napisał(a) BOSMAN » 29.09.2006 07:35
Twoja opowieść przypomniała mi zdarzenie którego doświadczyliśmy podczas majowego pobytu w Turcji. W przedostatni dzień wycieczki wszyscy (ok. 20 osobowa grupa rodaków) cieszyliśmy się słońcem i atrakcjami na plaży w Alanii. Widzieliśmy dziarskiego pana w wieku ok. 55 lat jak wspaniale pływał, nurkował i czuł się jak radosne małe dziecko.
Cieszyliśmy się razem z Nim. Po kilku godzinach plażowania gdzieś starciliśmy Go z oczu...
Nagle przykuwa naszą uwagę hałas, krzyki ludzi ktoś płacze.
Kilku mężczyzn wyciaga biedaka z wody - nie daje znaku zycia. Przerażona małżonka tego Pana oniemiała , blada, mdleje.
Układamy Go tuż obok naszego leżaka. Reanimacja, masaż serca, sztuczne oddychanie - nic nie dają. Po 20 min. lekarze tureccy przejmuja Go od nas. 30 min. Starają się wrócić Mu zycie.
Wszystko na nic. Umarł. Zawał serca zaatakował Biedaka podczas nurkowania z płetwami, maską i rurką.
Takie to przykre, smutne i jakie - niestety prawdziwe.
Następnego dnia rano Jego żona sama wraca do Polski. On zostaje....
Szacunek i modlitwa wszystkim którzy traca życie podczas wakacyjnych wypraw [*] [*] [*]