andeo napisał(a):Maslinko nie wiem od czego zależy ilość wolnych miejsc,jak widać różnie z tym bywa,my mieliśmy szczęście i mogliśmy wybierać A Uli nie była dla nas złośliwa,choć też w jakieś dłuższe pogawędki się nie wdawaliśmy.Widzieliśmy ,że czuje się jak ryba w wodzie w rozmowach z Niemcami,ona chyba jest Niemką,a i oni czuli się w jej towarzystwie doskonale
Tak, Uli jest Niemką.
Pierwszego dnia sporo z nią rozmawialiśmy, bo mieliśmy trudności ze znalezieniem miejsca, później pożyczaliśmy przedłużacz... Wiele fajnych miejsc odpadało, bo były już zarezerwowane. Pamiętam, że wybraliśmy jakąś miejscówkę, przybiegła Uli i powiedziała, że ona jest już zabukowana Dlatego tak się zdziwiłam pustkami na Twoich fotkach...
Ona była wtedy bardzo zaganiana, bo to była sobota (głupio wybraliśmy dzień przeprowadzki) i przyjechało wielu turystów. Może dlatego tak ją odebrałam... Nie pamiętam już dokładnie, w jakim sensie była "złośliwa", bo minęły ponad 4 lata... Chyba bardziej ironiczna, miała specyficzne poczucie humoru; nie żeby była niemiła, co to, to nie Na pewno miała tego dnia pełne ręce roboty.
andeo napisał(a):Maslinko,a jaki jest Twój ulubiony kamp,który najlepiej wspominasz?
Wiesz co, wspomnienia mają to do siebie, że po latach się je idealizuje... Nie pamięta się wszystkiego, tylko jakieś odczucia, które są bardzo subiektywne.
Ja mam najlepsze wspomnienia chyba z campu "Aloa" na Braču, co wcale nie znaczy, że to jest najlepszy camping, bo tak nie uważam Pewnie niewiele osób byłoby zadowolonych z miejsca w pełnym słońcu i ze stromizny (wspinaczka z plaży na parcelę), ale nam tam było bardzo dobrze. Bo właśnie była ta atmosfera, o której piszesz. Zintegrowaliśmy się z chłopakami, którzy zajmowali się campem i przesiadywaliśmy w barze z międzynarodową ekipą. Było swobodnie i sympatycznie. A do tego ten widok na Hvar I znowu bardzo osobiste odczucia
Z kolei trzy lata z rzędu bywaliśmy na campingu Male Čiste w Živogošće (w 2006, 2007 i 2008 roku). Czułam, że to jest moje miejsce na ziemi... Ale kiedy pojechaliśmy tam w 2009 roku, czar prysł. "Nasze" miejsce "pod maslinami" były zajęte, więc musieliśmy się rozbić blisko drogi. Było głośno i dosyć tłoczno. Nawet campingowy bar nie był już tak klimatyczny,a nasza ulubiona do niedawna plaża straciła swój urok...
Więcej tam nie pojechaliśmy, ale zawsze, jak jedziemy przez Makarską Rivierę i mijamy ten camping, oglądam się za siebie i się uśmiecham...
Tak to bywa, gdy sentymenty i wspomnienia zderzają się z rzeczywistością
Ale się rozpisałam To chyba dlatego, że nie mogę mówić i rekompensuję to sobie pisaniem
Przepraszam, już nie zakłócam Ci relacji