Za oknem lato w pełni ( chociaż typowo polskie, kapryśne), a w pamięci świeżo zapisane obrazki z miejsca, które odwiedziłam już dziewiąty raz… i nadal nie mam go dość. W tym roku minęło 10 lat od naszej pierwszej podróży do Chorwacji, co postanowiłam uczcić odwiedzeniem miejsc, gdzie to wszystko się zaczęło. A zaczęło się na Istrii. 10 lat temu wyruszyliśmy z trzema znajomymi, z namiotem i przyczepą kempingową, z debetem na karcie i z zapasami konserw zakupionych hurtowo w Makro takie to były czasy, gotówki nie za wiele ale wakacje udane w stu procentach
Jakże inaczej spędziliśmy je w tym roku, wspominając jednak z nostalgią duszny namiot, gulasz z puszki i pierwsze Ožujsko Pamiętam, że pizza na Istrii była najlepsza, w tym roku więc postanowiłam sprawdzić, czy nadal tak smakuje. Ale do rzeczy. Zanim dojedziemy na Istrię ( a potem dużo dalej), po drodze zatrzymamy się w pięknym kraju, który do tej pory tylko mijaliśmy w drodze do Chorwacji a o którym od dawna marzyłam.
Prolog – Słowenia
Długo myślałam o tym, od czego zacząć poznawanie Słowenii. Postanowiłam wybrać miejsce, z którego będziemy mieć już blisko do następnego punktu wakacji. Padło więc na Postojną.
22 czerwca ruszamy z Gliwic o godzinie 4 rano. Plan jest taki, żeby dotrzeć do Jaskini Postojna od razu z drogi, a dopiero potem zameldować się w hotelu, który znajdował się w Razdrto, jakieś 12 km dalej.
Droga szła nam dobrze, oprócz około półgodzinnego opóźnienia przed Brnem nie mieliśmy żadnych problemów ( polecam jazdę o tej porze). Kiedy około 13.30 znaleźliśmy się na wysokości Ljubljany, zdecydowaliśmy, że wpadniemy na chwilę. Zaparkowaliśmy na wygodnym zadaszonym miejskim parkingu i ruszyliśmy.
Przywitał nas smok
Wjechaliśmy na wzgórze zamkowe. Koszt - 8 EUR.
Do Postojnej docieramy około 14.30. Kupujemy bilety – wstęp o godzinie 15. Idziemy więc na kawę. W cenie biletu jest też wejście do vivarium, w którym można oglądać jaskiniową faunę w terrariach, zwłaszcza słynną „ludzką rybę” nazwaną przeze mnie Wstrętnym Paluchem. Popularność tego stworzenia mnie zadziwia. Wszędzie pełno jego zdjęć, a na straganach przed jaskinią można kupić nawet jego maskotkę. Nie skorzystałam.
Przed 15 przed wejściem już zbierają się grupy podzielone w zależności od wyboru języka, którym będzie posługiwał się przewodnik grupy. My wybraliśmy język angielski. Pani przewodniczka już czeka. Nasza grupa jest dość liczna ( podobnie jak pozostałe grupy, w tym grupa Azjatów z selfie stickami ), ale po wejściu do jaskini jakoś to nie przeszkadza. Zwiedzanie zaczyna się od jazdy kolejką przez 3 km. Muszę przyznać, że to była ogromna frajda
Potem przyszedł czas na zwiedzanie pieszo. Pani przewodnik opowiadała o historii jaskini, o zamieszkujących w niej stworach ( które widzieliśmy już wcześniej w vivarium).
Jaskinia robi wrażenie. Zresztą, popatrzcie sami…
Trzeba pamiętać, że w jaskini panuje temperatura około 10 stopni, należy się więc odpowiednio ubrać. Nieprzygotowani mogą również wypożyczyć gustowny płaszczyk za opłatą, nie pamiętam jednak, ile kosztowało wypożyczenie.
Kiedy byliśmy w Postojnej, temperatura na zewnątrz wynosiła ponad 30 stopni, zwiedzanie chłodnej jaskini było więc dla nas niesamowitą ulgą
Czas na odwiedzenie jeszcze jednego miejsca: Predjamskiego Gradu. Nie kupowaliśmy biletów. Po prostu obejrzeliśmy go z zewnątrz.