Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dwie wyspy, dwa światy, dwa kolory (Lanzarote+Fuerteventura)

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59569
Dołączył(a): 24.07.2009
Re: Wielki seks w małym mieście.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.01.2011 23:50

Fatamorgana napisał(a):Najpierw napalona seksoholiczka mówi posapując temu kolesiowi, a za moment słychać, jak "babcia" woła do nich jeszcze głośniej- jakby sugerując lub przecząc co oni powinni robić i co on ma jej robić!!!

Jak to znajomość języków obcych może się czasami przydać. ;) :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008
Re: Wielki seks w małym mieście.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 03.01.2011 08:32

Fatamorgana napisał(a):...facet ma wyraźnie zmęczony głos-jakby mu ktoś struny ponaciągał...


Struny to bardzo delikatny narząd.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 17.01.2011 00:39

Wyjeżdżamy z miasta!
Obrazek
:wink:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 17.01.2011 06:38

Fatamorgana napisał(a):Wyjeżdżamy z miasta!


... i od razu dylemat: w lewo i wyjeżdżać, czy jednak w prawo, na małe co nieco ... :wink:
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 30.01.2011 14:45

Kurczę, gdzieś mi wcięło część tekstu z tego odcinka...

No nic, jeszcze raz.

Wtorek 21.09.
Po nocnych ekscesach nie mogłem być wyspany, ale determinacja wyruszenia z Arrecife sprawiła, że mimo wszystko trzeba było ruszyć.
Zszedłszy na dół do recepcji, zorientowałem się, że Franka nie ma, a jego zastępca, którego wcześniej widziałem, niezbyt umie po angielsku, lecz jak mu w "international language" powiedziałem, że dzisiaj nie dało się spać, to nagle roześmiał się od ucha do ucha i powiedział tylko jedną rzecz : "Brasillian"....
Achaaaaa!!!
To wszystko teraz jasne.
To była gorąca Brazylijka!
Stąd ten sportowy wymiar seksu.
One słyną z długodystansowego podejścia do miłości.
Nasłuchałem się w UK o tym niejedno.
Jeden z kolegów mojego kumpla tak ładnie "wpadł", że zachciało mu się gorącej Brazylijki i przez jakiś portal matrymonialny wyparzył gdzieś jakąś laskę. Nie wnikając w szczegóły powiem tylko cytując kolegę: "Jak zaczynał z nią to miał ponad 10.000 (funtów) na koncie. Teraz ma puste konto... i spory problem, bo loty do Rio kosztują..." :lol: :? :twisted:

No nic, zostawmy brazylijskie problemy zakochanym w Brazylijkach.

Ostatnie zakupy powodujące kolejne obciążenie i lecę po rower zanim zamkną na południową sjestę sklep TRIBIKE.

Rower już czekał, a chłopcy w przypływie hojności i przyjaźni polsko-hiszpańskiej dorzucili mi jeszcze kask.
Z tym kaskiem to było tak: najpierw pytałem czy jest obowiązkowy. Oni że niby nie, ale tak- czyli w praktyce- jeżdżąc po drogach publicznych trzeba go mieć i tylko od dobrego lub złego humoru policjanta zależy, czy się doczepi i walnie mandat za brak kasku czy nie.
(dosłownie sklepowy "Juanito" powiedział tak: "Jak on (glina) będzie miał zły dzień, albo pokłóci się ze swoją dziewczyną, to masz przepiep..ne.
Ale jak ma dobry dzień, to co najwyżej ci zwróci uwagę, ze powinieneś mieć"). O proszę! Jakie praktyczne porady! :lol: 8O :roll: :wink:
Wcześniej Frank z recepcji powiedział, ze jemu nic nie wiadomo o tym, aby kask był u rowerzystów obowiązkowy- zatem dwie sprzeczne informacje.
Ale że chłopaki ze sklepu byli lepiej obeznani- co szybko zauważyłem- to trochę się skrzywiłem, ze rower będzie goły- bez kasku, bez pompki, zestawu do łatania dziur...
No wiec wygrzebali gdzieś całkiem porządny kask i Fata mógł wreszcie ruszyć swe zasiedziałe i rozleniwione dupsko z Arrecife wyposażony w rower z uzbrojeniem. Umówiłem się, że jakby coś, to zadzwonię, ze zostanę dłużej.
(Cena wyniosła 9 EUR za dobę- kask dostałem gratis).
Napompowalim, ubralim, zapłacilim i zabralim rower na 3-4 dni
W tym czasie planowałem dokonać objazdu większej części wyspy korzystając co nieco z autobusów, ze względu na fakt, że część wybrzeża okazała się niedostępna dla rowerzystów lub zbyt trudna do przejechania z bagażem (wertepy, kamienistość szlaku i jego wąskość).
Niestety, jedna z tych części dotyczyła odcinka wybrzeża na terenie Parku Timanfaya, czyli tam, gdzie planowałem najciekawszą część brzegową...
Trudno. Ileż to razy trzeba było było zmieniać plany. A teraz mam zupełną swobodę w ich kształtowaniu i realizacji, więc dramatu nie ma.
Spodziewałem się zresztą, że na kompletnie nieznanej mi ziemi niejedno jeszcze okaże się inne, niż założyłem.

Niejedno okazało się oznaczać wiele....
Plan był taki: przejazd na samo południe wyspy, założenie bazy na kempingu (z netu wiedziałem o lokalizacji 3 jedynych campów na wyspie- oficjalnych i średnio-oficjalnych) w rejonie słynnych plaż Papagayo. Potem przerzut na północ wyspy- na drugą bazę przy plaży-cud Famara i zachodnim wybrzeżem i zwiedzanie wszystkiego co się da i następnie powrót środkiem do Arrecife.

Powodzenie planu opierało się na w miarę dogodnej lokalizacji baz (to dość dyskusyjne pojęcie, ale trzeba było tak planować, jak miejsca i odległości pozwalały) i sprawnie działającej komunikacji oraz ...kondycji rowerzysty i roweru.

Cóż, nadeszła godzina wyjazdu!
Wracam z kółkiem do Cardony a tu tymczasem od południa na zmianie jest już Frank i oczywiście temat natychmiast zszedł na wydarzenia gorącej nocy...
:lol: :wink:
I właśnie wtedy dowiedziałem się, że to była parka na jedną noc, że urządzili tu sobie schadzkę, ale i jeszcze coś- mianowicie owe kibicujące babcie, poskarżyły się w recepcji na te wszystkie nocne jęki rozkoszy i... opowiedziały z udawanym oburzeniem, jak to one dogadywały owej parce.
I Frank z rozbawieniem powiedział mi, że babinki w ramach kibicowania rzeczywiście przedrzeźniały okrzyki pary i komendy wydawane kochankowi przez Brazylijkę. Mówiły mniej więcej: "Tak, tak, rób jej to i to, ale nie tak tylko tak!" 8O :) :D :lol: :lol:

Uśmialiśmy się setnie. I wtedy powstało takie nasze określenie "uważaj na Brazyliską dziewczynę!" Jak taka będzie gdzieś w pobliżu, to strzeż się jej uwiedzenia bo cię zajedzie, lub nie śpij w pobliżu takiej, gdy ona jest z jakimś facetem, bo się nie wyśpisz... :wink:

Zebrawszy ostatnie przydatne info od Franka pożegnaliśmy się, zdałem klucze i powiedzieliśmy sobie już zaprzyjaźnieni- Adios!
Obrazek

Ale spodziewałem się, że jeszcze co najmniej raz tu będę. Nie mógłbym po prostu przed wylotem do domu nie odwiedzić tak pomocnego mi i sympatycznego tubylca. Frank w międzyczasie opowiedział mi sporo o sobie, o tym co robi, gdzie żegluje, pochwalił się, że jego syn akurat ma urodziny itd. Okazało się, że znamy te same miejsca w Portugalii i o mały włos nie widzieliśmy się w....Liverpoolu podczas Tall Ship Races (czyli światowego mityngu żaglowców, jaki odbywa się co roku w innym miejscu, a akurat i on i ja byliśmy w czasie tej imprezy w Liverpoolu właśnie).
Pamiętał, że potem była po raz pierwszy polska edycja- w Szczecinie.
Wydawało się to nietypowe, że oto taki Hiszpan z Wysp Kanaryjskich, mający tu całoroczne wakacje chciał się wybrać aż do Szczecina, umiał wymówić w miarę poprawnie te nazwę i jeszcze orientował się co nieco gdzie jest Kraków i że mamy kawał morza. Wszystko dzięki interesowaniu się turystyką, żeglarstwem i internetem, gdzie można znaleźć mnóstwo wiedzy.

Oki, Frank: do zobaczenia za kilka dni- przed rejsem na Fuerteventurę!
Obrazek
Bagaż mam cholernie ciężki. Za ciężki na rowerowanie!
Plecak wyładowany na kilkanaście kg. Wyjmuję więc namiot (mój ruchomy hotel jednogwiazdkowy) i przypinam go paskami do kierownicy. Ale reszta... niestety na plecy!
Nie mam bagażnika, nie ma uchwytów- nie ma typowego zestawu trekkingowego, ponieważ na niewielkiej wyspie nie przewiduje się wypraw rowerowych na ciężko.
Jakoś muszę sobie z tym fantem poradzić.
I jeszcze ta ciepłota...
Ostatni rzut oka na Cardonę- mój dom w te kilka dni:
Obrazek


Siadam i... rzuca mną na boki!
Kurde, wychodzi brak wprawy. Ostatni raz obładowałem siebie i rower w podobny sposób (ale z bocznymi sakwami!) jakieś 15 lat temu!
Człowiek im starszy, tym ma głupsze pomysły- pomyślałem w duchu....
:lol: :) :roll:
Aleja wylotowa z miasta. Dwupasmowa szosa (nie mająca statusu autostrady, wiec mogę nią jechać- to ważna uwaga podpowiedziana przez chłopaków ze sklepu) jadąca prosto na zachód w góry.
Na ostatnim zdjęciu- tym powyżej widać właśnie jej początek.
W prawo odchodzi ulica, gdzie jest sklep Tribike - widać go na rogu, więc jak ktoś będzie chciał skorzystać, łatwiej znajdzie.

Wyjeżdżam z miasta. Jednak już na pierwszym podjeździe na wiadukt wgniata mnie w asfalt. Cholera!!! Za ciężki plecak dusi mnie i moją bidną przeponę.
Coś trzeba zrobić, bo nogi niewprawione nie dają rady i zaraz pojawią się zakwasy.
Zatrzymuję się po ok. kilometrze. Ufff! Już cały mokry.

Obrazek
Jak to kurde poukładać, żeby odciążyć plecy!? Bo jak tego nie zrobię, to chyba wrócę z tych wakacji z garbem na plecach!

:roll:

Potem dalej i znowu po kilometrze postój- ale teraz droga prowadzi już tylko pod górę!
Nie tak stromo, ale równomiernie pod górę, tyle że szosa niemal idealnie gładka. Okolica ponura przez ten księżycowy krajobraz. Zakurzona, kolorowa i upalna. Zero cienia, zero drzew i zero chłodu.
Obrazek

Łeb nabrzmiewa od wysiłku, d... odgniata się na małym i nieprzystosowanym do takiej wagi (korpus człowieka i plecak!) siodełku... W pobliżu warczą silniki- to tor kartingowy. Jakaś wielka ciężarówa z pobliskiego kamieniołomu ciągnie za sobą warkocz kurzu niczym ogon za kometą. Fuuuuj! Prosto na mnie to leci...

Cumuję na stacji benzynowej i kupuję colę, bo inaczej mnie w tym upale szlag trafi.
A tu jak na złość dalej pod górę...
Ostatnio edytowano 01.02.2011 23:18 przez Fatamorgana, łącznie edytowano 1 raz
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59569
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.01.2011 16:32

Fatamorgana napisał(a):Niestety, jedna z tych części dotyczyła odcinka wybrzeża na terenie Parku Timanfaya, czyli tam, gdzie planowałem najciekawszą część brzegową...

Na tym fragmencie spotkałem wędrowca z pełnym ekwipunkiem na grzbiecie. Oczywiście , pieszego wędrowca. Na rower to chyba tylko najwięksi zapaleńcy mogliby sie tam wybrać. Przy czym - nie wiem, czy by to było zgodne z parkowymi przepisami. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 31.01.2011 01:27

No właśnie by nie było i dlatego musiałem zrezygnować z tego odcinka- a co za tym idzie- ponownie zrewidować plany. :?
agniecha0103
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 555
Dołączył(a): 30.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) agniecha0103 » 01.02.2011 22:34

Oj Fatamorgana ty to masz przygody!
Świetnie się czyta.
Pozdrawiam Agniecha.
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 01.02.2011 23:14

Jeśli masz na myśli poprzedni odcinek, to ...raczej oni mieli przygodę- ze sobą. :lol: :lol: :wink:
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 01.02.2011 23:24

Kurde ... taki reporter a tak mało fotek ... :(
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 02.02.2011 06:44

Crayfish napisał(a):Kurde ... taki reporter a tak mało fotek ... :(

Spokojnie.

Poczekaj na jakieś wydarzenie, imprezę, uroczystość ... :D
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 02.02.2011 09:59

Crayfish napisał(a):Kurde ... taki reporter a tak mało fotek ... :(


Kurde, ale zrzędzisz... :D :wink:

To co najlepsze - jeszcze przed nami. Jeszcze się nasycisz do woli.
Akcja rozwija się powoli, ale nieuchronnie.
Każda dłuższa opowieść żeby była kompletna musi zawierać i te ciekawsze- ilustrowane- bo najlepsze - opisy i te będące wstępem do nich- których szczególnie ilustrować nie warto.
ANITA:)
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 798
Dołączył(a): 07.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ANITA:) » 11.02.2011 20:15

Na Fuerte lecimy w marcu dlatego bardzo ciekawa jestem c.d. tej opowieści :)
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 11.02.2011 20:20

ANITA:) napisał(a):Na Fuerte lecimy w marcu dlatego bardzo ciekawa jestem c.d. tej opowieści :)

Kurde ... on to pisze w cyklach miesięcznych ...

Może się jeszcze na jaką jedną zwrotkę załapiesz, ale by nie liczył na więcej :D
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 11.02.2011 21:04

Fatamorgana napisał(a):Akcja rozwija się powoli


Święta prawda. :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Dwie wyspy, dwa światy, dwa kolory (Lanzarote+Fuerteventura) - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone