napisał(a) weldon » 06.12.2010 11:49
No, ale z redukcją to już w skrajnych warunkach ...
Pamiętam, jak kiedyś w taki dół wpadłem, że lewe tylne koło w powietrzu wisiało,
Nivą, ma się rozumieć, nie Santą
, to mnie na dwóch kołach wyciągnęło.
A jazda po bezdrożach była o tyle mało ciekawa, że się wjeżdżało i ... wyjeżdżało.
W Karwicy, niedaleko Prania, zdarzyło mi się raz przejechać pomiędzy kąpieliskami.
Trzeba tylko było drzwi zostawić otwarte, żeby woda się przelała.
Młody człowiek był, to takie pomysły miał.
A teraz ... stateczny, zrównoważony. Gdzie ja tam w wertepy się nadaję