1.
Na zorganizowanej wycieczce byliśmy dopiero 4 raz w życiu. Po Rodos, Krecie oraz Turcji w zamierzchłych czasach.
O ciepełku myśleliśmy przez cały polski listopad.
Najlepiej z Gdańska, ale nasze lotnisko nie dość, że jest dość biedne w południowe kierunki, to jeszcze zimą jest bardzo mało czarterów od nas
Ma być tanio (bo nie mam i szukam aktualnie pracy), gwarancja słońca, lot jeśli nie z GDN, to z Poznania bądź z Wawy.
Także
EGIPT Nigdy nie byliśmy i jakoś nigdy nas nie ciągnęło.
Dlaczego? Właściwie do końca to nie wiem.
Przecież ja jako fan historii i "kamieni" to powinienem być tam sto lat temu.
Chyba trochę odstraszały nas ciągłe zamachy, opowieści o imprezowych hordach turystów polsko i rosyjsko języcznych
Plus to, że ja nie jestem świetnym pływakiem, a zawsze wyobrażałem sobie, że do rafy to trzeba na bardzo dużej głębokości.
Trochę tym razem tak wyszło, że głębokość snorkowania była spora jak dla mnie i były spore fale, ale o tym później (finalnie dałem radę, ale nie było łatwo)
Także oglądaliśmy sobie na portalach wakacyjnych oferty z warunkami:
- All
- hotel od 4* wzwyż (ale te 5* to były już jak na nasz obecny status za drogie)
- oceny powyżej 7.0
- blisko plaży (bez dojazdów busami/meleksami etc)No i
Hurghada i to centrum, a nie jakiś hotel na "wypizdowie", gdzie nie mogę wyjść (bo nie ma dokąd wyjść), po 17 bo jest ciemno. Hurghada, ponieważ chcemy jechać do Luksoru.
Wiem, że hotele poza miastem mają "lepszą rafę" i są z założenia bardziej wypasione, ale skoro jadę pierwszy raz do Egiptu, to chcę zobaczyć jak wygląda centrum miasta, pochodzić po nim rano i wieczorem
I zrobić jakieś zakupy próbując się "ledżendery" potargować
Padło na hotel
Le Pacha Resort w samym centrum miasta, przy głównym stricie.
Hotel miał różne opinie, choć ocena ogólna to 7.8 czyli jak na EGIPT bardzo dobra, vs CENA za all.
Zapłaciliśmy 3070 zł za dwie osoby All w terminie 29.11-6.12. Organizator: JoinUp!
Dokupiłem za 120 zł parking lotniskowy na portalu, w którym kupowałem wycieczkę.
Koszty dojazdu z Trójmiasta do Poznania zamknęły się w 200 zł (mam auto z oszczędnym benzynowym silnikiem, które spala od 5-5.5 l na Autostradzie przy tempomatowej 124 (czyli realnie 120)
Lot mamy o 13.25, wylot dość punktualnie, trwał 4h. Komunikaty najpierw po ukraińsku, potem po angielsku, potem automatyczne po polsku (dziwne, ale dawno nie leciałem czarterem, to był ukraiński przewoźnik)
Sporo więcej miejsca na nogi w 737-800 Ryana, czy A320 Wizza
W Egipcie jest godzina później, czyli lądujemy ok. 18.30
Na miejscu jeden Pan rozdziela JoinUp tutaj (mniej nas), Anex tutaj (więcej)
To rozdzielenie dotyczy zakupu wizy, niby po 25$, ale Pan kasuje nas po 27$ (podobno to taka automatyczna bakszyszoprowizja, płaciłem gotówką, nie wiem, czy można kartą. Pan daje formularz wjazdowy do wypełnienia, ludzie się tłoczą, aby go wypełnić na takich niewielkich powierzchniach, oczywiście trzeba mieć swój długopis. Formularz daje się Panu wraz z paszportem, do którego to Pan wbija wizę. Możemy wejść!
Ale nie - paszport sprawdza jeszcze jeden Pan, który siedzi na krzesełku.
Wyjazd jest jeszcze bardziej skomplikowany!
Po odbiorze bagaży (20 kg mieliśmy w cenie plus taki podręczny do 7 kg) wychodzimy na ciepły wieczór, widzimy, że przy parkingu tłoczą się ludzie, tam Pan mówi, czy JoinUp i jaki hotel, podaje numer busa.
Przy busie mówię Le Pacha, a oni nie kumają, pokaz mi voucher, ja na to, że przecież masz w ręku, oni szukają.....
aaaaaaa BASIA!!! Basia Resort - tak, wsiadajcie
Warto wiedzieć, że Pacha = Basia
Transport z lotniska nie trwa długo, 1 Euro bakszyszu dla Pana za walizki na bus i z busa.
Wejście do hotelu, sprawdzanie na bramce, która wykrywa metale, potem log in.
Opaska, najpierw idzie jeść na górę do restauracji Aladdin, Wasze bagaże poczekają.
Zjedliśmy. Pan nam niesie torby niedaleko "centrum hotelu" ale na II piętro. Bakszysz - 2 Euro.
Jesteśmy. Pokój spoko, tarasik spoko, łazienka - no... wymagałaby remontu.
Idziemy nad Red Sea - nasz hotel ciągnie się od głównej ulicy do Morza Czerwonego i ma private beach (tak ok 200 metrów)
Hotel ma dwa baseny, jeden z nich, ten bliższy plaży, ma zjeżdżalnię. Po obu stronach ciągną się budynki hotelowe.
Spotykamy przy morzu takiego potwora
Nasza plaża
Jako, że nie jesteśmy o dziwo jakoś mocno zmęczeni, idziemy na strit. Pierwsze, co nas uderza, to fakt, że wszyscy ale to wszyscy non stop trąbią, jest to taka kakofonia dźwięków, że ciężko to opisać, godziny wieczorne to czas największego ruchu.
Warto wiedzieć, że w Egipcie pieszy jest nic nie znaczącym robakiem, trzeba przebiegać przez ulicę i uciekać przez autami, które oczywiście na ciebie pipkają.
To jest hotel Minamark, który jest za płotem u nas (ma pomost), oceny 7.4 - rozważałem go.
Jest 21.20, idziemy do sieci WE kupić karty SIM z netem. Nawet o tej porze salon jest otwarty i jest kilka osób w kolejce, pobieramy numerek. DWA razy 5 GB netu z kartą Sim kosztuje nas 332 funty egipskie czyli jakieś 26 zł (po 13 zł na łeb)
Można płacić kartą, co czynię.
Bogatsi o zasięg 4G idziemy na spacer.
Zewsząd atakują nas panowie ze sklepów z: zegarkami, perfumami, paskami, koszulkami, czapeczkami, biżuterią, 10 letnie dzieci handlujące sztangami fajek.
Tutaj jest taki handlowy strit odchodzący w bok - większość tych uliczek w bok jest dość ciemna i raczej do not enter, ale ta jest bardzo popularna, pójdziemy tam innego dnia wieczorem.
Dochodzimy do pierwszego meczetu
Hałas tej ulicy jest oszałamiający, ale tego właśnie chciałem - zobaczyć to na własne oczy i "uszy"
Wszędzie znane marki
tit tit ..tit TIT.
Nasz hotel leży przy głównym stricie, ale tak trochę w głębi
Dzień kończymy po 23 piwkiem i winkiem. Jasno robi się tutaj o godzinie 6.
Rano pok. 7 wychodzę na strit na spacer, wyciągnąć 1000 funtów egipskich z bankomatu (ok 80 zł) kupić wodę (po 10 funtów egipskich za 1,5 litra - czyli ok. 80 groszy)