Odcinek jedenasty cdPo opatrzeniu ran małż stwierdza ,że nie ma potrzeby jechania do Visu szukać pomocy medycznej.
No i dobrze
Więc zamiast do Visu jedziemy do Rukavca .
Na miejscu parkujemy między plażami Srebrną i Teplušem.
Wybieramy Srebrną. Dojście do Srebrnej nie jest w ogóle trudne ,jednak małżowi po drodze dokucza rana na łydce i jak dostrzega majaczący bar między drzewami to od razu wraca mu humor
Jedna podchodząc bliżej rzedną nam miny , bo okazuje się ,że plaża jest bardzo zaludziona, w dodatku z piramidami plastikowych leżaków przygotowanych do rozłożenia. W dodatku na plaży wieje jak kieleckim . A wiatr jest dość zimny i w cieniu nie ma mowy o siedzeniu tylko w stroju kąpielowym. Chcę iść dalej na małą Srebrną, ale obecność baru i boląca noga małża przeważają szalę
Zaraz po rozłożeniu bambetli plażowych małż udaje się do baru po trunek na wzmocnienie
A ja tradycyjnie trochę focę
Plażowy stwór
Leżaki
Ale przy odrobinie kombinacji można zrobić to zdjęcie bez leżaków
Lekko przygrzana ,postanawiam się wykąpać. Na pewniaka wchodzę do wody , a tu zonk
Woda jest zimna - na pewno poniżej 20 stopni. A ponieważ 20 stopni to dla mnie absolutne minimum to szybko rezygnuję z kąpieli
Po jakimś czasie namawiam małża na spacer w kierunku plaży mała Srebrna po wygodnych płaskich skałach.
Widoki są cudne.
Bunkier po drugiej stronie zatoki
I mała Srebrna z daleka - tu jest niemalże pusto
Dalszego spaceru małż odmawia. Sama dalej nie idę bo im dalej od Srebrnej na skałkach opala się coraz więcej osób bez ubrania.
Wracamy do tłumu na Srebrnej
Srebrna w tej odsłonie nie ma dla mnie za grosz klimatu
Nawet kamienie mają za mało dziur
Ale kręcąc się po plaży wśród białych kamieni dostrzegam jeden ciemnoszary. Biorę go do ręki i okazuje się,że jest bardzo lekki.
To pumeks
I na pewno przypłynął tu z Kamienicy.
Po południu w drodze powrotnej z plaży zatrzymujemy się w Podšpilju w rekomendowanej przez Katerinę konobie Gušti Poja. Jest 15.30 ale lokal w niedzielę otwarty jest od godz.11 , co w przypadku konoby jest rzeczą niespotykaną
.
Lokal jest bezpretensjonalny i swojski, jakby trochę z innej epoki.
Budynek okok
i coś jakby wc
Siadamy przy stoliku na zewnątrz i czekamy na obsługę. Obok nas przy 2 stolikach biesiaduje grupka Niemców.
Czekamy i czekamy. W końcu wchodzę do środka a tam pusto
Głośno mówię : Dobar Dan !
Po chwili z zaplecza wychodzi na moje oko zaspana kobieta . Proszę po chorwacku i angielsku o menu. Na to ona mówi ,że menu nie mają i żeby wybrać sobie potrawy z oferty dnia, która wypisana jest na lustrze na zewnątrz budynku.
Jestem zaskoczona , bo pamiętam zdjęcia menu z relacji Kateriny
Przychodzi kelner. Za dużego wyboru nie ma. A małż bardzo chciał nadziewaną paprykę z grilla. Zamawiamy zupę rybną i z cukinii, patakenjace, czyli polentę z salsą pomidorową i jajkiem sadzonym, białe wino i sok lawendowy a na koniec ciasto czekoladowo-pomarańczowe. Bardzo długo czekamy na zamówienie . Podczas tego czekania wchodzą nowi klienci - widać ,że to miejscowi i dostają jelovniki
Proszę kelnera o wyjaśnienie ale nie potrafię się z nim dogadać. Pytam czy jest nadziewana papryka, odpowiada ,że jest i czy chcemy jeszcze tą paprykę. Teraz to już nie chcemy, bo i tak nie zdołalibyśmy tego wszystkiego zjeść
Tragedia jakaś
Pili coś, czy co
Na plus mogę powiedzieć ,że wszystko było bardzo dobre i tanie, ale niesmak pozostał
Najedzeni po uszy wracamy do Komižy.
Oczywiście małż robi sobie sjestę a ja odkrywam ,że z naszego balkonu widać kościółek na szczycie góry Hum:
Pogoda zaczyna się zmieniać.Dalej mocno wieje, ale przejrzystość powietrza spada i zaczyna się chmurzyć.
A my na kolejne dni mamy w planie wycieczkę do słynnej Błękitnej Jaskini na wyspie Biševo.
Po 18 idziemy na rivę.
Miejscowe rękodzieło - oryginalne magnesiki na lodówkę
W Komižy są co najmniej trzy agencje zajmujące się organizowaniem wycieczek do Błękitnej Jaskini.
Doskonale pamiętam relację Kateriny opisującą rejs na wyspę słynnym podskakującym ribem
Szukamy więc agencji oferującej rejs zwykłym stateczkiem.
W końcu trafiamy na taką agencję. Znajduje się na początku ulicy Ribarskiej .
Jednak Pani w biurze mówi ,że jutro też ma mocno wiać i prawdopodobnie rejs się nie odbędzie. Prosi nas tylko o numer telefonu i jakby co będzie dzwonić rano.
W drodze powrotnej na rivie spotykamy znajomych małża z nurkowania i siadamy w barze na drinka . Od nich dowiadujemy się,że dziś jest wyjątkowy dzień bo wieją 3 wiatry : jugo, bora i mistral a w nocy może być burza. Co tam wieje to nie wiem , ale podczas dnia pogoda na pewno się zmieniała .
A w drodze powrotnej do apartmana widzimy ,że nadciąga coś strasznego