Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dziesięć Dni w Dolomitach

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 24.11.2013 16:18

a to ja napisał(a):Piotrze, Ziemia to ziarnko? Naprawdę nie więcej? :wink:

Witaj, Dorota :!:

Naprawdę nie więcej :) Popatrz, jaka mała - jak łatwo się znaleźć :wink:
Ogromnie się cieszę, że usłyszałaś "skrzypienie butów" :D

te kiero napisał(a):krowy ... chcące ośmieszyć wędrowców z całym osprzętem trekkingowo-wspinaczkowym

Dokładnie to spostrzeżenie przychodziło Wędrowcowi na myśl w tamtym momencie :)

mysza73 napisał(a):mam pewne obawy, że w następnym odcinku pomylicie ścieżki

:lol:

Kawa w tym miejscu smakuje wy-bor-nie 8)

travel napisał(a):Człowiek jest taki malutki wobec ogromu tych gór.

Dobrze jest czuć tą proporcję. Tym większa radość z obcowania z nimi. 8)

Bardzo mi się podoba "filozofia cyrkla" :) Także długość promienia mieści w moim przypadku większość zainteresowań. Aliści gdybym rzeczywiście mieszkał na północy Polski, musiałbym sporo ten promienń wydłużyć. Albo polubić latanie ... :?

Co do Alp Julijskich znam je tylko z przewodników i opowiadań kolegów. Ponieważ dokładnie mieszczą się w w/w promieniu cyrkla, od dawna czekają na swój czas. Wojtek doskonale utwierdza mnie, że warto czekać :)

Franz napisał(a):Nawet nie wiedziałem, że jest tak wysoko w skali trudności taksowana. Przeszedłem ją w ramach planu awaryjnego w dzień po spotkaniu z Mariuszem.

Nie będę ukrywał, że jestem zbudowany faktem, że Wędrowiec mógł Cię czymś zaskoczyć :wink: 8)
Na poważnie - żywo pamiętam ubiegłoroczną jesień, przygodę Mariusza i Twoje wówczas drogi. Pomogły mi podjąć decyzję.

tompie68 napisał(a):W Skandynawii też są ładne góry...

W Skandynawii są przepiękne góry :!: Miałem okazję je zobaczyć i nawet przez kilka godzin po nich powędrować. Są niesamowite, puste, ogromne - i niestety ... kosztowne :?

Pozdrawiam :)
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 24.11.2013 16:21

tompie68 napisał(a):
plavac napisał(a):Krówki, jak Wy stąd zejdziecie bez kijków? – pytał je retorycznie.

Bo to były krówki-alpinistki tylko dlaczego nie niebieskie.
travel napisał(a):Ciekawe co by zrobił jakby mieszkał na wybrzeżu i zwiedzałby głównie skandynawię :mrgreen:

W Skandynawii też są ładne góry tylko klimat może trochę za chłodny.
Pozdrawiam Tomek
PS. Faktycznie. Niebieskie są tylko te szwajcarskie.


Właśnie klimat za chłodny i pogoda nieprzewidywalna - ale widoki niespotykane :papa:
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 24.11.2013 16:33

Ach zapomniałam o specjalnych górskich krowach.Plavac miałeś szczęście ,że je widziałeś. Ja w Szwajcarii na wys. 2000m tylko je słyszałam (charkterystyczne dzwonki) i na nic się zdało tropienie ich po śladach ich kopyt i plackach :roll: Może to była górska fatamorgana :?: :?: :?:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 24.11.2013 16:40

travel napisał(a):Może to była górska fatamorgana :?: :?: :?:


Że niby Duchy Gór przyjęły postaci krów lub tylko dźwięki dzwoneczków ? :wink:

Może tak być. W górach wszystko się może zdarzyć ... :)
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 24.11.2013 16:50

plavac napisał(a):
travel napisał(a):Może to była górska fatamorgana :?: :?: :?:


Że niby Duchy Gór przyjęły postaci krów lub tylko dźwięki dzwoneczków ? :wink:

Może tak być. W górach wszystko się może zdarzyć ... :)


O Duchach Gór nie pomyślałam - zaczyna robić się strasznie :wink: . Swoją drogą jak tamtejsi pasterze znajdują te krowy :?:
tompie68
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 293
Dołączył(a): 04.02.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tompie68 » 24.11.2013 17:29

plavac napisał(a):i niestety ... kosztowne

Jak wszystko w Skandynawii.
travel napisał(a):Swoją drogą jak tamtejsi pasterze znajdują te krowy

Pewnie są tresowane i same idą grzecznie do domów.
Pozdrawiam Tomek
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 24.11.2013 17:42

Syn wszedł w skałę. O, fajnie jest ! – powiedział z uznaniem. Ale zróbcie odstęp na dwie kotwy, nie ma co deptać sobie po głowach. Pokonał sprawnie pierwszy fragment ferraty prowadzący kominem i zniknął za załomem.

Obrazek

Obrazek

Ruszyła Młoda. Tam, gdzie Młody dosięgał chwytów przewagą swojego wzrostu, ona musiała nadrabiać większą ilością sekwencji lub siłową wspinaczką z użyciem stalówki. Ruszył za nią.

Obrazek

Od razu poczuł, że będzie ciekawie. Skała była solidna, ale chwyty i stopnie trzeba było wyszukać, nie trafiały pod ręce i stopy bez zastanowienia. Wyszedł z trudnej rynny, na chwilę odetchnął, wszedł w trudny, a po chwili w bardzo trudny komin, przeszedł go już nieco dysząc i wtedy usłyszał – Ulka , podejdź szybko i uwolnij mi karabinki !!! Zatrzymał się, zadarł głowę i zobaczył Syna, zawieszonego na przewieszce, trzymającego się jedną ręką, a drugą usiłując w ekwilibrystycznej pozycji przepiąć karabinki, które hamowały dalszą wspinaczkę.
Młoda podeszła do kotwy i sama stojąc w niewygodnym miejscu, próbowała pomóc. Wędrowiec zobaczył, jak Synowi zaczynają drżeć ramiona (gdy Młoda siłowała się z karabinkami, trzymał się już chwytów obiema rękoma) i krzyknął – Złaź w dół ! Złaź, zrób miejsce! Szybko! Nie mam gdzie! - krzyknęła nerwowo, przywierając do skały. Młody ostatkiem sił zsunął się obok niej , znalazł jakiś stopieniek, potem drugi, nieco większy, zmieścili się oboje.

Obrazek

Obrazek

Popatrzył na kotwę. Szlak trafił, karabinki się spięły ze sobą! – rzucił zdenerwowany. Sorry, że krzyczałem na Ciebienic nie mogłaś zrobić. – przeprosił Młodą. Dasz radę iść ? – zapytał Ojciec. Tak, tylko chwilę odpocznę. Wisiałem tak ze trzy minuty. - odpowiedział. Potem relacjonował to tak : Idę, fajna wspinaczka, ostro, stromo, no to idę, idę i nagle – nie idę, ściana mnie odpycha. No to tak jak na ściance, chwyt, przechwyt, już prawie mam trudności za sobą, jeszcze tylko krok – i jak mnie nie zatrzyma lonża! Nie mam jak dosięgnąć karabinków, nie mogę długo utrzymać się na jednej ręce, może jak mnie Ulka uwolni, to zrobię ten krok –myślę sobie. Dalej sam widziałeś. Cholera, moja wina, zapomniałem przepiąć we właściwym miejscu. Dobrze, że zdążyłem zejść w ostatniej chwili...
Młody odpoczął, dokładnie obejrzał ścianę i wściekle zaatakował przewieszkę.

Obrazek

Tym razem zrobił to profesjonalnie i tak widowiskowo, że Ojciec zagadnął do niego w trakcie wspinaczki – Czekaj chwilę, zrobię Ci niezłe zdjęcie. W odpowiedzi zasypały go kilogramy mięsa a Syn zniknął za kolejnym załomem. Po co On wziął tyle tego jedzenia do plecaka... – uśmiechnął się nieco zawstydzony Wędrowiec. Starczyłoby na tygodniową porcję dla plutonu Kaiserjager ! No, przynajmniej pójdzie mu się teraz lżej. - próbował żartować . Ale nie było czasu na żarty, przewieszka czekała na Młodą.

Popatrz, jak zrobił to Jędrek. – starał się podpowiedzieć. Tu masz wygodny stopień, tu chwyt, potem lina, stopieniek, hak, znowu chwyt, noga na hak i już jesteś na górze. Spojrzała na niego z niepewnością w oczach. Dasz radę! - dodał jej otuchy. Weszła w ścianę. Spróbowała podpowiedzianej sekwencji. Doszła do połowy, ściana odepchnęła ją od siebie i Młoda zsunęła się po linie do punktu wyjścia. Strasznie trudno... - wymamrotała dysząc. Dasz radę? Nie miała zbyt pewnej miny, gdy odpowiedziała – Spróbuję. Wędrowiec odetchnął głęboko. Spróbuj po swojemu. Idź , jak potrafisz. Musisz poszukać swoich stopni, tylko dla Ciebie.
Ruszyła. Patrzył z podziwem.Tylko kobieta potrafi być tak gibka i tak wysoko unieść nogę!– pomyślał widząc, jak stawia stopę na wysokości swojego ucha. Siłowo to zrobiła, trochę brak jej doświadczenia, ale zuch dziewczyna!- ocenił jej przejście ciut sceptycznie, choć pełen uznania. Młoda gnana adrenaliną poleciała za Młodym w łatwiejszy teren, a on został sam. Nie widział ich, nie słyszał. Został sam na sam z najtrudniejszym w swoim życiu fragmentem skalnej ściany. Miała może 3 metry wysokości, może trochę więcej. No dobra, Staruszku. – powiedział do siebie. Nikt Cię nie widzi, idziemy bez finezji, siłowo, jeszcze trochę krzepy masz!
Co powiedziawszy, uczynił .

Ściana odepchnęła go po pierwszym przepięciu karabinków. Wiedział, że tak będzie, był przygotowany; oparł stopy na płasko, odchylił się od ściany, chwycił linę obiema rękoma i podciągnął na niej, jednocześnie robiąc pierwszy krok. Wtedy poczuł, że Ziemia przyciąga go mocniej niż zwykle. Ramiona radziły sobie z grawitacją, ale ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że przedramiona dostały dreszczy. Żeby to dreszczy, one dygotały! Odpadnę. – pomyślał. Pierwszy raz w życiu odpadnę … Ale się nie zabiję ! – powiedział na głos. A skąd to wiesz ? – zapytał się w myślach. Bo nie przelatuje mi przed oczami ani kawałek mojego życia! – ucieszył się niezmiernie. Tylko czarne płatki ... Ostatkiem sił postawił jedną stopę niżej, chwycił się haka, postawił jeszcze niżej drugą stopę, przepiął karabinki, chwycił się haka drugą ręką i wrócił do początku.

Przynajmniej nie odpadłem. To już coś. Ale jak ja to przejdę… – przygnębił się. Łatwo było radzić Młodej, jak się stało w tym miejscu. A teraz co … Medice cura te ipsum – kpił sam z siebie. Poczekał, aż serce przejdzie z cwału w kłus i wgryzł się w ścianę technicznie. Postawił lewą nogę na stopniu podpowiadanym wcześniej Młodej. Chwycił linę. Przepiął karabinki. Zobaczył po prawej niezły stopień i spróbował umieścić tam prawą stopę. Gdy tylko oderwał ją od podłoża, jego ciało odpadło od skały, ale utrzymał się na linie i zrobił piękne wahadło. Wycelował prawą stopą w stopień, którego wcześniej nie widział, lewą zadarł w górę i wklinował między linę a skałę opierając ją na haku, puścił prawą ręką linę i wyrzucił w stronę malutkiego chwytu, lewą nadal trzymał się stalówki. Zamarł. Jestem pająkiem. – pomyślał. I nie wiedziałem, że umiem robić taki szpagat. – zdziwił się niepomiernie. Dobra, potem będziesz sobie gratulować, ruszaj się ! – powiedział jego osobisty Anioł Stróż. Posłusznie zastosował się do dobrej rady i się ruszył. Odbił się z prawej stopy, chwycił linę prawą ręką i jak mucha zrobił dwa kroki po skale. Wyżej czekały już duże pewne chwyty i nowy hak. Stanął i popatrzył w dół, jakby nie dowierzał.

Obrazek

Przeszedłem Cię, die kraftraubende Uberhang...– szepnął. Prawdziwie kradniesz moc , nie ma w tym ani krzty przesady! Powiedz mi jednak, skąd mam ją teraz wziąć na dokończenie ferraty …

Obrazek

C.d.n.
Ostatnio edytowano 24.11.2013 17:55 przez plavac, łącznie edytowano 2 razy
mysza73
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13213
Dołączył(a): 19.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mysza73 » 24.11.2013 17:49

Ja wiedziałam, że tak będzie :roll: :wink: :papa: .
tompie68
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 293
Dołączył(a): 04.02.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) tompie68 » 24.11.2013 17:57

Ale dramaturgia. Jestem pod wrażeniem. Wędrowcze Twój opis więcej mówi niż te zdjęcia.
Pozdrawiam Tomek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 24.11.2013 18:06

Zaczynam nabierać szacunku do tej drogi. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 24.11.2013 18:19

Uff....... aż się spociłam ze strachu :| Toż to horror jeszcze brakuje tylko Ducha Gór :wink:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 24.11.2013 18:32

mysza73 napisał(a):Ja wiedziałam, że tak będzie :roll: :wink: :papa: .

Jestem coraz bardziej pewny, że byłaś tam obecna :wink: Kamuflaż musiał być doskonały, nie widziałem Cię ani razu 8O :wink:

tompie68 napisał(a): ...dramaturgia

Najlepsze scenariusze pisze życie ...

Franz napisał(a): Zaczynam nabierać szacunku do tej drogi. 8)

8) I znów Wędrowiec był przydatny :wink:

travel napisał(a):...jeszcze brakuje tylko Ducha Gór

On tam był cały czas :!: Wyczuwało się go każdym zmysłem. Najbardziej tym szósty. Najtrudniej - wzrokiem :wink:

Pozdrawiam :)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 24.11.2013 23:02

Skalne twierdze pozdrawiają:

P1820871.JPG


P1820903.JPG


P1820940.JPG
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 25.11.2013 00:12

Siedzieli na szczycie Col Ombert i pochłaniali kabanos generalski przywieziony z domu. Po przejściu Kaiserjägersteig należało się coś ekstra, to była prawdziwa walka, zasługująca na oficerskie szlify. Noblese oblige! Zrobili drogę w niespełna półtorej godziny. Byli z tego bardzo dumni, bo zmieścili się w czasie książkowym - pomimo tego, że każdy z nich dwukrotnie przymierzał się do przewieszki. Po jej przejściu czekały na nich jeszcze dwie kilkumetrowe bardzo trudne ścianki, jedna nawet leciutko przewieszona i ekscytujący trawers powietrzną półką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wędrowiec dobrze ocenił długość trasy- sił wystarczyło wszystkim do samego szczytu, na całe 290 metrów pionu. W połowie, na łatwym zboczu, odpoczęli kilka minut, wypili kilka łyków wody. Na jednej ze ścianek przytarł aparatem o skałę – kątem oka zobaczył, jak urwana osłona obiektywu szybuje w dół na piargi – postanowił odżałować i nie wracać po nią … To niewygórowana cena za przejście drogi – zgodził się ze swoim stróżującym Aniołem.

Obrazek

Z każdym kęsem odzyskiwali energię, z każdym łykiem ciepłej herbaty z termosu rozluźniały się mięśnie. Czekolada zwycięstwa miała cudowny smak. Świat dookoła zniewalał, rozleniwiał.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozmawiali trochę z jedynym turystą, który tego dnia towarzyszył im na ferracie, ale niemiecki nie był mocną stroną Wędrowca po takim wysiłku. Usprawiedliwił się nawet, co zostało przyjęte z pełnym zrozumieniem. Nie obyło się bez sympatycznej reakcji przy odpowiedzi na pytanie, skąd przybyli w Dolomity. Może to dlatego, że pamięć Jana Pawła II jest nadal żywa w schronisku Contrin? – pomyślał Wędrowiec. Jakie to miłe, że Jego portret wciąż wisi przy wejściowych drzwiach…

Widoki z Col Ombert działały jak narkotyk. Trzeba było dużej siły woli, by zarządzić powrót.

Obrazek

Co dopiero minęło południe, dzień był jeszcze długi, ale i było go czym wypełnić. Początek zejścia ze szczytu wymagał dużej ostrożności, bardzo stroma ścieżka zakosami sprowadzała z piarżystego po tej stronie wierzchołka na nieco mniej strome zaklęśnięcie ściany, coś jakby wielki żleb. Pośliźnięcie się w tym miejscu mogłoby skończyć się co najmniej solidnym potłuczeniem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ścieżka sprowadzała na urocze zielone hale. Przeskoczyli ze skalno-piarżystego świata wprost w krainę łagdności, tak piękną, że ocierającą się o kicz.

Obrazek

Może właśnie dlatego, żeby już nie było żadnych wątpliwości, Matka Natura postanowiła pozwolić przywitać się ze świstakiem. Najpierw usłyszeli świst, a potem zobaczyli stojącego i przypatrującego się im tłuściocha. Gdy tylko Wędrowiec zrobił mu portret (niestety, drżąca nieco po ferracie i pracowaniu kijkami na zejściu ręką ), tłuścioch zwolniony z obowiązku czmychnął do dziury.

Obrazek

Mariusz musiał mieć jakieś układy – wspomniał wirtualnego przyjaciela i jego świstaczą sesję z ciepłą zazdrością. Widzieli tego dnia wiele zwierząt – konie, krowy, na szczycie karmili wszędobylskie wieszczki , ale ten jeden pozujący świstak stał się symbolem dnia. Bo jak w znanym filmie, chcieli wpaść w pętlę czasu i pozostać tu, w bajkowym świecie.
Przed nimi rozpościerała się dolina Cirele i kocioł Sasso Vernale, tak już znajome. Zeszli na dno doliny, przekroczyli potok.

Obrazek

Obrazek

Po chwili siedzieli na werandzie schroniska, pili niezliczone ilości soku jabłkowego (i jedno małe piwo…) i żegnali się z dumnym Col Ombert.

Obrazek

Spędzili już w górach 6 godzin, ale nie był to koniec górskiego dnia. Prawie biegiem zbiegli szeroką drogą sprowadzająca doliną Contrin do parkingu w Albie. Na równym podłożu można było pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa.

Obrazek

Obrazek

Przy samochodzie wspomnieli ciepło Mamę Młodej, która podrzuciła im koszyk nektarynek – po biegu w dół świetnie gasiły i głód i pragnienie. Odstali swoje w korku w Canazei, szybko uzupełnili braki żywności w sklepie w Campitello - i już parkowali w Pera di Fassa. Mieli chwilę czasu na przepakowanie plecaków - i już jechali w wygodnym, klimatyzowanym busie. Wiózł ich w głąb doliny Valojet w masywie Catinnaccio. Wysiedli na końcu trasy, na hali Gardeccia. Była 18.00. Mamy stąd niecałą godzinę podejścia do rifugio Valojet. Tam śpimy – i być może dostaniemy coś ciepłego do jedzenia... – Wujka i Tatę nie opuszczały żarty. Szczególnie, gdy przyjdziemy mokrzy – dodał.

Obrazek

Od dwóch godzin niebo od zachodu zaciągało się chmurami, stalowymi, jednolitymi warstwami. Nie miał złudzeń, że trochę ich pokropi. Jak dotąd, prognozy pogody spełniały się co do joty. Na dziś wieczór zapowiadano deszcz. Na jutro zapowiadano słońce. Te chmury wyglądają tak sobie, ale pożyjemy, zobaczymy. – mruknął filozoficznie i ruszył.
Nie tylko on miał problem z pierwszymi krokami. Nogi były sztywne, ciężar plecaka nie ułatwiał im odzyskania elastyczności. W połowie drogi spadły pierwsze krople. Jakby nieśmiało, po chwili deszcz ustał. Wytrzymaj, Chmuro – prosił. Potem sobie pofolgujesz, wstrzymaj się jeszcze. Chmura biła się z myślami - to przez kilka minut chłodziła im zgrzane głowy, to zastygała w zadumie i gęstniała jeszcze bardziej. Przemieszczała się wówczas coraz dalej od Val Vajolet na wschód a od zachodu zaczął przezierać blady, ale jednak błękit. Ostatnie metry podejścia po zakosach szerokiej jezdnej drogi przerywali odpoczynkami. Podziwiał wtedy urok dolnego piętra doliny, choć w tonacji starych czarno-białych zdjęć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podziękował ładnie Chmurze, że ich oszczędziła i wszedł do schroniska.
Pokój czekał na nich, czekał też podpisany nazwiskiem Wędrowcy stolik z obiadem. Trzydaniowym, oczywiście. To tak się teraz nazywamy? – zakpił Syn, patrząc na ich nazwisko na kartce. Chcesz jeść? – ojciec rozwiał jego problemy. Jedli, aż im się uszy trzęsły, a deser rozanielił obie Młode Twarze.
Potem były jeszcze przygody z ciepłą wodą pod prysznicem (Wędrowiec był w swoim żywiole, umył się w zimnej!), z ładowaniem baterii w aparacie i telefonach, ale kto by się przejmował takimi problemami w Dniu Świstaka.
Wędrowiec wszedł do śpiwora i ... zasnął jak kamień. Śniła mu się przewieszka …

Obrazek

C.d.n.
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 25.11.2013 00:23

Franz napisał(a):Skalne twierdze pozdrawiają:
...


Dzięki. I dobranoc 8)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe

cron
Dziesięć Dni w Dolomitach - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone