Nie wiem czy to wątek na ten dział, ale chciałem się dowiedzieć czy inni turyści też zauważyli pewne dziwne i niezbyt chlubne zachowania chorwackich gospodarzy.
Nie wiem czy wynika to z tamtejszych zwyczajów, czy z ostrej konkurencji czy też po prostu nam się trafiło.
Chodzi o pilnowanie swojego terenu do bólu. W Medici w naszej okolicy było kilka domów z apartamentami, działki dość ciasno upakowane i broń Boże np. przejść przez skrawek podwórka sąsiada w drodze na drugą plaże. Rozumiem korowody ludzi "z ulicy" przechodzących w ten sposób, ale gość widział, że jesteśmy z sąsiedniego budynku a trasa wiodła z samego boku działki, może 10 metrów.
Właścicielka innego budynku wyskoczyła na nas z wrzaskiem na małej plaży wspólnej dla wszystkich, na samym początku pobytu. Stało tam kilka leżaków i położyliśmy ręcznik na pierwszym z brzegu, akurat wolnym. Za 10 minut zjawia się babsko i syczy, że to "privat" i "raus". Ok. okazało się potem, że tylko 3 leżaki były z "naszego" apartamentu, ale można było to oznajmić normalnie, przecież też widziała, że jesteśmy sąsiadami, nawet powiedzieć że możemy korzystać no, za opłatą, zwłaszcza, że większość. czasu stały puste. Nie było to przyjemne. Nasz gospodyni powiedziała nam potem, że z sąsiadami ciężko się dogadać i trzeba machnąć ręką.
Potem na Hvarze podobna sytuacja z parkingiem. Zajechaliśmy na początku na parking sąsiada, u nas akurat były zajęte wszystkie miejsca, nasz gospodarz od razu powiedział, że sąsiad też jest specyficzny i nienegocjowalny i robi aferę nawet o 10 minut postoju, chociaż jego parking jest połowie pusty.
Podobne przypadki mieli nasi znajomi na Małym Losinju i w Sv. Filipie więc sytuacja nie jest rzadka. Czy faktycznie ten kult "privat" jest typowy dla Chorwatów?