótce po zapoznaniu z terenem pojawiliśmy się ponownie w apartamencie, a tu pierwsza niespodzianka. Zoran, gospodarz przyniósł zimną, zroszoną duuuzą butlę Kar.....ko
Niezły początek.
Pierwszy dzień, z dwugodzinną przerwą na odespanie podróży, minął na błogim plażowaniu i zabawach w wodzie. Tutaj, uczciwie , muszę przyznać że w pierwsze 2 dni woda była dość rześka
dopiero później nabrała temperatury wakacyjnej.
Dzień drugi zaczęliśmy, wraz z synem, od wycieczki do piekarni. Tutaj niespodzianka nr 2. Nim zdążyłem powiedzieć po co przyszedłem , Jasiek już trzymał w ręku, podarowanego przez szefa, pączka z czekoladą.
Z uśmiechami od ucha do ucha udaliśmy się do miejsca gdzie mamusia przygotowała pierwsze chorwackie śniadanko.
Serek wiejski z ziołami + polskie parówki i chorwackie pomidory jedzone na tarasie z widokiem na Adriatyk wprawiły nas w sielankowy nastrój. W takim też, z plażowym majdanem, udaliśmy się na pierwszą knajpianą kawę do przyplażowego baru Shark. Pycha.
Dzień minął szybko i zakończył się , a jakby inaczej, w konobie w towarzystwie smażonych kalmarów
Piątek minął bardzo podobnie, plażing na miejscu z przerwą na południową drzemkę młodego. Oczywiście w trakcie dnia atrakcje w stylu wizyta w Shark , wizyta na placu zabaw przy plaży itd, itp.
W sobotni poranek oprócz tradycyjnej wycieczki po świeży kruh, mieliśmy z synkiem jeszcze jedno bojowe zadanie. Zdobyć Oradę, szt.3 , celem wieczornej obróbki termicznej na grillu.
Plan zrealizowany w 100%. W Fazanie jest jedna rybarnica ze świeżymi owocami morza. Uwaga , nieczynna w poniedziałek. Nie wspomnę już że w piekarni młody znowu dostał, tym razem babeczkę/muffinkę
.
Do wieczora dzień jak co dzień.