Cima Ombretta Occidentale uśmiechała się do niego czarnymi oczami blisko stuletnich grot skalnych. Oczy były pełne melancholii, a sama Góra z tej strony emanowała spokojem i łagodnością - a przecież jej zachodnie oblicze pełne było hardości i strzelistości.
Tak to jest z kobietami – skonstatował Wędrowiec; wiedział o tym nie od dziś.
Kto zrozumie dwoistość kobiecej natury, przejdzie cało przez życie. – pomyślał filozoficznie a potem zadumał się nad losem żołnierzy, chłopców i mężczyzn, którzy marzyli o domowym rodzinnym cieple a zostawili swe życie na graniach Cime Ombrette…
Schodzili po piargu. Bardzo stromo . Tego Wędrowiec bał się najbardziej – zejścia. Wiedział, że na podejściu i podczas wspinaczki jego rzepki sprostają wyzwaniu – ale czy nie odmówią posłuszeństwa w zejściu ? Mocniej trzymał kijki , jeszcze uważniej stawiał kroki, chociaż mięśnie ud nie były tym zachwycone. By im ulżyć, spróbował zbiegać w drobniejszym piargu. Nauczył się tego szybko, zabawa była przednia, nogi nieco odpoczywały, trzeba było tylko wiedzieć, kiedy zacząć wyhamowywać pęd.
Tak zbliżyli się do uskoku skalnego nad Passo Ombretta. Przystanęli na chwilę, by podziwiać całą zachodnią ścianę Marmoledy i wielkie trzytysięczniki wschodnich Dolomitów – chmury rozstąpiły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Byli już jednak dość zmęczeni i bardzo spragnieni - mimo zapobiegliwości wzięli zbyt mało wody. Szybko pokonali uskok z pomocą stalowej poręczówki , kilka minut spędzili przy bivacco M.Dal Bianco – bardziej z ciekawości niż potrzeby odpoczynku – a potem czarnymi wulkanicznymi skałami zeszli na Passo Ombretta.
Passo Ombretta ! Wędrowiec zobaczył napis na słupku i "zapłakał ze wzruszenia". Rzecz jasna, były to symboliczne łzy spełnienia, oczy pozostawały suche i uśmiechnięte od ucha do ucha, bo tylko on wiedział, jakie skojarzenia ma dla niego to miejsce.
Wiecie, czemu się tak cieszę ? – zapytał Młodych, chichocząc.
Ja wiem – odparł Syn –
ale powiedz Młodej. Widzisz- wyjaśnił -
wielu z nas do Sali Tronowej na posiedzenie niesie ze sobą coś do poczytania. Gazetę czy książkę. Ja od wielu lat biorę Tkaczyka. I na "tronie" zawsze otwiera mi się na stronie 168, na opisie podejścia na Passo Ombretta . Wreszcie tu jestem ! - zaczął się śmiać serdecznie, a Młodzi przez grzeczność śmiali się wraz nim. Miał przecież ostatni zapas wody i ostatnie resztki kalorii …
Gdy zjedli resztki czekolady zwycięstwa i wypili resztkę wody, dał im pieniądze i pozwolił zejść własnym tempem do schroniska. Wiedzieli, że Wujek i Tata musi oszczędzać kolana, uzgodnili tylko, o której mają wyruszyć na poszukiwanie, jakby co. Pognali w dół, a on ruszył za nimi swoim bezpiecznym krokiem , co chwila przystając , by uchwycić każdą chwilę kończącego się, cudownego dnia w górach.
Patrzył na Forcella Marmolada i grań z niej biegnąca, którą przeszedł z synem przed 4 laty. Patrzył na wypływający spośród wielkich obłych kamieni potok, rozlewający się potem szeroko w Val Rosalia, podziwiając jednoczesną mocarność i delikatność natury.
Cieszyła go samotność. Słyszał swoje buty na ścieżce, swój oddech i od czasu do czasu szum wiatru. W połowie drogi usłyszał potok – napił się wody tak słodkiej jak nigdy dotąd ! Gdy dotarł do schroniska, Młodzi pogratulowali mu tempa, zdążyli co dopiero zamówić picie, także dla niego – zimne piwo było jak zastrzyk energii. Siedzieli przed schroniskiem, rozkoszowali się widokiem wspaniałego urwiska Góry, z którą jeszcze 2 godziny temu rozmawiali kilometr wyżej.
Góro wspaniała, dziękujemy za gościnę, pozdrów obydwie Siostry i Wasze koziorożce ! Pozdrowię – uśmiechnęła się Góra.
I miło było Was poznać ! -dodała , ale oni już tego nie usłyszeli, bo pędzili na trzydaniowy obiad i una grappa bianca …
C.d.n.