Witam wszystkich.
Być może komuś się przydadzą informacje na temat mojego tegorocznego urlopu.
Wyjechaliśmy 15 sierpnia ok 7 rano z Krakowa. Pierwotny plan był taki aby jechać przez Słowację - Austrię - Słowenię (omijając autostradę)- a potem autostradą chorwacką do m. Karlowac, następnie zjazd na południe i jazda w strone Plitvickich Jezior. W sumie pierwszego dnia zrobiliśmy ok 950 km, nocleg znaleźliśmy parenaście km na południe od m. Karlovac. nie wiem jak się to udało ale zapłacilismy za 8 osób 60 euro. Fakt, warunki nie były jakieś rewelacyjne ale było się gdzie umyć no i można było spokojnie przespać noc nabierając sił przed następnym dniem na który zaplanowaliśmy 6 godzinną trase po parku narodowym. W Plitvickich Jeziorach zameldowaliśmy się następnego dnia ok 10, przy bramie nr 2. Po drodze w m. Slunj w banku można wymienić euro/złotówki/dolary.../na kuny. Na wcześniejszą autostradę kupiłem kuny w Polsce, ale chyba można było płacić kartą.
Pogoda nas nie rozpiszeczała, było ok 20 stopni, troche pochmurno, ale przynajmniej nie padało(rano ok 8 jeszcze całkiem sporo kropiło) ani nie dogrzewało jak np na Korculi gdzie było ponad 40 stopni.
Cena wejściówki do parku to 110 kun, płatne tylko w ich walucie - nie można w euro.
W sumie trasa zajęła nam ok 5h spokojnego spacerowania z licznymi przerwami na zdjęcia (podczas całego wyjazdu sam napstrykałem ok 800). Resztę dnia spędziliśmy na dalszej drodze na południe do miejscowości Klek gdzie planowaliśmy spędzić pierwszy tydzień pobytu.
Droga dość dobra, autostrada równa, mały zgrzyt to 30 min korek przed tunelem - w przyszłym roku mają oddać drugą nitkę więc korki zniknął. Taka uwaga - nie radzę próbować ominąć korka pasem awaryjnym, co chwila jeździ policja i skutecznie takich delikwentów nagradza mandatami.
Sam Klek to mała ...hmm... osada, paredziesiąt domków nad brzegiem morza, ok 3 km od granicy z Bośnią. W samym miasteczku chyba 2 restauracje, 2 sklepy, pizzeria, kościół, raczej mała plaża. Duży plus to położenie. Do Mostaru ok 65km, do Dubrovnika podobnie, niedaleko do Stonu i Korculi, jak się komuś chce to może jechać do Splitu - także całkiem blisko. W przyszłym roku mają oddać do samej granicy autostradę, więc dojazd też będzie całkiem dobry.
W trakcie tego tygodnia odbyliśmy kilka wycieczek:
1/ Mostar - Medjugorie - Vodospad Kravica.
Mostar z piękną starówką, zaparkowaliśmy przy jakimś meczecie, kolega drugie auto zostawił przy markecie. Nie było problemów aby ktoś nam coś zniszczył itp. Można kupić za fajne pieniądze jakieś robótki ręczne, bratowa kupił piękny kąplet serwetek itp
Droga do Medjugorie kręta, pod górę, ale za to całkiem ładne widoki. Radzę uważać na.... kozy które przechadzają się drogą. Samo Medjugorie to czysta komercja, problem z parkowaniem itp.
Wracając z Medjugorie wstąpiliśmy na chawlony przez wielu wodospad Kravica. Polecam wszystkim, pomimo bardzo zimnej wody sugeruje zrobić sobie przechadzkę przy samym wodospadzie. Jeśli ktoś ma aparat wodoszczelny to radzę wziąć, powinny wyjść super zdjęcia. Nam sie tam baaaardzo podobało. Śmiało można zjechać na sam dół, w razie gdyby nie było miejsca do parkowania jest gdzie zawrócić.
2/ Rejsc statkiem Lipa Moja po okolicznych wysepkach. Całkiem przyjemny sposób na spędzenia dnia za 20 euro. Jedzenie (śniadanie, pasta rybna), obiad to ryba oraz mule + alkohol i soki. Zaliczamy Mały Ston, + 2 wysepki. Na jednej gdzie spożywa się obiad można podziwiać np fermę małż (jakieś 30 m od brzegu,polecam maske i rurke). Pływając trzeba uważać na kolczatki.
3/ Ston/Korcula/Lumbarda. Trochę długo i monotonnie się jedzie, w Stonie warto wyjść na mury, na Korcule można popłynąć dwoma sposobami. Jeśli ktoś tak jak my chce jechać do Lumbardy na plaże to zostaje prom, nie pamiętam cen ale bardzo tani to on nie jest. Można także płynąć jakimś małym statkiem, który dopływa do centrum Korculi (prom płynie do masteczka pare km obok).
4/ Dubrovnik ale o nim później.
Jeśli komuś nie odpowiada plaża w Kleku można sie przejechać ok 5 km na północ do Komarnej lub Kremeny . My raz nawet zapuściliśmy się do Gradaca (40 km) ale tak daleko nie ma sensu jeździć.
W Kleku warto jeszcze wyjść na górę na której stoi stara kaplica. Baaaardzo ładna panorama na miasto i morze.
Co do warunków mieszkaniowych. Hmm... troche dziwna sprawa, bo jadąc do Chorawcji mieliśmy zarezerwowane miejsca u słynnego Tonciego u którego mieszka sporo Polaków, ale z niewiadomych powodów moja rezerwacja (na 4 osoby)... znikneła mimo iż jeszcze 2-3 tygodnie wcześniej rozmawiałem z żoną właściciela, która akurat zajmuj się tymi sprawami. Nie chce tego komentować, nasi znajomi z którymi przyjechaliśmy mieli więcej szczęścia - ich rezerwacja była i mieli gdzie spać. Sytuacja była o tyle problematyczną że przyjechalismy o 23. na szczęście sąsia Tonciego miał wolny apartament - i u niego spędziliśmy tydzień. Apartament to pokój (2 łóżka) + aneks kuchenny (kuchnia połączona z livingroomem)z dużą wersalkż na której spało kolejne 2 osoby (+TV), łazienka z prysznicem. Pierwotnie wyglądało to niespecjalnie, ale nie było problemów z przypadkowym budzieniem itp. Gospodarz był naprawdę super, na powitanie dostaliśmy butelke wina, rakiji i 3l piwa oraz arbuza. Przyniósł nam 2 razy po misce swieżo zerwanych fig, wybrał się na górę o której wcześniej wspominałem, na pożegnanie daostaliśmy z kolegą po butelce jakiegoś likieru a kobitki po duuużej czekoladzie i ciastkach. Po za tym gość bardzo życzliwy, dużo opowiadał, jak ktoś umie niemiecki to sie bez problemu dogada, ale i po polsku/angielsku nie było źle. Jeśli ktoś by się wybierał naprawdę polecam - my jesteśmy baaaardzo zadowoleni. Nazwa tego apartamentu to Villa Veronika, płaciliśmy 60euro za 4 osoby/dzień ( http://www.klek.info/index.php?option=c ... owEO&id=90 )
Ostatniego dnia wybraliśmy się do Dubrovnika. Piękne miasto. Radzę być w miarę rano, my bylismy ok 9 i udało się zaparkować samochód dosłownie przy samych murach. Nie radzę unikać opłaty za parking, kolega dostał mandat za przekroczony o 30 min czas parkowania. Sugeruję wcześniej zaopatrzeć się w drobne bo są problemy z rozmianą papierowych na bilon. Generalnie jest drogo, jedzenie .... kawa... ale w końcu to są wakacje, nie jeździ się do Dubrvnika co drugi dzień więc można sobie pozwolić na małe szaleństwo.
Z Dubrobnika udaliśmy się w stronę Czarnogóry. Od Dubrovnika na południe wyraźnie pogorszyła się droga, na granicy mała niespodzianka, bo Czarnogórcy wymyślili sobie jakąś opłate ekologiczna (10 euro) - nie ma wyjścia, trzeba płacić.
Czarnogóra niestety jest dość zaniedbana, im jeszcze troche brakuje aby osiągnąc poziom Chorwacji. Jest za to zauważalnie tańsza. Naszym miastem docelowym była Buliarica, gdzieś w połowie wybrzeża którym dysponuje Czarnogóra. Warto skorzystać z promu przez Zatokę Ktoroską. Traci się widoki ale oszczędza sporo czasu. Zatokę i okoliczne miasteczka najlepiej zwiedzić podczas jednej z licznych wycieczek statkiem. Nas całodniowa kosztowała po 15 euro od osoby (jedzenie we włąsnym zakresie, można kupić na statku badź podczas licznych postojów w miasteczkach).
Tym razekm akurat nie mielismy tyle szczescia co w Chorwacji jesli chodzi o nocleg. Dotarlismy do ośrodka Jadran Pol - właściel Polak, rezydentka także. Niestety, to co mówi się o Polakach za granicą sprawdziło się także w Czarnogórze. Rezydentka najpierw wystrzeliła do nas z kosmiczną ceną 16 euro/osobe roztaczając wizję pięknego,nowego, ogrodzonego ośrodka, po za tym dla niej ostatni tydzień sierpnia to szczyt sezonu, we wrześniu miał się zjawić tłum seniorow itp. Ostatecznie udało nam sie stargować cenę do 13 euro. W sumie to zostaliśmy tam tylko dlatego że nasi znajomi tam mieszkali i chcielismy byc razem. Jakby nie patrzeć to tylko 6 dni. Ciekawostka, oni placili 11 euro mimo że przyjechali wcześniej (długość pobytu nie miała wpływu na cenę) ale nie płacili rezydentce tylko pośrednikowi, tego się dowiedzieliśmy za późno bo i my pewnie tak byśmy to załatwiali.
Generalnie mieszkanie podobne jak w chorwacji czyli pokoj i duża kuchnia . z 2 łóżkami. Wg moich odczuć mieszkanie nie warte było tych pieniędzy. Po pierwsze.... zbudowane z drewna. Przy temperaturach panujacych w tamtych okolicach utrzymanie rozsądnych warunków w środku nie było proste, ale tak jest jak się chce obchodzić tamtejsze przepisy. Minus tego drewnianego ośrodka to także właścicielka, która rościła sobie prawo do kontroli czy podczas naszej nieobecności nie zostawiliśmy kuchenki właczonej itp. Niby ochrona p.pożarowa, ale kurcze... jakieś granice muszą być. Nie wiem czy kobieta grzebała w rzeczach bo za rękę jej nie złapałem, ale np wyłączanie klimy i otwieranie okien nawet gdy wyjechalismy na godzine bylo standardem. Naprawde, chwile zabieralo zanim mieszkanie sie ponownie schłodziło. Ośrodek jest pietrowy, wzdłuż całego z przodu i z tyłu biegnie balkon. Minus jest taki, że są tam poustawiane stoły a że w nocy z tamtej strony nie ma oświetlenia i jest ciasno to łatwo o nie zawadzić - to naprawdę nic przyjemnego. Dodatkowo na ścianach są pozawieszanie klimatyzatory, które dość znacznie wystają, trzeba baaaardzo uważać aby sobie solidnego guza nie nabic (znajomy za jednym przejsciem zawadził o klimatyzator i pare chwil później o stół, nie chcielibyście go wtedy słyszeć). Do minusów należy także dojazd, jakby sie ktoś wybierał to radzę uważać na stan drogi, jeden Polak który akurat wyjeżdżał następnego dnia po naszym przyjeździe rozwalił zderzak z przodu i chyba cos z tłumikiem zrobił... Jeszcze jeden minus... to ogólne partactwo wykonania tego ośrodka. Ktoś to chyba robił na odwal się. Z kabiny prysznicowej cieknie, odpływ działa tak jakby był w połowie przytkany, łóżka nie dość że bardzo niewygodne to upierdliwie skrzypią... itp. itd.
Do plusów należy zaliczyć ogrodzony teren który może dawać wrażenie bezpieczenstwa + sad figowy z którego można korzystać.
Jesli chodzi o jedzenie to żywilismy się w pobliskiej Sutomorze (ośrodek ponoć ma podpisaną umowę z jakaś restauracją ale ceny nie zachęcały do skorzystania z oferty), chyba że akurat byliśmy w rozjazdach. Plaża kamienista (radzę uważać gdy są fale bo mogą człowieka dość mocno poobijać), kolczatki. Można oczywiście jezdzić po okolicach co oczwiscie robiliśmy.
Droga powrotna wiodła przez Podgorice, Sarajevo, Budapeszt, Słowację w kierunku Rzeszowa. Droga przez Czarnogorę kręta, waska, trzeba uważać na spadające kamienie, do plusów należą zapewne piękne widoki. Przejście graniczne z Serbią w dość ekstremalnych warunkach, droga przez Serbię należy do tych bardziej ekstremalnych, bywały momenty gdy nie bylo asfaltu... cieżko się rozminać. Warto było pojechac dla pieknych widoków, ale drugi raz raczej bym się tamtędy nie wybrał.
Pierwotnie planowaliśmy nocleg gdzieś zaraz za granicą Węgierską (na granicy kazali mi bagażnik otwierać i chcieli sprawdzać co tam mam, ale że nie mowiłem ani po węgiersku ani serbsku ani rosyjsku i niewiele po niemiecku więc celnik wymiękł i kazał jechac)ale jechaliśmy dalej, do Budapesztu, tam przekimalismy na stacji beznynowej 5 godzin i następnego dnia kontynuowaliśmy podróż w kierunku Polski.
W sumie przejechalem ok 3750 km, nie zaliczyłem żadnego mandatu co nie było takie oczywiste (kolega z którym jechałem dostał dwa).
Jak ktoś ma jakieś pytania to śmiało, przepraszam za ewentualne błędy.