Jadę na te targi.
Tam sobie pomacam.
A nie powinno być: większa lufa większy wór?
Zaraz, bo jakoś chaotycznie, ale, wiecie, że mam bujną wyobraźnię
i mnie Viola tym przedstawieniem rozkojarzyła
W każdym razie - Fuji - większy, poręczniejszy (zastanawia mnie to drugie pokrętło),
duża różnica kąta: i do pomieszczenia i do szczegółu.
Stabilizacja to na wdechu, jak pisze Muliness, za to, przy tak długiej ogniskowej
to nic nie da rady - artefakty muszą wyjść,
bo zawsze coś się po drodze zdarzy - nawet ruch powietrza będzie widać.
Za to, na połowie tego, to wychodzi, że powinno być jasno,
tak więc szczegóły w ciemnym kościele się złapie.
Co do ceny - Sony: 1400 + dodatkowy aku 200 + karta 200 = 1800
Do Fuji wszystkie dodatki mam, a w tym 1800 powinien się zamknąć.
Programy tematyczne i automatyka powinny wystarczyć żonie, natomiast Fuji
daje, jak mi się zdało, większą swobodę, gdybym chciał poeksperymentować
(testerzy zwracali na to uwagę - Sony nie pozwala za bardzo na tworzenie własnych wizji).
Dla porównania - podstawowy zestaw na pięćsetce, na kitach, żeby mieć to samo,
kosztowałby jakieś 3500 - 4000, ważył ze trzy kilo i mieściłby się w plecaku (najlepiej - tylko, że plecak to dodatkowe dwie stówki).
Tak w zasadzie, to ja to do Mariusza piszę i tak głośno myślę, więc proszę o wyrozumiałość za taki długi OT.
(ewentualnie korektę, jeżeli moje rozumowanie gdzieś źle poszło )
pzdr
PS już wiem, małżonka zażyczyła sobie jakąś kosmetykę czegoś tam,
więc i tak bym jej aparatu nie wcisnął