Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dziwne, śmieszne i niebezpieczne przygody na trasie do Hr

Którędy jechać? Ile zajmuje pokonanie trasy? Na jakich odcinkach drogi są płatne? Gdzie przekraczać granice? Nocować po drodze czy nie? A jeśli tak, to gdzie? Co zabrać w podróż, na co uważać, jak się zachowywać, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych. Gdzie nie warto tankować i co z LPG.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Finestra
Croentuzjasta
Posty: 470
Dołączył(a): 11.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Finestra » 27.02.2006 07:41

pt napisał(a):
Mag napisał(a):W drodze powrotnej na Słowacji, środek nocy, pustkowie (jechaliśmy na dwa samochody) wyprzedziły nas dwa terenowe, wojskowe a może policyjne samochody na kogucikach. Zostaliśmy zatrzymani, stanęło kilku gościu z karabinami wokół samochodów, poświecili do środka samochodów na nasze twarze latarkami i po kilku minutach, bez słowa machneli rękami, że możemy jechać. Nie była to miła przygoda....

Mialem identyczna przygode w 2004 tyle tylko ,ze w Czechach,trzeba bylo widziec nasze miny jak lufa kalacha zajrzala nam do autka . :lol:
Pozdrawiam


Przebiję Was,

kilka lat temu chcieliśmy ominąć autostradę w Austrii i po wyjeździe z Bratysławy tak krążyliśmy, że przejechaliśmy z powrotem pas graniczny.

Była budka strażnicza, owszem, a przy niej kilku chłopców wojskowych. Zajęci sobą nie zwrócili na nas uwagi. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem ich światła w lusterku. Goście nas dogonili, wywleki z auta i (poprosili aby wysiąść) wycelowali swoje pepesze w moją klatę, obejrzeli paszporciki.

Po wyjaśnieniach kazali jechać za ich autem. Wyprowadzili w bezpieczą strefę i pomachali na dowidzenia.

Pierwszy raz w życiu ktoś celował do mnie z ostrej amunicji...
Finestra
Croentuzjasta
Posty: 470
Dołączył(a): 11.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Finestra » 27.02.2006 07:48

darrou napisał(a):Co do śmiesznych sytuacji:
Okolice Makarskiej, 37 celta, dwóch łysych w extra cabrio z ...... ręcznikami na głowach :lol: :lol: :lol:


to skąd wiesz, że to byli łysi, skoro te ręczniki?
AndrzejJ.
zbanowany
Posty: 7149
Dołączył(a): 01.12.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) AndrzejJ. » 27.02.2006 12:02

Finestra napisał(a):
pt napisał(a):
Mag napisał(a):W drodze powrotnej na Słowacji, środek nocy, pustkowie (jechaliśmy na dwa samochody) wyprzedziły nas dwa terenowe, wojskowe a może policyjne samochody na kogucikach. Zostaliśmy zatrzymani, stanęło kilku gościu z karabinami wokół samochodów, poświecili do środka samochodów na nasze twarze latarkami i po kilku minutach, bez słowa machneli rękami, że możemy jechać. Nie była to miła przygoda....

Mialem identyczna przygode w 2004 tyle tylko ,ze w Czechach,trzeba bylo widziec nasze miny jak lufa kalacha zajrzala nam do autka . :lol:
Pozdrawiam


Przebiję Was,

kilka lat temu chcieliśmy ominąć autostradę w Austrii i po wyjeździe z Bratysławy tak krążyliśmy, że przejechaliśmy z powrotem pas graniczny.

Była budka strażnicza, owszem, a przy niej kilku chłopców wojskowych. Zajęci sobą nie zwrócili na nas uwagi. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem ich światła w lusterku. Goście nas dogonili, wywleki z auta i (poprosili aby wysiąść) wycelowali swoje pepesze w moją klatę, obejrzeli paszporciki.

Po wyjaśnieniach kazali jechać za ich autem. Wyprowadzili w bezpieczą strefę i pomachali na dowidzenia.

Pierwszy raz w życiu ktoś celował do mnie z ostrej amunicji...

To ja też przebijam :wink:
Parę lat temu jechałem przez cro ,a tu mi czołg drogę zagrodził i wycelował we mnie lufę.Ale spoko..... załatwiłem go kopem z półobrotu 8)
Dziadek Maciek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5013
Dołączył(a): 31.01.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Dziadek Maciek » 27.02.2006 15:01

Cykady--w zeszłym roku pojechałem do Cro z piszczącymu hamulcami, zaraz po wymianie klocków, miały się ułożyć. Piszczaly i piszczały-najbardziej przy celnikach. A w Spilcie myślałem, ze całkiem hamulce padły, jeden wielki pisk, dziwny dzwięk, a to były CYKADY i chwila nerwów.
Gdzieś na drodze górskiej---jedziemy serpentynami, na dole zakręt, skały po prawej stronie, przepaść po lewej i TIR w poślizgu, tzn naczepa leciała prosto na nas, widziałem przerażenie w oczach kierowcy, o naszym nie wspominam, ja już odliczałem życie. I nagle, tuż przed naszą maską, naczepa odbiła i poślizgnęła się w drugą stronę, jak Chorwat to zrobił nie wiem do tej pory, ale zrobił i żyjemy.
Policja--chyba 96 rok, jedziemy spokojnie ok 60 km/h, wyprzedzam Zastawkę 750 i za 10 km zostaję zatrzymanay za przekroczenie prędkości, było ograniczenie 50 km/h. Moje wielkie zdziwienie i ubaw policjantów, okazało sie, że Zastawką też jechał policjant i nadał klienta, czyli mnie. Prawda zwyciężyła, przyznalem sie do prędkości i miłości do Chorwacji, pojechałem dalej bez mandatu.
Czołg--tego nie widziałem (ironia), ale rok po wojnie mieszkałem obok sezonowego poligonu, my na plaży, a samoloty tuż na głowami, żolnierze, wystrzały, wrazenie niesamowite.
Ciekawe co będzie w tym roku ?
Pozdrawiam
Taddy
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 04.04.2006
Moje przygody cz I

Nieprzeczytany postnapisał(a) Taddy » 07.04.2006 20:02

Czytałem dokładnie wszystkie posty w tym wątku i myślę (bardzo subiektywnie ;-), ze moja historia przebija wszystko.
Czas: maj 2001, droga z Istrii do Wawy, fiat Palio, a w nim 4 osoby płci różnej :D
Wszystko zaczęło sie na kempingu w Premanturze. Otóż niezwykle trudno było tam znależć miejsce na dwa namioty obok siebie, wyleżliśmy wszyscy w poszukiwaniu dogodnej lokalizacji. I znależliśmy ją PRZED autem. W związku z tym ja, jako kierowiec wsiadłem w Paliosa i musiałem trochę cofnąć, aby zmienić nieco kierunek. Bagażnik napakowany po dach, jazda wśród drzew i po korzeniach tylko na bocznych lusterkach, a oni czekają na mnie PRZED samochodem. Cofam i czuję opór, myślę wysoki korzeń, napieram na gaz- nie idzie, napieram mocniej i nagle DUP!!! jakby wybuchł duży telewizor. Okazało sie, ze za autem, dokładnie pośrodku rosło drzewo, którego nie było widać w bocznych lusterkach, a żeby było śmieszniej, to rosło krzywo z pochyłem w stronę auta. Więc gdy tak napierałem jedynym punktem styku drzewa z autem był nie zderzak, lecz.... tylna wycieraczka :twisted: :x :evil: I właśnie tą wycieraczką wdusiłem tylnią szybę autka do środka. Oczywiście zakleiliśmy szybę bardzo gustowną czarną folią z worka i hajda jechać dalej, ale humorki już sie trochę popsuły. Pomalutku wracamy do kraju. Od Rijeki leje az do granicy w Znojmo (ok pólnocy). A w Znojmo, jak to w Znojmo, trzeba zrobić zakupy na cały rok ;-) Zaparkowaliśmy autko po PRAWEJ stronie (zakaz zatrzymywania) i poszliśmy na zakupki, zadowoleni z niskich cen jedziemy na granicę i juz z daleka widzę dwóch czeskich celników zakładających rękawiczki i gapiących sie na nas. Oczywiście kazali zjechać na bok i metodycznie wybebeszyli całe auto, nie odstraszyły ich nawet brudne skarpetki. Znaleźli to cośmy z takim mozołem kilka minut wcześniej schowali i kazali zapłacić cło. Bo okazuje sie, ze strefa wolnocłowa obowiązuje tylko dla pojazdów wjeżdzających DO Austrii, a nie DO Czech. I dlatego są te podwójne ciągłe linie, zakazy zatrzymywania sie i brak parkingów po prawej stronie. Po prostu wylornetkowali nas i wiedzieli dokładnie kto co i jak... CDN
Taddy
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 04.04.2006
Moje przygody cz II

Nieprzeczytany postnapisał(a) Taddy » 07.04.2006 20:35

4 godziny tam staliśmy i kombinowaliśmy jakby tu nie zapłacić, ale sie nie dało. Rozważaliśmy rożne warianty, od wylania tego do kanału do wezwania konsula, ale sie nie dało. Przywalili nam takie cło, ze każda butelka kosztowała + 50PLN, do dziś sie smiejemy, ze to była najdroższa wódka na świecie :lol: I na dokładkę jeden z celników "zapomniał" oddać mi dowód rejestracyjny, w ostatniej chwili zajarzyłem i odebrałem, ale dziwnym trafem już z całkiem innego okienka. Jedziemy dalej, ale to nie koniec przygód. Niedziela, 6 rano, już gorąco, granica w Bohuminie. Czeska pogranicznica sie pyta: co to jest? pokazując na czarny worek zamiast szyby, odpowiadam-zbiła sie, a gdzie?-w Chorwacji, jak to w Chorwacji, przecież to mogło sie stać w Czechach-ale stało sie w Chorwacji, A MACIE ZAśWIADCZENIE OD CZESKIEJ POLICJI, ZE TO SIE NIE STAłO W CZECHACH? NIe wiedziałem czy sie smiać czy płakać... ale jestem twardy i mówie: stało sie w Chorwacji, a nawet jakby sie stało w Czechach to co z tego, przecież nie mam do niej żadnych pretensji? i dostałem odpowiedź równie absurdalną, jak poprzednie pytanie: BO GDYBY SIE STAłO W CZECHACH, TO MOGLIBYSCIE ZADAC OD PANSTWA CZESKIEGO ODSZKODOWANIA ZA TA SZYBE! Macie jechac do Ostrawy na policje i wziac od nich zaswiadczenie, ze to sie NIE stało w Czechach. Po kilkudziesieciu minutach przepychanek słownych przyszedł bardziej rozgarnięty kolega tej kobity, spisali dowód rejestracyjny i dodatkowe dane i wypuscili z Knedlikowa. Chyba nigdy przedtem nie czułem takiej ulgi wjeżdzając do Ojczyzny. Ale niestety to nie był koniec, w Gliwicach rozdzielilismy sie, kolega wsiadł w swoje zostawione auto i poleciał na Kraków, a my pędzimy na pólnoc. Za godzinę telefon od tegoż kolegi: przyjeżdzaj, zasnąłem za kółkiem i wyleciałem z drogi, auto na lawete, ja do serwisu ;-) Trzeba było wracać i zbierać resztki po aucie, kolega na szczęscie niegroźnie sie podrapał. Dodam tylko, ze całą drogę z Rijeki to ja prowadziłem, a on spał obok... NIezłe przygody jak na 48h i 1300 km, nie?
I dlatego za 3 tygodnie jadę do Chorwacji przez Słowację!!!
Adam,K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1890
Dołączył(a): 25.03.2006
Re: Moje przygody cz II

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adam,K » 07.04.2006 21:05

Taddy napisał(a):4 godziny tam staliśmy i kombinowaliśmy jakby tu nie zapłacić, ale sie nie dało. Rozważaliśmy rożne warianty, od wylania tego do kanału do wezwania konsula, ale sie nie dało. Przywalili nam takie cło, ze każda butelka kosztowała + 50PLN, do dziś sie smiejemy, ze to była najdroższa wódka na świecie :lol: I na dokładkę jeden z celników "zapomniał" oddać mi dowód rejestracyjny, w ostatniej chwili zajarzyłem i odebrałem, ale dziwnym trafem już z całkiem innego okienka. Jedziemy dalej, ale to nie koniec przygód. Niedziela, 6 rano, już gorąco, granica w Bohuminie. Czeska pogranicznica sie pyta: co to jest? pokazując na czarny worek zamiast szyby, odpowiadam-zbiła sie, a gdzie?-w Chorwacji, jak to w Chorwacji, przecież to mogło sie stać w Czechach-ale stało sie w Chorwacji, A MACIE ZAśWIADCZENIE OD CZESKIEJ POLICJI, ZE TO SIE NIE STAłO W CZECHACH? NIe wiedziałem czy sie smiać czy płakać... ale jestem twardy i mówie: stało sie w Chorwacji, a nawet jakby sie stało w Czechach to co z tego, przecież nie mam do niej żadnych pretensji? i dostałem odpowiedź równie absurdalną, jak poprzednie pytanie: BO GDYBY SIE STAłO W CZECHACH, TO MOGLIBYSCIE ZADAC OD PANSTWA CZESKIEGO ODSZKODOWANIA ZA TA SZYBE! Macie jechac do Ostrawy na policje i wziac od nich zaswiadczenie, ze to sie NIE stało w Czechach. Po kilkudziesieciu minutach przepychanek słownych przyszedł bardziej rozgarnięty kolega tej kobity, spisali dowód rejestracyjny i dodatkowe dane i wypuscili z Knedlikowa. Chyba nigdy przedtem nie czułem takiej ulgi wjeżdzając do Ojczyzny. Ale niestety to nie był koniec, w Gliwicach rozdzielilismy sie, kolega wsiadł w swoje zostawione auto i poleciał na Kraków, a my pędzimy na pólnoc. Za godzinę telefon od tegoż kolegi: przyjeżdzaj, zasnąłem za kółkiem i wyleciałem z drogi, auto na lawete, ja do serwisu ;-) Trzeba było wracać i zbierać resztki po aucie, kolega na szczęscie niegroźnie sie podrapał. Dodam tylko, ze całą drogę z Rijeki to ja prowadziłem, a on spał obok... NIezłe przygody jak na 48h i 1300 km, nie?
I dlatego za 3 tygodnie jadę do Chorwacji przez Słowację!!!

I polecam Słowację jechałem 1150 km w 13 a nie 48 h i w dodatku .................................. nie spałem !!!!!!!!!!
aquavitae
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 406
Dołączył(a): 21.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) aquavitae » 07.04.2006 21:06

Jedziemy ze Znojmo w stronę Wiednia, tu pamiętam, że na pierwszej stacji po wjeżdzie na A22 po prawej będą winiety, tak tez się staje i jako że jest juz 4 rano to dopada mnie kryzys. Tłumaczę koledze jak i dokąd ma jechać ( na Wiedeń, później na A2 i na Graz ) i udaję się na spoczynek. Tyle, że dośc szybko zostałem obudzony przez hałas, spowodowany przez ukraińskiego vana ocierającego sie o lewy bok mojego samochodu. Facet nie zauważył znaku iz lewy pas top max 2 lub 2,2 szerokości samochodu przestraszył sie betonowej zapory i odbił gwałtownie w prawo, składając nam lusterko – dobrze, że nie odwalił, rysując przednie i tylne drzwi oraz tylny błotnik. Mi jakoś udało się powstrzymać kolegę przed gwałtownym hamowanie na autostradzie, czy też innymi gwałtownymi ruchami, stwierdziłem, że samochód to rzecz nabyta oraz, że jak ja wyjeżdżam to zawsze musi coś się stać ( 2000 wyjazd na narty, ląduję na drzewie – szklanka, 5 miesięczna primerą, która poszła do kasacji; marzec 2004 znów narty po 100 km, zatarł się silnik, auto było miesiąc po gwarancji, ale niestety wina serwisu więc silnik został wymieniony za darmo!!! - polecam Toyotę ) i teraz już będzie swięty spokój.

Dodam jeszcze, że za każdym razem ten kolega był w samochodzie, zaś kiedy silnik się zatarł jechałem przez miasto, w którym mieszka ( Ostrów Mazowiecka ) i rozmawiałem z nim przez telefon. Już więcej nie wsiądę z nim do samochodu ponieważ w listopadzie wracając z Wisły w 20km za Częstochową zasuszarkowali mnie i za całokształ straciłem prawo jazdy
:(, które szczęśliwie odzyskam 6 maja...
Adam,K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1890
Dołączył(a): 25.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adam,K » 07.04.2006 21:12

aquavitae napisał(a):Jedziemy ze Znojmo w stronę Wiednia, tu pamiętam, że na pierwszej stacji po wjeżdzie na A22 po prawej będą winiety, tak tez się staje i jako że jest juz 4 rano to dopada mnie kryzys. Tłumaczę koledze jak i dokąd ma jechać ( na Wiedeń, później na A2 i na Graz ) i udaję się na spoczynek. Tyle, że dośc szybko zostałem obudzony przez hałas, spowodowany przez ukraińskiego vana ocierającego sie o lewy bok mojego samochodu. Facet nie zauważył znaku iz lewy pas top max 2 lub 2,2 szerokości samochodu przestraszył sie betonowej zapory i odbił gwałtownie w prawo, składając nam lusterko – dobrze, że nie odwalił, rysując przednie i tylne drzwi oraz tylny błotnik. Mi jakoś udało się powstrzymać kolegę przed gwałtownym hamowanie na autostradzie, czy też innymi gwałtownymi ruchami, stwierdziłem, że samochód to rzecz nabyta oraz, że jak ja wyjeżdżam to zawsze musi coś się stać ( 2000 wyjazd na narty, ląduję na drzewie – szklanka, 5 miesięczna primerą, która poszła do kasacji; marzec 2004 znów narty po 100 km, zatarł się silnik, auto było miesiąc po gwarancji, ale niestety wina serwisu więc silnik został wymieniony za darmo!!! - polecam Toyotę ) i teraz już będzie swięty spokój.

Dodam jeszcze, że za każdym razem ten kolega był w samochodzie, zaś kiedy silnik się zatarł jechałem przez miasto, w którym mieszka ( Ostrów Mazowiecka ) i rozmawiałem z nim przez telefon. Już więcej nie wsiądę z nim do samochodu ponieważ w listopadzie wracając z Wisły w 20km za Częstochową zasuszarkowali mnie i za całokształ straciłem prawo jazdy
:(, które szczęśliwie odzyskam 6 maja...

A widzisz 06.05. to bardzo fajna data. Trzeba było ze mną gadać. Ta data to .................................urodziny mojego syna.
aquavitae
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 406
Dołączył(a): 21.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) aquavitae » 07.04.2006 21:26

To odwróćmy data 05,06 to dzień urodzim mojej córki i moje żony. W tym roku kończą odpowiednio 1 rok i 29 roków :)
Przemek
kkrzys
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 297
Dołączył(a): 12.05.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) kkrzys » 09.04.2006 18:22

"polecam Słowację jechałem 1150 km w 13 a nie 48 h i w dodatku .................................. nie spałem !!!!!!!!!!"

NO NO niesamowite :lol:
mich
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 249
Dołączył(a): 20.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mich » 03.07.2006 11:10

to teraz ja. jedziemy do Cro,połowa lipca, gorąco jak cholera, przejscie slowacja/austria za bratyslawą, po kontrolach zatrzymujemy sie zeby nabyć austriackie winetki. po kilku minutach wracamy a pod autem, pod silnikiem wielka plama czegoś. dla laika-mechanika jak ja taka plama pod silnikiem to murowane kłopoty. macam to palcem, wącham, nie pachnie, nie klei się, nie brudzi, znaczy coś jak woda. krótka narada, "telefon do przyjaciela" w warsztacie, odpowiedz: woda z klimatyzacji, z parownika czy czegos tam. tak ma być i już!!
więc nauczka ze nalezy wiedziec jak najwiecej o swym samochodzie.
druga bardziej smieszna sytuacja zdazyła sie podczas kilkudniowego pobytu w szturowie na slowacji. to miasteczko przy granicy węgierskiej, przejscie jest przy wjezdzie na most na dunaju. kazdego dnia przejeźdzalismy przez to przejscie, praktycznie nikt sie nami nie interesowal, kiwali zeby jechac dalej. moze raz ktos sprawdził dokumenty. któregos kolejnego dnia jedziemy od strony węgier, nikogo nie ma z celników, jedziemy na jedynce noga za nogą i rozglądamy sie za jakąś kontrola a tu nic. jak już jestesmy po drugiej niemal stronie przejscia z którejś budki wypada dwoch w mundurach i gwiżdząc biegną ulica za moim samochodem i machaja rękami. no to sie zatrzymuję. oczywiscie zakonczylo się kontrolą wszystkich możliwych dokumentów, przeglądem zawartości bagażnika i wnętrza samochodu. a ludzie na przejsciu pewnie myśleli: no tak, polacy-przemytnicy
live_to_ride
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 74
Dołączył(a): 30.09.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) live_to_ride » 03.07.2006 11:56

kilka lat temu wybraliśmy się do chorwacji autostopem. w drodze powrotnej na stacji benzynowej w słowenii spotkaliśmy bułgara jadącego do wiednia. obiecał wysadzić nas na ostatniej stacji benzynowej przed wiedniem. niestety pomylił się trochę, gdyż stacja ta była... po przeciwnej stronie autostrady. gdy zaproponował nocleg u siebie, agnieszka kategorycznie odmówiła. pokręciliśmy się trochę po wiedniu, ale że była noc nie pozostało nic innego jak skorzystać z gościnności naszego kierowcy. okazało się, że jego rodzina wyjechała na wakacje do bułgarii, a on jest przedstawicielem handlowym gilette. wykąpaliśmy się u niego, odwdzięczyliśmy się chorwackim winem kupionym za ostatnie kuny, zostawiliśmy adresy i telefony - gdyby był w polsce i potrzebował pomocy, posiedzieliśmy, pogadaliśmy i spać. rano pobudka - nasz dobroczyńca jedzie do pracy - po drodze wysadził nas w centrum i zgodnie z mapą , którą nam podarował pokręciliśmy się trochę po wiedniu. później w metro (bułgar podarował nam bilety), tramwaj i szukamy stacji benzynowej.
na stacji raczej pusto, ale zjawił się polski samochód - kobieta z synem wraca z włoch. zabierze nas, ale pod warunkiem że mamy prawo jazdy, bo ona nie ma :lol: . no to jedziemy - przed granicą przesiadka-austriacki celnik oczywiście poprosił o prawo jazdy.

dodam tylko, że wyjeżdżając z chorwacji - jadąc przez słowenie i austrię w kieszeni mieliśmy tylko 10 euro, które w czechach wymieniliśmy na korony i najedliśmy się do syta 8) , a na święta Bożego Narodzenia wysłaliśmy bułgarowi kartkę
aGGi
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 111
Dołączył(a): 27.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) aGGi » 03.07.2006 12:34

W sobotę wróciłam z wycieczki do Chorwacji, więc wreszcie i ja mogę coś napisać :D

Po pierwsze: motel Podlehnik w Słowenii. Motel zbudowany w 1976 roku, w którym czas się zatrzymał. Wystrój wnętrz, ubiory pracowników, maszyna do drukowania rachunków a nawet kotlety, wszystko było z epoki (aby zrozumieć, trzeba było zobaczyć miny Niemców, gdy dostali śniadanko ala wczasy FWP :D ).
Nie, ja nie narzekam. To bardzo dobre miejce na nocleg w drodze z Cro do Polski (lub na odwrót). Ubawiło mnie tylko to miejce, bo poczułam się trochę jak na wczasach 30 lat temu :D. No i obejrzeliśmy Misia Uszatka ze słoweńskim dubbingiem :D

Po drugie: czuliśmy się całkowicie ignorowani na granicach (jechaliśmy przez Czechy, Austrię, Słowenię i BiH do Dubrownika). Panowie celnicy czasami tylko brali do rąk nasze paszporty, najczęściej jednak machali żeby jechać dalej. Granicy czesko-polskiej prawie nie zauważyłam (polskiej budki dla samochodów osobowych chyba tam w ogóle nie ma). Hitem jednak są przejścia w BiH na drodze do/z Dubrownika. Pan celnik chyba nawet nie raczył przyjść do pracy a przejeżdżające samochody zwalniały jedynie do ok. 60 km/h :D. Nikt się nie czepiał i nikt od nas niczego nie chciał a przy wjeździe do Cro dostaliśmy mapę Chorwacji i broszurkę informacyjną o kraju.

Po trzecie: w życiu nie widziałam takiego korka! Wstaliśmy raniutko w Podlehniku (dla tych co nie wiedzą jest to w Słowenii, blisko granicy z Cro). Przy wyjeżdzie z motelu zauważyliśmy, że jakoś sporo samochodów ciągnie w stronę Chorwackiej granicy. Potem okazało się, że sznur samochodów (w zasadzie głównie stojący) ciągnie się przez od jednej granicy do drugiej (a była 6.30 rano!). Nie wiem, czy wpłynęła na to sobota, czy może raczej 1 lipca, ale 60 km korek robił niezłe wrażenie .
Ballah
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 83
Dołączył(a): 20.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ballah » 03.07.2006 17:32

Dubrownik, sobotni wieczór, lipiec 2005, 12-letnia Tempra. Pojechaliśmy do supermarketu za Dubrownikiem (w kierunku lotniska). Przy zjeździe do marketu mocno przyhamowałem i coś zaczęło rzęzić w komorze silnika. Ale nic, może jak przestygnie, przestanie. Po zakupach wracamy do Orasac, nadal rzęzi - wydedukowałem że może padło łożysko w pompie wodnej. Na obwodnicy nad Dubrownikiem nagle pisk i siwy dym spod maski. Wcisnąłem sprzęgło, silnik zgasł i zjechałem na luzie na najbliższą wąziutką zatoczkę. Okazało się że zatarło się łożysko od alternatora. No to zostawiliśmy grata jak stał i wróciliśmy autobusem do Rudine. W niedzielę humor miałem kiepski, przerażony koniecznością kosztownego remontu/zakupu alternatora, szczególnie, że wcześniej skasowali mnie na 100 kun za głupie zaklejenie dziurki po gwoździu w oponie. (u nas 5 zł). W poniedziałek z duszą na ramieniu i wszystkimi pieniędzmi w kieszeni pojechałem autobusem do Dubrownika, wymontowałem na poboczu alternator, znalazłem warsztat, chłopaki gratis zdjęli łożyska, w niedalekim sklepie z częściami pokazałem moje łożyska - są, na migi dokupiłem jeszczę tubkę smaru, komplet 90 kun. No to humor mi wrócił. Upał w tej zatoczce był niesamowity, ale nabiłem łożyska młotkiem, zamontowałem alternator - pół godzinki i samochód jak nowy. Tempra dziś już zmieniła właściciela, ale dalej jeździ na chorwackich łożyskach.

Z powrotem też było ciekawie. Jedziemy, jedziemy, gdzieś za Sarajewem, na odludziu, nagle silnik zgasł. Zjechałem na pobocze, oglądam silnik, nic złego nie widzę. Próbuję zapalić - zapalił. No to w drogę. Za godzinę to samo. Jakieś nieduże miasteczko, nie ma warsztatu, nie ma elektryka, nic. Pomierzyłem co się dało i coś nie tak było z rezystancją czujnika GMP. Raz była, raz jej nie było. Pomagało polewanie wodą. Jedziemy dalej. Ściemniło się. Zgasł, tym razem przed granicą, dookoła las, noc, żywej duszy. Po godzinnych "czarach" odpalił - jedziemy - byle bliżej do domu. Zatrzymaliśmy się o drugiej w nocy na nocleg już na Węgrzech na jakiejś stacji. Rano - nie odpali. No to spróbujemy pchnąć. Odpalił - to w drogę, póki chce jechać. Całkiem padł 30 km przed Budapesztem. Polewanie wodą nic już nie dało - więc raz kozie śmierć, próbuję to cuś rozebrać, i tak czeka mnie "okazja" do Budapesztu, szukanie czujnika, powrót - zejdzie cały dzień. Więc wykręciłem czujnik (czterdzieści stopni w cieniu, dodatkowo żar bucha od silnika) - okazało się że plastikowa obudowa pękła od gorąca (i starości) i przerwał się drucik w ceweczce. Jako że zawsze wożę różne rupcia, więc wyjąłem lutownicę, rozebrałem czujnik, odwinąłem uszkodzony fragment, polutowałem, skleiłem kropelką. Jak samochód po zamontowaniu ustrojstwa odpalił - nie było szczęśliwszego człowieka ode mnie. A na klejonym czujniku jeździ do dzisiaj :).
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Samochodem - trasy, noclegi, przepisy, uwagi



cron
Dziwne, śmieszne i niebezpieczne przygody na trasie do Hr - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone