Dziewicza podróż do Chorwacji.
Jeszcze w Polsce padła stacyjka. Z awarią dość szybko sami się uporaliśmy, jednak auto musiało mieć włączony silnik aż do miejsca docelowego podróży.
Jedno tankowanie przy włączonym silniku i dalej w drogę. Jedziemy przez Węgry. Na mapie most. Po dojechaniu okazuje się, że niestety otwarty od 6.00. Mamy do rana jeszcze kilka godzin, więc jedziemy inną drogą. Z daleka widzimy, że coś się pali, więc postój i silnik nie może zgasnąć, bo jest pod górkę, za nami zatrzymują się kolejne auta, a nasze dodatkowo dość pokaźnych rozmiarów. W końcu zjawia się straż i gasi to co zostało z 206.
Na miejscu robimy tak, by auto odpalać bez kluczyka. Stacyjka naprawiana dopiero w Polsce.
W te niezapomniane wakacje zrobiliśmy po samej Cro dodatkowe 600km poświęcone na zwiedzanie.