Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Pewnie nie było to zamiarem projektantów i wykonawców tego parku wodnego jednak goście z nieznanych przyczyn okazywali niezwykłe zainteresowanie dryfującymi w zbiornikach wodnych płatami gustownie błękitnej...
... FARBY.
Nie, nie, to naprawdę nie maseczka z alg morskich, ani plastry do depilacji...
To normalna, niebieska farba, która całymi płatami odłaziła ze ścian i dna rzeki, basenu i czego się tylko dało, unosząc się w masowych ilościach w wodzie...
Nasze dziecię również entuzjastycznie dało się wciągnąć we wspólną zabawę...
A nam - cóż - zostało poczucie humoru...
...więc kiedy w tym parku wodnym prawie bez wody (za to z mnóstwem farby ) nad basenem stanęły trzy kolorowe instruktorki water zumby, próbujące rozpaczliwie dodać całokształtowi atrakcyjności...
...kojarzyły nam się już tylko z Dniem Pieszego Pasażera i próbą rozwiązywania problemów komunikacyjnych PRL-u przy pomocy wesołego Romka...
Twoje dziecię musiało przed wyjazdem "Avatar" oglądać...
Bossowie aquaparku mają dzięki Wam wytłumaczenie - jakaś dzicz, nie turyści się zjechali..... Zdarli farbę,zdarli trawnik.... I w cenę biletu te wszystkie ekscesy wliczyli....
Kasia i Krzyś napisał(a):Grožnjan i Motovun koniecznie do zobaczenia
Motovun też nam się podobał, choć byliśmy już nieco zbyt zmęczeni, by się nim naprawdę cieszyć. Ale warto go odwiedzić. A renówki na tych kocich łbach - bajka.
Kasia i Krzyś napisał(a): aquapark wymiata
21monika napisał(a):No takich cudów to nie było w 2013 r. a szkoda
Park wodny niewątpliwie dostarczył nam sporo uciechy, choć niekoniecznie tak, jak zakładaliśmy przed wejściem.
Rankiem 24 lipca mówimy naszym gospodarzom (przemiłym i bardzo gościnnym!) hvala i doviđenja, po czym spakowani ruszamy w stronę domu. No, właściwie nie tak całkiem jeszcze, bo ostatnie przedpołudnie na Istrii chcemy poświęcić na zwiedzanie Labina, by potem wschodnim wybrzeżem półwyspu podążyć do Polski.
Z pewnym trudem znajdujemy miejsce na parkingu w pobliżu starówki. Dotrzemy do niej nieco okrężną drogą idąc czymś w rodzaju "alei zasłużonych"...
...i podziwiając widoki ze wzgórza, na którym położone jest miasto...
Rabac w oddali sprawia trochę wrażenie turystycznej noclegowni, hmmm...
Widać też dymy - Istria płonie, w drodze powrotnej na wschodnim wybrzeżu mijać będziemy pożary i gaszących je strażaków. Kilkutygodniowe upały zrobiły swoje w wielu zakątkach Chorwacji - płonie też Pelješac, Korčula i inne miejsca...
Wchodzimy w uliczki starówki i mijamy dzwonnicę...
...ale nie będziemy się wspinać. Po raz pierwszy od wielu dni jest dość pochmurno, widoczność z wieży byłaby taka sobie, a poza tym zwyczajnie nikomu się już nie chce...
Złuszczająca się błękitna farba prześladuje nas także tutaj...
Odjeżdżając z półwyspu 24 lipca rzucamy jeszcze okiem na skrawek wschodniego wybrzeża... Mijamy Plomin, Brseč, Mošćenice, Medveję, Lavran... Przejeżdżamy przez specyficzne klimaty Opatiji... Bardzo zróżnicowana jest Istria: niby chorwacka, a jednak na zachodzie bardzo włoska, na wschodzie zaś widać wpływy austriackie...
Ostatnie spojrzenia na wschodnie wybrzeże:
i tajemniczą wciąż dla mnie wyspę Cres:
Robi się coraz bardziej pochmurno - po raz pierwszy odkąd 19 dni wcześniej wyruszyliśmy z domu słońce nie chce przebić się przez chmury.
I to już koniec tej przydługiej historii, której miało nie być. Dzięki wspomnieniom nieco łatwiej udało mi się przetrwać ponurą jesień, prawie bezśnieżną szarą zimę i trochę deszczowych dni wiosny.
Bardzo dziękuję za Wasze towarzystwo, komentarze, wszystkie miłe słowa. Fajnie było podróżować z Wami jeszcze raz po Braču i Istrii.