cd.
Przedostatni dzionek Jasia w Abisynii.
Mamy spory zapas benzynki i dajemy troszkę czadu. Rzeźnia
Cały czas przekonuję Adriana o pozostaniu w Etiopii. Jeszcze tyle do zobaczenia.
Rano budzą nas piękne widoczki
W rzeźni uczestniczył nasz Czesio-szofer.
Dziś nie można go reanimować - zgon.
Czas nas goni.
Nic tam Baśka - wojenka męska rzecz. Pakujemy zwłoki naszego Czesia do samochodu, wsiadam za kierownicę. Jedziemy do stolicy
Droga taka sobie. Widoczki przednie
Czesie dziwują się widząc białasa za kółkiem.
Wieczorkiem dojeżdżamy do Addis.
Pogoda rozpacza na wieść o odjeździe Johnego.
Jedziemy na lotnisko przebukować bilet.
Hurra, Adi zostaje. Będzie dużo łatwiej a i duuużo taniej.
Jedziemy do hotelu, przed tym jeszcze odwozimy zwłoki Czesia.
Janek odlatuje w nocy, my zamieniamy nasz samochodzik na mniejszą grand vitarę - negocjując dużo ciekawszą cenę.
Przed wylotem Johnego żegnamy go jak na Turystów prsystało.
Nie pamiętam jak go pakowaliśmy do taryfy. Janek też nic nie wiedział jak opuszcza czarny ląd.
Niestety to było jego ostatnie pożegnanie czarnej (czy też może czerwonej) afrykańskiej ziemi. No ale huczne!!
cdb.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.
Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie.
Nie ponoszę winy za obrażenia psychiczne, jakie możesz odnieść w tym temacie, ponadto zastrzegam sobie prawo do zmiany poglądów bez podania przyczyny!