Piotrek_B napisał(a):... ale w Turcji nie biorę kawy do ust
A ja brałem, ale, pisałem, na kolana nie rzucała.
Z tym, że piłem tylko "na wyjazdach", wszędzie miałem ze sobą czajniczek oraz paczkę naszej, dobrej, mocnej ...
Na szczęście, bo to co kupowaliśmy w sklepikach to takie sobie było.
Dobrą to chyba tylko w Stambule udało mi się spożyć.
Z drugiej strony, zmachany i niewyspany byłem. Mogło mi wszystko smakować.
A co wy z tym kardamonem?
Ja ledwo, i to nie zawsze, trochę brązowego cukru, czasami sypnę, a tu już któryś raz słyszę o kardamonie.
Niedaleko mnie jest taka knajpa - sushi tam podają, a nie kawę
- a właśnie "Kardamon" się nazywa.