dzień pierwszy 30.07...marnyDatę wyjazdu już dawno ustaliliśmy na 30 lipca, co prawda urlop mam dopiero od sierpnia, ale może się uda
jakieś 2 miesiące przed wyjazdem moja chrześnica wystrzeliła z informacją, że...29 lipca bierze ślub
serio?? dzień przed 1500 km bez noclegu??
planów oczywiście nie zmieniliśmy...pierwszy raz w życiu pojechałem na wesele samochodem i wróciłem po torcie, też samochodem
miałem spać do południa, start zaplanowany na 15.00...pospałem do 7 i za cholerę nie dałem rady dłużej, zespół napięcia przedwyjazdowego
Wozy przygotowane...
mieszkamy obok siebie, więc ze zgraniem nie było problemu. Nawet znajomi, którzy mieli z nami jechać zjawili się wcześniej
nie ma się co zastanawiać, ruszamy godzinę wcześniej...winiety naklejone, EKUZY, wojażery, zielone karty, lodówki, dokumenty, pieniądze, karty, okulary, materace,parasole...cała lista sprawdzona
3 rodziny, dziewięć osób i bagaże upchane w wieloryba i BMW szwagra...ruszamy
Tradycyjnie na Wrocław, potem w kierunku przejścia w Boboszowie, ale po kolei...droga do Wrocka minęła błyskawicznie, co nawet mnie trochę zaskoczyło, potrafimy ze sobą jeździć więc nikt za nikim nie czeka, nie zerka co sekundę w lusterka...znamy swoje możliwości...
Jakieś 40 kilometrów za Wrocławiem, szwagier lekko został z tyłu, droga jaka tam jest, każdy kto nią jechał wie, nie zawsze da się wyprzedzić, ok trzymam swoje i czekam, aż znowu pojawi się w lusterku...tymczasem dzwoni telefon : stań na stacji, ok...pewnie siku, albo może coś gorszego
za zakrętem pojawia się Orlen, staję w cieniu...po kilku minutach na stację wpada BMW i...staje...w pełnym słońcu, koło odkurzacza...
biegnę...
(ja) szwagier co jest ?
(sz) k...nie jedzie, daję gaz i nic...
patrzymy, macamy...odpalamy...odpala i zaraz gaśnie...szybki telefon do zaprzyjaźnionego agenta od ubezpieczeń i równie szybka decyzja...assisatance...na szczęście koło Wrocławia zawsze jest na czym oko zawiesić
po godzinie przyjeżdża rycerz w żółtym Renault, laweciarz
szybkie wyjaśnienie sytuacji, że wakacje, że 1500km, rycerz rozumie, zgłasza, że auto unieruchomione i zabiera się do pakowania...wyciągamy wszystko na trawnik przy Orlenie
ledwo wlazła, ale się udało...szwagier leci z laweciarzem do Wrocławia po wóz zastępczy a my zostajemy na stacji...
w nadziei, że nie będzie przejeżdżała akurat Straż Graniczna i nie weźmie nas za uchodźców
kilka kaw i hot dogów później zaczyna...padać
nie wiedziałem, że do Citroena mieści się tyle gratów
w międzyczasie poznajemy towarzysza niedoli, który jedzie do pracy do Wiednia i...też czeka na lawetę
trójkąt bermudzki jakiś czy co ???
po kolejnych dwóch godzinach pojawia się on, granatowy, kombi, zastępczy
zdjęcie pożyczone z neta, bo jakoś się nie załapał
ruszamy...ponad 4 godziny opóźnienia, o kosztach całej operacji nie wspomnę, żeby szwagrowi nie przypominać
na pytania o ubezpieczenie chętnie odpowiem, osiągnęliśmy bowiem level EKSPERT
Już wtedy, na tym Orlenie pośrodku niczego wiedziałem, jaki będzie tytuł relacji...jedziemy