Miałam pisać tę relację później albo wcale, ale... nosi mnie . Wcale, bo krótka będzie i mało treściwa, to samo miejsce, bez samochodu, z nastawieniem na plażowanie. Ale nic, niech będzie i krótko. Chyba sama potrzebuję, żeby ją napisać i tak porządnie się z wakacjami pożegnać .
Zatem, od początku. Tegoż wyjazdu w ogóle miało nie być. Bo brak kasy, bo inne bardzo poważne wydatki, bo..., bo..., bo... W związku z tym w styczniu powstał spontaniczny pomysł, żeby... pojechać znowu do Rogoźnicy . Szybka konsultacja z gospodarzem - apartman jest, nawet lepszy, niż w tamtym roku. Szybka konsultacja z biurami podróży - autokar u Retmana też jest. No to co było robić... Zarezerwowałam noclegi i przejazd . Trzeba było szukać autokaru, bo nasz ubiegłoroczny kierowca i współtowarzysz kategorycznie stwierdził, że nie stać go na takie szaleństwo, czego później oczywiście mocno żałował i zapowiedział oszczędzanie na przyszły rok .
Ja uskuteczniłam oszczędzanie na sposób "piątkowy", co dało mi w lipcu kwotę 1600 zł . Zatem wyjazd do Chorwacji w zasadzie w jakichś 3/4 zasponsorowała skarbonka . Lato na Śląsku było jakieś szare, więc myśli o słonecznej chorwackiej plaży utrzymywały mnie przy życiu przez cały lipiec. Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu. Pakowanie było o niebo trudniejsze, bo weź tu się człowieku spakuj do jednej walizki, bo sam ją będziesz dźwigał i targał po schodach . Lekko nie było, ale się udało. Autokar przyjechał planowo, walizki i my spakowane, no i w drogę. Jechaliśmy przez Węgry, drogą 86, znaną nam z ubiegłorocznego wyjazdu. Generalnie podróż przebiegała bardzo przyjemnie i nawet nie męcząco, jeśli nie policzymy kilku męczących z różnych powodów współtowarzyszy... Główny wniosek - dzieci gimnazjalne w drodze na obóz zagraniczny są bardziej zdyscyplinowane na postojach (punktualność) i w temacie autobusowej toalety niż spora część dorosłych... Ale nic, zgrabnie dojechaliśmy na wybrzeże, kolejni pasażerowie opuszczali pojazd, który miał bardzo dobry czas. Na tyle dobry, że panowie kierowcy postanowili zboczyć z trasy i zrobić dłuższy postój w marinie w Sukosanie.
Marina tuż po wschodzie słońca
Nasz autokar
Po blisko godzinnej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę. W końcu zostałyśmy wysadzone na przystanku i tam w iście chorwackim upale czekałyśmy na umówionego gospodarza, który miał zawieźć nas z manelami na miejsce. Na szczęście dotarł i po kilkunastu minutach siedziałyśmy już na jakże gościnnym tarasie, sącząc (tjaaaa....) powitalne Karlovacko. Zaczął się urlop...