Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X2021

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
pomorzanka zachodnia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1528
Dołączył(a): 18.08.2017
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) pomorzanka zachodnia » 15.11.2022 20:48

Ojej, byłabym przerażona widząc takie okręty. Dobrze wiedzieć, że coś takiego ma czasem miejsce. :)
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 16.11.2022 01:06

Zamiast " Czarnej Perły " - kilka stalowych "perełek " :oczko_usmiech: . . . zastanawiam się co lepiej byłoby spotkać , gdyby to były Karaiby :mrgreen:


Pozdrawiam
Piotr
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 16.11.2022 08:44

pomorzanka zachodnia napisał(a):Ojej, byłabym przerażona widząc takie okręty. Dobrze wiedzieć, że coś takiego ma czasem miejsce. :)


Nie powiem - okręty nas zestresowały :oops: ale gorzej poczułam się słysząc, że port cały zajęty. Ciemno, wichura i brak miejsca do spania były kiepską perspektywą :cry:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 16.11.2022 08:45

piotrf napisał(a):Zamiast " Czarnej Perły " - kilka stalowych "perełek " :oczko_usmiech: . . . zastanawiam się co lepiej byłoby spotkać , gdyby to były Karaiby :mrgreen:


Pozdrawiam
Piotr


Na Karaibach zdecydowanie wybieram stalowe perełki :mrgreen: Chyba, że na Czarnej Perle byłby jakiś super Kapitan - wtedy kto wie - może zostałabym piratem :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 16.11.2022 09:06

Czwartkowy poranek budzi nas w miarę wcześnie.

20211007_080842.jpg


Tak staliśmy tę noc:

DSC_3810.JPG


Musimy z Kapitanem pójść do sklepu.

Raz, że potrzeba nam pieczywa.

Dwa – Kapitan chce naprawić popękana osłonę od obrotomierza silnika, potrzebujemy kleju.

Łapię aparat i idziemy.

20211007_084709.jpg


20211007_084711.jpg


20211007_084740.jpg


20211007_084748.jpg


Może znowu kupimy ryby?

Miasto nie jest dziś słoneczne – na niebie wiszą ciężkie chmury.

DSC_3811.JPG


Choć za naszymi plecami widać błękit nieba.

DSC_3812.JPG


DSC_3813.JPG


DSC_3814.JPG


DSC_3815.JPG


DSC_3816.JPG


DSC_3817.JPG


Osioł cały czas grzecznie stoi na swoim miejscu – w tym roku już szczęśliwy bo nie ubrali mu namordnika.

DSC_3818.JPG


Konoby puste, miasto puste.

DSC_3819.JPG


DSC_3820.JPG


DSC_3821.JPG


DSC_3822.JPG


20211007_082219.jpg


O, tutaj chcieliśmy stać gdyby we Frapie nie było wolnych bojek.

DSC_3824.JPG


DSC_3825.JPG


Chmury nad Frapą wyglądają pięknie.

DSC_3826.JPG


DSC_3827.JPG


Klej kupiony, chleb kupiony.

Tylko ryb brak.

Nikt nic nie sprzedaje.

Trudno się dziwić, wczoraj na morzu nie było dobrych warunków do połowu a noc była jeszcze trudniejsza.

Zjemy co innego na obiad.

Zresztą, do obiadu jeszcze kawał czasu, najpierw trzeba zająć się śniadaniem.

Kasia już coś tam kroi.

DSC_3828.JPG


Zajadamy ze smakiem wszystko co wachta przygotowała.

Potem kawa.

Kapitan swoją pije na ławce w kocim towarzystwie.

20211007_093957.jpg


My wolimy na pokładzie.

Tak się przyglądam słoikowi z cukrem.

Na jego zakrętce jest cyfra dziesięć.

Kiedyś nasze dziewczyny się śmiały, że jest tak silny wiatr jaki numer słoika wybiorę.

Dziesięć.....

Ciarki mnie przeszły po plecach...... zapomnijmy o tym.

Po kawie dolewam wody, klar na pokładzie i jeszcze ważniejsze – pod pokładem i pora na nas.

Do zobaczenia Rogoźnico!!!

DSC_3829.JPG


DSC_3830.JPG

maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 16.11.2022 14:37

Przepiękne chmury :hearts: Bardzo fotogeniczna pogoda się Wam trafiła :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 16.11.2022 20:35

Ładny spektakl na pożegnanie z Wami przygotowała Rogoźnica 8) szkoda tylko , że zbliża się najgorsza część urlopu . . .

:mrgreen: :papa:


Pozdrawiam
Piotr
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 16.11.2022 20:37

maslinka napisał(a):Przepiękne chmury :hearts: Bardzo fotogeniczna pogoda się Wam trafiła :D


Prawda???? Było pięknie :hearts: :hearts: :hearts: A groza tych chmur dodawała adrenaliny :mrgreen:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 16.11.2022 20:39

piotrf napisał(a):Ładny spektakl na pożegnanie z Wami przygotowała Rogoźnica 8) szkoda tylko , że zbliża się najgorsza część urlopu . . .

:mrgreen: :papa:


Pozdrawiam
Piotr


Piotrze - zbliża się najlepsza część urlopu, gwarantuję Ci :hearts: Wiem, że niby już z górki czasowo ale nie czas jest ważny tylko emocje. A te największe wciąż przed nami :oczko_usmiech:
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 17.11.2022 08:52

Te chmury wiszące nad lądem.....

Lepiej na nie nie patrzeć.

DSC_3831.JPG


DSC_3832.JPG


Frapa jeszcze pod niebieskim niebem.

DSC_3833.JPG


Ale miasto już nie.

DSC_3834.JPG


DSC_3835.JPG


20211007_085019.jpg


20211007_085035.jpg


Nad morzem też buro.

DSC_3836.JPG


DSC_3837.JPG


DSC_3838.JPG


DSC_3839.JPG


DSC_3840.JPG


DSC_3841.JPG


DSC_3842.JPG


Wiatr wieje bardzo delikatnie.

Właściwie ledwie płyniemy.

DSC_3843.JPG


DSC_3844.JPG


DSC_3845.JPG


Gdzieś daleko na morzu leje.

DSC_3846.JPG


DSC_3847.JPG


Dejwid staje za sterem.

DSC_3849.JPG


DSC_3850.JPG


A potem na chwilę Jola.

DSC_3851.JPG


Przed dziobem mamy Mulo a za nim deszcz.

DSC_3854.JPG


DSC_3855.JPG


Wypływamy z towarzystwa małych wysepek przy Rogoźnicy.

Widać, że tam daleko morze jest mocno pomarszczone.

Co nas dziś czeka?

DSC_3857.JPG


Te chmury wokół nie wyglądają dobrze.

DSC_3858.JPG


Powietrze zaczęło robić się lepkie, wilgotne.

Czuć było w nim wodę.

Na wszelki wypadek po kolei ubieraliśmy się w sztormiaki.

W samą porę – przeczucia jednak nas nie mylą.

Przyszedł deszcz.

Najpierw pojedyncze krople.

Potem trochę silniejszy.

Po chwili lało już tak, że widoczność spadła prawie do zera.

Zapaliliśmy światła nawigacyjne.

Mimo, że to poranek – wszystkie latarnie morskie zaczęły świecić jak w nocy.

Bo i widoczność była niewiele lepsza niż nocą.

20211007_104413.jpg


Jola dopadła znowu steru – więc stoi pod daszkiem.

Pozostali – mokną.

20211007_113704.jpg


Było ciepło tylko bardzo mokro.

Deszcz ciekł po twarzy co sekundę wpadając do ust.

Na zewnątrz stały szklanki – takie wysokie jak z ikei – w niecałą godzinę były pełne deszczówki.

Szok, lało niemiłosiernie.

Delikatny wiatr pozwalał płynąć.

I nagle w tym deszczu Kapitan oznajmił: tam coś płynie.

Delfiny!!!

Nie wyjęłam aparatu, mam tylko jedno kiepskie zdjęcie z komórki.

20211007_115150.jpg


Baraszkowały obok nas kilka minut.

Było ich chyba cztery, pojawiały się to tu, to tam aż w końcu odpłynęły.

A my zostaliśmy sami.

Na deszczu, w deszczowej mgle.

Jola stała za sterem dość długo ale Kapitan przezornie był cały czas obok.

I dobrze bo w pewnej chwili zupełnie bez żadnego ostrzeżenia dmuchnęło.

Bardzo dmuchnęło.

Kapitan zabrał Joli koło, ledwie skontrował Charliego uparcie stającego do wiatru.

A Jola tylko skomentowała: Kapitanie...ja siedzę a stoję...jak to jest?? Przecież nie piłam dziś cyca więc co się ze mną dzieje???

No tak, przechył był taki, że rzeczywiście ci co siedzieli to właściwie stali.

Teraz już widać było, że prognoza pogody na dzisiejszy dzień nie była pomyłką.

prognoza.jpg


Nieśliśmy grot na trzecim refie i kawałeczek foka i płynęliśmy przed siebie jak szaleni.

Słodka woda z deszczu wciąż bardzo intensywnie siekła nam po twarzach.

Całe szczęście bo inaczej bardzo by nas piekły od soli – bo co chwilę od dziobu fruwały bryzgi słonej morskiej wody.

Słonej ale niesamowicie ciepłej.

Przy chłodnym powietrzu i deszczu każdorazowe obmycie morską falą sprawiało wrażenie gorącego prysznica.

Nasz wiatromierz niestety nie działał.

Ale od czego mamy ręczny?

Złapałam go – trzeba sprawdzić co się dzieje w powietrzu.

Jest wietrznie.

wiatr.jpg


Dmuchało i nie zanosiło się na to aby miało odpuścić.
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 18.11.2022 08:55

Plan na nocleg tego szalonego dnia to Tribunj.

Mamy jeszcze ze 6 mil, przy tym tempie żeglugi max za półtorej godziny będziemy już przy nabrzeżu z ciepłą herbatą w dłoniach.

Nie powiem – przy moknięciu prawie od rana po głowie już chodziły myśli o gorącym napoju – choć zimno nie było, to raczej po prostu chęć wypicia herbaty z cytryną.

Ale trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Jeszcze trochę.

Poszłam za ster – Kapitan chciał trochę odpocząć pod pokładem i popatrzeć na mapę.

Mimo bardzo silnego wiatru (cały czas średnia prędkość wiatru była powyżej 30 węzłów, w szkwałach więcej - czyli cały czas 7 Beauforta) i niewielkich rozmiarów Charliego żegluga nie nastręczała absolutnie żadnych problemów.

Długi kil (2,2m), bardzo długa płetwa sterowa, dobrze dobrana powierzchnia ożaglowania sprawiały, że Charlie mimo bardzo głębokiego przechyłu (relingi co chwilę były bardzo dokładnie obmywane morską wodą) prowadził się niezwyke lekko.

Nie ostrzył, ster można było trzymać prawie jednym palcem.

Jak dobrze, że go mamy a nie hotelówę oceanisa, tamto badziewie dziś by nie płynęło.

To byłaby walka a nie radość z żeglugi w trudnych warunkach.

Stałam za sterem w maksymalnym skupieniu bo jednak nigdy nie wiadomo kiedy dmuchnie mocniej.

Trzeba wszystkiego pilnować.

Bryzgów wody i deszczu już prawie nie czułam – człowiek się szybko adaptuje do warunków wokół.

Jedyne co czułam to ekscytacja żeglugą.

Płynęłam tak może pół godziny, może trochę dłużej.

Załoga całkowicie wyluzowana prowadziła dysputy o gotowaniu, o przepisach, o pieczeniu ciast i takie tam.

Zero stresu czy marudzenia na niedogodności związane z deszczem i morską wodą na ubraniach.

Zbliżałam się do małej wysepki.

Nie chcąc tracić wysokości i iść za wyspę zawołałam Kapitana aby przyszedł na górę.

Trzeba było zrobić zwrot a nie chciałam tego robić tylko z Załogą.

Przy tym wietrze jaki nam dmuchał zwrot musiał być wykonany perfekcyjnie, bez łopotu żagla gdyż groziło to jego porwaniem.

Kapitan powoli ubrał się w sztormiak, założył szotówki, wyszedł na zewnątrz.

Z ciszy jaką miał pod spodem musiało Go nieźle owiać – ponad 30-węzłowy stały wiatr to nie zefirek.

Muszę powiedzieć, że zawołałam Kapitana w idealnym momencie.

W chwili gdy dziób przechodził linię wiatru na zwrocie Matka Natura spuściła na nas pierwszy podmuch, który absolutnie nie łapał się do mierzonych przez nas dziś prędkościach wiatru 8O .

Krzyknęliśmy we dwoje : zwijamy foka!!!

Raz, dwa i był już bezpiecznie zwinięty na sztagu.

Kapitan uruchomił silnik (mi nie pozwalał go dotykać z obawy przed ponownym rozładowaniem akumulatora), i natychmiast zrzuciliśmy również grota.

I rozpoczęła się najdziksza jazda w całej historii naszej żeglugi.

Jeśli wcześniej cały czas wiało ponad 30 węzłów to boję się myśleć jaką siłę miał wiatr teraz.

Chyba proroctwo z porannego słoika z numerem 10 nie było absolutnie na wyrost.

Wiatromierz nie działał a nie było możliwości wyjąć ręczny.

Wiatr zrywał grzbiety fal i niósł tę kurzawę po morzu.

Widoczności prawie nie było.

Mimo, że byliśmy między wyspami w ciągu 2-3 minut fale zrobiły się bardzo duże.

Dziób Charliego wspinał się na nie aby po chwili opaść rozbryzgując wodę wszędzie dokoła.

Najgorzej było z oddychaniem – stojąc za sterem nie miałam możliwości zaczerpnąć tchu.

Musiałam albo odwrócić twarz aby być tyłem do wiatru albo zakryć ją ręką i wtedy z trudem zaczerpnąć oddech.

Inaczej nie dało się.

No i sama twarz – woda niesiona przez wichurę – i ta z morza i ta z wciąż lejącego deszczu – uderzała nam w twarze dając odczucie wbijanych w policzki igieł lub czegoś bardzo ostrego po prostu tnącego nam skórę.

Potwornie bolało.

Sterowanie to była walka z wiatrem, falami, wodą, dzikim bólem i brakiem tchu.

A tu do tego wszystkiego jakiś duży statek gonił nas od rufy.

Powinniśmy byli ustąpić drogi ale w tych warunkach nie dało się.

Sternik kolosa widział co się dzieje i bez problemu zmienił swój kurs abyśmy my nie musieli tego robić.

Było to bardzo miłe z jego strony, dziękujemy.

Tak, prognozy zapowiadały borę ale do licha – nie aż taką.

To huragan!!!

Po pierwszych chwilach które potrzebowaliśmy do opanowania łodzi zaczęliśmy się zastanawiać co dalej.

Do Tribunj zostało nam niewiele ponad 4 mile.

Niby nie daleko.

Ale po pierwsze czy w porcie będą wolne miejsca?

Czy nie wygonią nas bo wszystko zajęte?

Niby tam jest też marina ale przy takiej borze absolutnie nie da się do niej wpłynąć, ona jest otwarta na borę wiec odpada całkowicie.

No i te cztery mile – czy silnik wytrzyma taka dzika jazdę pod wiatr?

I jak już w porcie odwrócić się rufą pod wiatr żeby zacumować?

Tego właśnie obrotu jak i potem jazdy rufą pod wiatr obawialiśmy się najbardziej.

Nie ufaliśmy naszemu małemu silnikowi za nic.

Obok jest Zlarin a w nim również duże nabrzeże.

Ale ono też otwarte na borę – odpada.

Kapitan wspomina o zatoczce na Tijat.

Tam były bojki i zatoka wydaje się być osłonięta.

Patrzy na mapę, na to gdzie jesteśmy.

Do zatoki mamy około milę.

Proszę Go aby przejął ster, też chcę spojrzeć na mapę.

Zerkam, wracam na górę.

Głośno się zastanawiamy.

A co jeśli bojek już nie ma?

Jeśli sprzątnęli je tak jak na Vrgadzie?

To będziemy martwić się później.

Decyzja: płyniemy tę milę i sprawdzimy zatokę.

Kiedy patrzę na Zlarin doświadczam ciekawego uczucia: pragnienie bycia w porcie, przy nabrzeżu jest ogromne.

Człowiek szuka bezpiecznej przystani.

Ale wiem, że to miejsce byłoby pułapką – przy tym huraganie nie ma absolutnie możliwości zacumować w Zlarinie, skończyłoby się to rozbiciem jachtu jak nie jakimś większym nieszczęściem.

Nie jest łatwo brnąć dalej w morze ale nie ma wyjścia.

Fale cały czas rosną a bora nie ma absolutnie zamiaru ustąpić.

Strasznie jestem ciekawa ile wiało i ciągle myślę co tam musiało się dziać skoro wcześniejsze 35 węzłów wydawało się jedynie delikatnym wiaterkiem???

Mijamy jedną wyspę lewą burtą, widać kawałek otwartego morza.

Po chwili już mamy kolejną wyspę na trawersie.

A przed dziobem niewyraźnie zaczyna majaczyć Tijat.

Jest już całkiem blisko tylko przez pył wodny niesiony wiatrem słabo go widać.

Muszę tutaj wrócić do mijanych wczoraj okrętów marynarki wojennej.

Myślę, że sytuacja w której się znajdowaliśmy wyjaśniła dokładnie ich szybkie płynięcie.

One po prostu uciekały przed sztormem.

Normalna praktyką jest, że gdy zapowiadany jest silny sztorm marynarka wojenna albo wychodzi w morze aby spędzić trochę niezbyt komfortowego czasu na wodzie albo jeśli ma taka możliwość – przestawia się w bezpieczne miejsce.

Takie działania mają uchronić statki przed ewentualnym uszkodzeniem ich w sztormowym porcie.

Oni uciekali, my – zmuszeni goniącym nas czasem zdania łodzi – płynęliśmy w borę.

Ale teraz nasze głowy zaprzątał tylko Tijat.

Jeszcze niecała mila...

Już tylko pół....

Widać zatokę, widać maszty....

Czy są bojki?

A jeśli tak – czy jest jakaś wolna???

Wpływamy w zatokę i nagle robi się tak cicho....i spokojnie.....względnie oczywiście....

Widzimy wolne boje.......

Ufff.....

Kapitan wybiera jedną w głębi zatoki.

Łapiemy ją z rufy.

Ja leżę na rufie z końcem cumy, mam ją przełożyć przez ucho, Dejwid będzie ją knagował na rufie.

Zrobione.

Stoimy.

Jesteśmy bezpieczni.

Jeszcze tylko zakładamy drugą cumę na bojkę, knagujemy ją porządnie na dziobie, możemy już zwolnić rufową, która miała nas po prostu na chwilę przytrzymać aby wiatr nie odepchnął nas od bojki w czasie wędrówki z cumą z rufy na dziób.

Dokładamy drugą cumę do bojki jako asekurację.

Dwie grube cumy wyłożone z dziobu powinny nas bez problemu utrzymać.

Oddychamy z Kapitanem głęboko.

To było najdziksze półtorej godziny w naszym żeglarskim życiu.

I daliśmy radę.

Jesteśmy z siebie dumni :oops: .

I z naszego maleńkiego Charliego też :idea:
Chris_M
Cromaniak
Posty: 1338
Dołączył(a): 12.07.2008
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) Chris_M » 18.11.2022 11:01

No to nieźle sobie podżyliście ;)

Wpływamy w zatokę i nagle robi się tak cicho....i spokojnie.....względnie oczywiście....

I to jest właśnie ta wspaniała chwila, która nagradza nam wszelkie poprzednie stresy!
mchrob
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1981
Dołączył(a): 06.10.2017
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) mchrob » 18.11.2022 16:59

Ale dynamiczny odcinek. Świetnie się czytało ;)
Sprawdziliście gdzieś później ile naprawdę było tego wiatru?
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 18.11.2022 18:39

Ale się działo! :o Świetnie opisałaś Waszą tytułową dziką jazdę i idealnie oddałaś emocje :D

Podobał mi się też spokój Załogi i zwyczajne rozmowy o wszystkim. Albo całkowicie Wam ufali, albo nie wiedzieli, z jak potężnym żywiołem się spotkali 8)

My też zazwyczaj pod koniec sezonu kajakowego ;) zaliczamy najbardziej hardcorer'ową wycieczkę, ale takich wyczynów na koncie nie mamy. (Trudno by było kajakiem ;)) Brawo!
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18689
Dołączył(a): 26.07.2009
Re: Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 19.11.2022 07:17

Zakończenie z przytupem :D pięknie opisane . Teraz rozumiem co miałaś na myśli pisząc , że " najlepsze przed nami " :mrgreen: :papa:


Pozdrawiam
Piotr
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Dzika jazda na dwa kabestany czyli Bałtyk na Adriatyku X2021 - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone