18.08.2009 WtorekDwa lata temu, podczas pobytu na wyspie Hvar wybraliśmy się na kilkugodzinną wycieczkę na drugą stronę wyspy. Tą stronę za tunelem. Wtedy zauroczyliśmy się widokami jakie tam były i obiecaliśmy sobie, że jak będziemy tutaj następnym razem, to jeden dzień przeznaczymy na plażowanie w miasteczku Sv. Nedjelja. Tak też zrobiliśmy.
Zaraz po śniadaniu pakowanie rzeczy na plażę i w drogę. Do tunelu Pitve droga wąska i kręta, nie raz i nie dwa musimy wracać się do mijanek, żeby przepuścić samochody jadące z naprzeciwka.
Wreszcie jest tunel
Jadąc jak zwykle czuję się nie swojo, całe szczęście, że to nie ja prowadzę
Za tunelem widoki powalają, ale skupiamy się na drodze, bo jest tutaj nieźle zakręcona
Parkujemy niedaleko...
... i idziemy szukać miejsca na leżenie plackiem przez następne kilka godzin
Plaże są ładne, ale zapełnione. Idziemy i idziemy po skalistych brzegach, aż tu nagle ukazuje nam się półka skalna, idealna do leżenia... tylko dlaczego tutaj jeszcze nikogo nie ma?... podchodzimy bliżej i już wiadomo... z półki da się wskoczyć do wody, ale wyjść już jest bardzo trudno... Oczywiście nie nam
Ale miejsce jest boskie, w prawo nikogo,
,w lewo nikogo.
Można skakać, bo od razu głęboko.
Tutaj moje wejście nurkowe
A tutaj już w wodzie
Po prostu pięknie. O o o bo jeszcze nic nie napisałam o tym co pod wodą...właśnie tam najbardziej żałowałam, że nie mamy aparatu do podwodnych zdjęć. Dno niesamowite. Jakieś zatopione głazy, mnóstwo ryb i i i po prostu dla nas bomba bombowa
I tak siedzimy, raz woda, raz ręcznik. Do jedzenia mamy rogaliki z czekoladą, które zaraz zjadamy, arbuza, winogrona... pożywienie bogów
Po nurkowaniach wzbogaciliśmy się o kilka bardzo ładnych muszelek, nowy ciężarek wędkarski i nóż z czerwoną rączką
W pewnym momencie ruch po prawej, jacyś wędkarze i to profesjonalni, bo wędkowanie zaczynają od otwarcia piwa i zrobienia paru łyków
Po chwili jeden rezygnuje i już tylko popija przyglądając się koledze
W drodze powrotnej za tunelem kupujemy wina u tego samego Pana, co dwa lata temu, rozgadany jest jak wtedy
Po trzy butelki białego i czerwonego, to już na prezenty
W drodze powrotnej postanawiamy wstąpić jeszcze po drodze do St. Gradu, właściwie w ogóle nie było po drodze, tylko 6km w drugą stronę, ale co tam
Głównie chodzi mi o targ z owocami, wiem, wiem, że drogo i że na oko ważą, ale jakoś tak ze straganu mi się owoców zachciało
I Panowie grający w kule:
Wracamy na camp, z szybkiego prysznica nici, jest kolejka, po raz pierwszy. W końcu czyści i pachnący zasiadamy do kolacji.
Dziś grill... aż mi teraz ślinka cieknie