napisał(a) Fatamorgana » 29.12.2011 12:32
El Golfo- ciąg dalszy.
Rzut oka na "wieś" za nami.
Takie spokojne, poranne klimaty beztroskiego życia- zero ruchu (nie to co u nas- rano wszyscy lecą po bułki...), ani żywego ducha.
Zapili ci mieszkańcy wczoraj czy co?
Póki jesteśmy tu sami- sycimy się oglądaniem wszystkiego, ale Wojtkowi jeszcze mało i schodzi na sam dół poza barierkę ograniczającą ruch.
No ale skoro żadnego ruchu nie ma...
Zresztą.... nawet na zdjęciu widać, że w dół niepisaną ścieżką wiodą liczne ślady stóp, także zakaz przejścia jest iluzoryczny.
Ja rezygnuję z pójścia nad owe "zielone oczko", jako że w tym świetle ta zieloność jest wyprana z koloru a poza tym, widok na ten kawałek wody jest mi doskonale znany z pewnego zdjęcia zamieszczonego w "Podróżach" w 2000r. także wiedziałem czego się spodziewać.
Natomiast nie wiedziałem co jest po drugiej stronie laguny a tam podjechaliśmy wczorajszego wieczora, aby zobaczyć gdzież to kończy się droga i na czym. Kończy się pod potężnym nawisem skalnym pod którym jest parking. Postanawiamy tam podjechać dzisiaj- zaraz jak tylko obejrzymy tę stronę. Poza tym, mnie kusi z bliska przyjrzeć się tym formacjom sera szwajcarskiego na stoku krateru....
Z tej strony też jest ciekawie- kolorowo i półpustynnie...
ale... po tamtej formacje skalne muszą być o wiele bardziej fantazyjne- widziałem to na tle ciemnego nieba wczorajszego wieczora.
No i jak to wszystko wygląda z tamtej strony- ta samotna skała- żółty kloc- która stoi na środku zatoczki też prezentuje się okazale.