to ja ewa napisał(a):to ja tez cos opowiem.kiedys pojechaliśmy z Hvaru do Jelsy,ale żeby bylo ciekawiej to nas skusiła tzw."stara droga".Wszędzie były ostrzeżenia,ze wąsko,Zeby jechać powoli i tak też robiliśmy bo po co i gdzie się spieszyć?
Nastroje ok,pogoda piękna,widoki cudne ,serpentyny jak agrafki,ale co tam jedziemy sobie40km/godz.(bo po szybciej?)Słowem pełen luzik.Az tu nagle wyjezdżając zza zakrętu metr przed nami widzimy autobus.Autobus ma po prawej stronie skały wzwyż,a my po lewej urwisko w dół.Wiać nikt nie ma gdzie.Padł na mnie blady strach.Przy tak małej prędkosci stuknęlismy się lekko boczno-przednimi częściami.Dla autobusu to był pikuś ,dla nas-wyskoczyło coś tam z dołu obudowy reflektora i lanosik z lekka otarty.Mąż wysiadł,kierowca autobusu też.kierowca zaczął mówić coś po ichniemu,mąż po naszemu,obejrzeli"straty",podali sobie ręce .Mąż poskładał lusterka,ja zaczęłam klepać zdrowśki i dosłownie centymetr po centymetrze(obydwaj równoczesnie),jechaliśmy raz do przodu raz do tyłu-zależało od potrzeby chwili-dopóki nie minelismy się.Tej wycieczki długo nie zapomnę.
To pewnie dość dawno - bo od paru lat autobusy raczej nie jeżdżą po starej drodze? Który to był rok?