Tak siedząc wieczorem przy rakiji zapytuję, czy ktoś z Was nieprzymuszenie jechał do Chorwacji dwa razy w roku ? Byłem w tym roku w czerwcu i niestety przekonałem się o zgubnym działaniu tak wczesnego terminu:
1. Tęsknisz za Cro i jeszcze możesz tam jechać.
2. Inni wyjeżdżają, a ty już byłeś.
No i wpadłem. Ktoś kiedyś idiotycznie powiedział, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi i aby go zaspokoić zastanawiam się nad obraniem innego kierunku ale... też w Cro. Zamiast do mojej ukochanej Makarskiej chcę uderzyć na Rab, bo blisko i jeszcze mnie tam nie poznali z żadnej strony. Podróż połączę z Budapesztem i Tropicarium z rekinami na wypadek jakbym ich nie spotkał na Rabie. To taki akcent dla dzieci.
Ale zmierzając do nieuchronnego końca mojej rakijnej wypowiedzi:
Czy, jeśli ktoś był dwa razy w ciągu roku w Cro nie odczuwał, że gorzej ?
(podświadomie: "mniej wyczekiwania, bo krótsza przerwa między wyjazdami", "i znowu ta sama droga", "w czerwcu było fajnie ale teraz już tak nie będzie", "mogłeś zostać dłużej i na to samo by wyszło" itd.)