To jeszcze nie koniec ...
odcinka dziewiątego Moje wpatrywanie się w falkuše brutalnie przerwało burczenie w brzuchu.
Całkiem zapomniałam ,że nie jadłam jeszcze śniadania
Czas wracać.
Robię zakupy w spożywczym oraz kupuję małe co nieco w cukierni
Zaglądam jeszcze do informacji turystycznej , gdzie zaopatruję się w niezbędne mapki i foldery.
Błądzę trochę po uliczkach, aż prawie włażę na czyjeś podwórko.
Tu trafiam na polowanie
Kot zasadza się na motylka:
na szczęście motyl jest szybszy
Po chwili jestem na Matije Gupca, gdzie trafiam na kolejnego strażnika ulicy.
Musi być z niego niezły zawadiaka
I najwyraźniej jest zainteresowany zawartością mojej siatki
przymila się:
a na koniec bezczelnie pakuje mi się na kolana, a za czysty nie jest
Przy Matije Gupca jest paskudny blok a przy nim kwietniki.Blok nie wart jest uwiecznienia na zdjęciu, ale stojące przy nim kwietniki już tak
I patrząc na nie można się domyślić jak wygląda ten "apartamentowiec"
W apartmanie zjadam małe śniadanko .Potem zabieram plażowy majdan i udaję się w jednym słusznym kierunku: Kamenica
Zabieram też ze sobą skarb dla Kateriny, który zamierzam dziś ukryć.
Po drodze robię kilka zdjęć komórką . Jakieś dziwne kolory na nich wychodzą
Dziś jest wyjątkowo gorąco i rozkładam się pod daszkiem nieczynnego jeszcze Snack and Grill Baru .
Zasiadam na leżaczku, rozglądam się dookoła i nagle kilka metrów od siebie na murku widzę 2 pary butów do wody.
Myślę sobie : "Takie same jak nasze".
I nagle przypominam sobie ,że wczoraj po powrocie z plaży żadnych butów nie suszyłam
Kurczę , przecież to są nasze buty
Bezpiecznie tu sobie przenocowały
Trochę czytam, trochę pływam a potem w pobliżu plaży ukrywam skarb dla Kateriny.
Bardzo się staram ukryć go tak by przetrwał prawie trzy miesiące. Miejsce ukrycia jest dość trudno dostępne
I w dodatku jeszcze ta agawa. Nie wiedziałam ,że ma takie ostre kolce
Niestety przekonuję się o tym boleśnie
O 14 ewakuuję się z plaży .
Droga z plaży wiedzie wzdłuż nieczynnej fabryki konserw.
Ściany fabryki i nie tylko opanowała radosna i poważna twórczość:
14 to nie jest dobra pora na łażenie po słońcu. Czuję się jak kiełbasa nad ogniskiem
W dodatku za każdym razem robiąc zdjęcie muszę zdjąć ciemne okulary i kończy się to potokiem łez i siąpiącym nosem
I już jestem pod domem , zadowolona ,że zaraz znajdę się w zacienionym i klimatyzowanym pomieszczeniu.
Otwieram furtkę.... i dostrzegam Kapetana w jego świątyni dumania
Przypomina mi się jego porysowany samochód. Zagaduję i przepraszam.
Kapetan uśmiecha się i mówi : "No problem , it's only car".
Oddycham z ulgą.
Rozmawiamy jeszcze z pół godziny.
Pokazuję mu mapkę Visu i półwysep Stupisce, gdzie znajdują się pozostałości militarne. Pytam się czy można tam bezpiecznie dojechać samochodem drogą koło wysypiska śmieci, bo nikt nie chce nam wypożyczyć skutera na szutr. Stanowczo odradza nam jazdę samochodem i nie może uwierzyć ,że nie chcą wypożyczyć nam skutera. Obiecuje to załatwić, ale ostatecznie też mu się nie uda
Opowiada,że kilka lat temu był na jakimś zjeździe kapitanów w Świnoujściu i nie mógł zrozumieć dlaczego wszyscy mówią tam po niemiecku. Tłumaczę ,że Świnoujście to teraz mekka niemieckich turystów
Rozmawiamy jeszcze o nurkowaniu małża i okazuje się ,że Kapetan zna szefa bazy nurkowej w Visie.
Kapetan najwyraźniej przyzwyczajony jest do palącego słońca, ale ja w pewnym momencie zaczynam się czuć słabo
W końcu mówię mu ,że muszę się schować, bo jeszcze chwila na tym słońcu i zaraz zemdleję. W dodatku zdejmuję okulary i pokazuję załzawione oczy.
Musiałam wyglądać strasznie , bo jego mina była bezcenna
Małż wraca około 16 . Okazuje się ,że podczas nurkowania zgubił zapasową rurkę i w dodatku zapomniał zabrać z bazy swój certyfikat. Mówię mu ,że w końcu trzeba będzie coś zobaczyć na wyspie i przy okazji odbierzemy jego certyfikat. Ale jak tu zwiedzać coś w tym upale
I znów pojawia się Kapetan , który na pokrzepienie częstuje nas białym chłodnym winem.
Po nurkowaniu małż jest wykończony . Na obiad robię jajecznicę.
Potem sjesta . A wieczorem idziemy zobaczyć pobliski samostan.
Po drodze trafimy na tablice poglądowe Viskiego Geoparku
To co widać na zdjęciu wydaje się być worem natury.
Nic bardziej mylnego- jest to dzieło ludzkich rąk.
Już wkrótce zobaczymy to na żywo.
Oczywiście kościół o tej porze jest zamknięty
Sporo tu jaszczurek
Podziwiamy widoki
zaglądamy na cmentarz z niezgorszymi widokami
i z taką ciekawostką
W drodze powrotnej zrywam kilka dojrzałych fig prosto z drzewa i znajduję takie ogłoszenie- może ktoś będzie chętny
i jeszcze ciekawy pomysł wykorzystania starych kaloszy
Tego dnia kolacja była bardzo lekka i składała się z zerwanych wcześniej fig oraz kupionych rano w cukierni kolačy od rogača czyli ciastek z mąki z drzewa świętojańskiego
Laku noć