Dzień piątyDziś wreszcie się gdzieś ruszymy
Ale zanim odpalimy naszego bolida, wstaję o 7 i wyruszam na miasto zrobić trochę bezludnych zdjęć.
Ale najpierw wdrapuję się na dach:
Parasolowa Raduca
..... moja stopa na niej nie stanęła:
Primošteński rybak i jego wygłaskany kotek
:
Na plaży Lokvice dopada mnie staruszek sprzedający długie warkocze czosnku za bajońską cenę 150kun ......daję mu zarobić.....
może potrzeba mu kasy na lekarstwa ?
A Primošten pomału budzi się do życia:
Zraszacze pracują pełną parą:
Całkiem bezludnie nie jest. Może gdybym była tu godzinę wcześniej.... no nie aż taka szalona nie jestem
Na mieście widać tylko nielicznych turystów idących do pekary po kruh , miejscowych robiących zakupy, starsze panie ubrane na czarno ciągnące pod górę torby z zakupami. W nielicznych otwartych knajpkach siedzą tylko lokalsi , popijają poranną kawkę, grają w karty lub szachy - to ich pora.
Przekraczam bramę i zagłębiam się w uliczki starego miasta- a tu pustka, wszystko zamknięte i nic nie zakłóca widoków:
Wchodzę w boczną uliczkę.... a może to czyjeś podwórko:
i odkrywam takie coś:
Myślę ,że jest to stara makieta Primoštenu, tylko ktoś ukradł kościół
Przechodzę przez jakieś ruiny, tajemnicze schodki ( z małżem w życiu bym tego nie odkryła
) i wychodzę u podnóża kościoła:
A jak kościół to i cmentarz
Schodzę na dół drugą uliczką -właściwie stary Primošten ma dwie porządne uliczki prowadzące z głównego placu do kościoła na wzgórzu:
Porządnie spocona ( jest 8.30 a już smaży niemiłosiernie) opuszczam stare miasto
Zaliczam pekarę, konzum i bank....a na kwaterce małż już czeka ze śniadankiem
CDN