10 września 2009 r.
Poranek wita nas jak zwykle cudownym słońcem, nuda ...
z tarasu jak zwykle ten przepiękny widok....dziś mamy zamiar odwiedzić Ston
około południa ruszamy
droga jak zwykle wśród ten cudownej i dzikiej roślinności
Po drodze postanawiamy odwiedzić Prapratno i słynną plaże..samochodów sporo..plaża ładna, piaszczysta, ale nie zachwyca...focimy, kręcimy się po plaży i czas jechać dalej...
Ston wita nas swoimi murami, parkujemy autko pod sama brama wejściowa i ruszamy na podbój miasteczka
Ston otoczony jest 890-metrowymi średniowiecznymi murami miejskimi z czasów Republiki Dubrownickiej, kiedy miasteczko było jej ważnym fortem. System fortyfikacji, utworzonych wokół Stonu skutecznie zapobiegał zdobyciu miasta przez Turków. Dzisiejszy rozwój miasta miał początek w 14. stuleciu, kiedy to obywatele Dubrovniku założyli rozlegle szaliny. Największe szaliny (produkcja soli z wody morskiej) w obszarze Adriatyku miał chronić olbrzymi system fortyfikacji. Powstały 5,5 km (dochowało się 5 km) długie szańce z 40 wieżami obronnymi (dochowało się tylko 20 wieży) i 7 basztami. Miasto uzyskało kształt pięciokąta a system ulic był rozdzielony na 15 regularnych poli, w każdym z nich stało 10 domów. Do miasta wchodziło się tylko 2 bramami. Oprócz miasta zbudowano tutaj bardzo interesujący system obronny pomiędzy osiedlami Ston, Mali Ston i Veliki Kastel, tworzący wielką czterokątną twierdzę broniącą same miasto.
Jesteśmy tu już drugi raz i wreszcie mamy zamiar wejść na mury...najpierw przechadzamy się wąskimi i bardzo klimatycznymi uliczkami
zaczynamy być głodni, więc czas na obiadek
Konoba Sorgo wydaje się być przyzwoita..na początek przystawka pasztet rybny, pycha
potem 10 sztuk Ostryg...dla mnie bardzo dobre, choć przyznam ze 6 mi wystarczyło do zjedzenia..więcej bym chyba nie dala rady
na obiadek grillowane kozice i lignije...wszystko było przepyszne, choć i cena odpowiednia... ale co tam, jesteśmy na wakacjach...
na koniec rakijka i jesteśmy już pełni
teraz pełni sił czas wejść na mury...na murach jest bardzo stromo, choć im wyżej widoki coraz piękniejsze
wreszcie po wielu trudach wchodzę na górę, oj moja kondycja jest godna pożałowania
eh...przed nami rozpościera się przepiękny widok, na solanki, na czerwone dachówki i cudowną zieleń...oh, warto było
zejście w dól to nie lada wyzwanie, moje klapki są tak śliskie, ze wole je zdjąć i schodzę na piechotę - to było dobre rozwiązanie
na dole robimy zakupy w Konzumie....potem przy bramie kupuje worek fig i dwa miody, jeden z orzechami a drugi z lawenda....zbliża się już wieczór, także czas ruszać do Orebic....Droga mija nam dość szybko, napajam się widoki półwyspu, zapach wina...eh
Orebic wita nas już zachodzącym słońcem...postanawiamy jeszcze na chwilkę skoczyć na plaże
trochę pływamy, oglądamy zachód słońca...wieczór jak zwykle przy winku na tarasie