napisał(a) plavac » 02.03.2014 19:29
Ze śnieżnego oceanu wyrasta wyspa bezludna, Cima Rosetta.
Sterczy dumnie i zdaje się, że oprócz niej nie ma nic na rozkołysanej gładkiej bieli.
Ale czy rzeczywiście bezludna?
A kto to tam się wspina na szczyt, na rakietach, z kijkami w rękach, bez czekana ???
Przyjacielu mój, Szwagrze - jesteś niezłomny
Przyjaciel schodzi ze szczytu do górnej stacji kolejki, Wędrowiec z Synem do niej podchodzą ...
Panie w tym czasie na tarasie delektują się kawą i widokami.
Tak by się chciało umieć nazwać te kolejne wyspy widoczne na horyzoncie ...
Muszą pozostać nienazwane.
Minęło południe. Przed wejściem do wagonika kolejki ostatnie spojrzenie na falujące Altipiano.
Spojrzenie pełne zachwytu.
W dole San Martino di Castrozza, "rysunki naskalne" trasy biegowej, a nieco powyżej, po prawej stronie, Malga Ces, widoczna teraz w całej krasie; maleńka z góry a tak wielka z perspektywy "puchowej pierzynki"...
Nad nimi nieznana ale już przecież znana grupa górska Catena de Lagorai i ich najwyższy szczyt Cima d'Asta. Zaprasza na "kiedyś" ...
Zaproszenie zostało przyjęte
C.d.n.