No to jedziemy!
23.05.2016, PoniedziałekWyjechaliśmy z Dębicy (woj. podkarpackie) o 13:00. Jechało mi się wręcz idealnie - godzina leciała za godziną! Raz dwa przez Słowację, Austrię i Niemcy do Szwajcarii. Nastroje w autobusie wręcz... Szampańskie
Spałam jakieś 2-3 godziny i obudziłam się ok. 2 (czyli właściwie 24.05) już w Dojczlandzie.
Wypróbowałam wiele technik spania, ale zdecydowanie jedną z najlepszych okazała się "na kulkę" - wariant z kapturem na głowie i zawinięciem się w koc jak to najbardziej było możliwe. I tak sobie siedziałam (leżałam?), patrzyłam w ciemność a z autobusowych głośników wydobywały się dźwięki starych, polskich klasyków. No nie powiem, niektóre z nich były miodkiem na moje uszy - kto nie lubi Krawczyka, IRY czy Lady Pank?:p
24.05.2016, WtorekOkoło godz. 9 rano dotarliśmy do
Lucerny (Szwajcaria). O dziwo, nie byłam zmęczona podróżą, podobnie do reszty mojej grupy - spodziewałam się, że po nocy spędzonej w pudełku na kółkach każdy będzie czuł się jak zombie i jego chęci do zwiedzania będą na poziomie 0, a okazało się, że wszyscy dobrze znieśli podróż. Jeśli chodzi o pogodę - było dość chłodno i chwilami kropiło, ale nie przeszkodziło nam to w niczym
A teraz zagadka, po czym poznać średni wiek podróżujących?
Po tym czego szukają po przyjeździe do miejsca docelowego.
Grupa, w której średnia wieku wynosi 18 lat na bank będzie szukać darmowego wi-fi
Żałujcie, że tego nie widzieliście. Wyglądało to niczym tropienie jakiegoś płatnego zabójcy!
Lucerna mnie oczarowała. Serio, do tego stopnia, że rozważę zamieszkanie w Szwajcarii (ale to dopiero jak już będę stara i objadę cały świat
). Jedynym minusem są ceny, jest dość drogo nawet jak na miejscowość raczej turystyczną.
Poniżej most Spreuerbrücke (Młyński) z 1408 r. Pod dachem znajdziemy obrazy przedstawiające śmierć z ludźmi.
O, a to jest apteka. Bardzo stara (kilkaset lat) ale niestety nie pamiętam z którego roku i nie znalazłam w internetach za wiele na jej temat.
A poniżej słynny most Kapellbrücke (Kaplicowy) z roku 1333. Najstarszy most drewniany w Europie:) Ma 204 m długości.
Po zwiedzaniu z przewodnikiem dostaliśmy czas wolny (czyt. najbardziej wyczekiwany czas podczas każdej wycieczki;d). Trochę powłóczyliśmy się ze znajomymi po miasteczku, kupiliśmy pamiątki po czym zgłodnieliśmy i zaczęliśmy szukać jakiejś knajpy. Poszliśmy do włoskiej restauracji. Byliśmy we 4 i chcieliśmy zamówić pizze. Podszedł do nas kelner i (po angielsku) spytał co zamawiamy. Poprosiłam o jedną pizzę, na co kelner... powiedział, że nie możemy zamówić jednej, ale 4 pizze bo jest nas 4 przy stoliku. Na naszych twarzach pojawiło się zmieszanie. Spytałam, czy możemy zamówić 2, bo nasze portfele nie byłyby zadowolone patrząc na cenę tej pizzy. W końcu zrezygnowany kelner zgodził się na 2 pizzę. Do tego zamówiłyśmy wodę.
W sumie zapłaciłyśmy po 17 euro za pizzę i 11 euro za litr (!) wody:))))
Poniżej Jezioro Czterech Kantonów.
Po południu wyruszyliśmy w kierunku... Francji!
Zmęczeni, ale zadowoleni.
Po drodze zjedliśmy obiadokolacje.
Wieczorem dotarliśmy do
Miluzy (Francja) gdzie mieliśmy nocleg w hotelu w formule F1. Jeśli ktoś nie wie - jest to hotel, w którym wszystkie pokoje wyglądają identycznie (piętrowe łóżko - podwójne na dole i pojedyncze na górze, krzesełko, telewizor i lustro), a wszystko jest zautomatyzowane - od otwierania drzwi na kod, po sprzątanie łazienek. Koszt noclegu w takim hotelu to ok. 30 euro/noc/pokój.
Łazienki to takie kapsuły. Nad drzwiami jest światełko, które świeci się na czerwono i zielono, żeby było wiadomo czy można wejść. Po każdym wejściu i wyjściu (zarówno z łazienki z prysznicem jak i ubikacji) rozpoczyna się w niej mycie, tak by następna osoba mogła skorzystać z czystego sprzętu. Byłoby ciekawie, gdyby ktoś po kąpieli zapomniał czegoś wziąć i spróbował wejść - zostałby w całości "umyty" drugi raz
Ciąg dalszy nastąpi:D
Wszystkie zdjęcia popełnione telefonem (ajfon 5s).