Powiem Ci ,że my byliśmy w Budvie rok temu,zobaczyliśmy i ...w tym roku nas tam nie ciągnęło.Nie urzekło mnie to miasto
Jadę dalej z relacją,tu trochę pisania,bo zdarzyła nam się przygoda ufffff...dojeżdżamy do Petrovaca ...
Nawigacja nas prowadzi (tak nam się wydaje)do naszego miejsca ,gdzie mamy zamiar stacjonowac przez 5 dni
Wjeżdżamy w miasteczko,między domy,domki,uliczki,coraz wyżej i coraz węziej...czytałam już podobne zdarzenia tu na forum
w końcu podjeżdżamy już bardzo ekstremalnie pod jakiś dom i słyszymy "jesteś u celu".yyyy??
Nie rozpoznaję tego domu z tym ,który był w necie i zastanawiam się, jak ja tu codziennie na tę górę mam się wdrapywać z tobołami ...o kurcze..
No jak dotąd nie mieliśmy doświadczenia w wybieraniu apartmanów ,to nasz pierwszy raz,teraz jestem trochę mądrzejsza.No nic wychodzę z samochodu...ja wychodzę,bo mąż nie może otworzyć drzwi
stoimy przy samej ścianie
i pytam młodych ludzi wychodzących z domu,czy to ten adres ,który mam na kartce z bookoingu,mówią ,że nie.Pytam czy wiedzą gdzie to..nie wiedzą
Chłopak wchodzi z kartką do domu spytać rodziny,wychodzi ,też nie wiedzą
Ktoś z domu obok, na górze coś woła,podnosimy głowy ,a tam stoi pani starsza z papierosem w buzi i mówi żeby zaczekać ,zejdzie.Schodzi na dół i stwierdza ,że też nie wie gdzie ten adres
ale mam jej wykręcić numer do właściela ,ona zadzwoni i się dowie gdzie mamy jechać .Ok ,tak robię,zaznaczam że mówi do mnie po chorwacku,nie wiem ja to się dzieje ,że się rozumiemy ,chyba adrenalina działa
Dzwoni do Ilji u którego mamy się zatrzymać i po chwili już wszystko wie.Mówi ,że ja z córką mamy iść po schodach obok jej domu i pokazuje nam dom,który rozpoznaję jako "nasz".
Ona zaś pojedzie z moim mężem i pokieruje go jak dostać się samochodem pod wskazany adres...no dobrze ja idę z córką na górę,ale nikogo tam nie spotykam,czekamy zatem przed domem na mojego męża i tajemniczą damę
dłuuugo ich nie ma ,matko,może to gwałcicielka z Petrovaca,zaczynam się niepokoić
wreszcie jadą,mąż zgrzany jak kot ale chyba..szczęśliwy
mówi ,że bez pani ciężko byłoby stamtąd wyjechać,lusterka złożone, ale i tak obtarte .Okazało się ,że mamy bardzo fajny wjazd pod dom i spory parking,ale od strony ulicy, a nie miasta
wita nas mama Ilji i brat ,naszego gospodarza nie ma ,bo poszedł grać w karty...matko jedyna ,gdzie ja trafiłam ,dopadają mnie czarne myśli.Pokój z łazienką też okazuje się jakby nie do końca ten który widziałam na zdjęciu,nie ma aneksu kuchennego i klimy...no nic,jesteśmy zmęczeni wiec rozpakowujemy się i siadamy na tarasie .Pani Mama bardzo kochana kobieta przynosi sok i bardzo się stara z nami pogadać,ale w odróżnieniu od pani ,która nam pomagała ,słabo ją rozumiemy
Odpoczywamy chwilkę i idziemy w dół rozejrzeć się po miasteczku i wykąpać się .Plaża w Petrovacu pełna Rosjan ,w ogóle pełna ...kąpiemy się,grzejemy chwilkę na słońcu i uciekamy stamtąd .
Mało mam zdjęć z Petrovaca,bo potraktowaliśmy to miasto jako noclegownię,nie było nas całymi dniami ,a w domku tylko jedliśmy ,praliśmy i spaliśmy.W miasteczku jest Voli ,tam robiliśmy zakupy.Na koniec zostawiliśmy sobie spacer tunelami,bo bardzo ciekawi byliśmy gdzie one prowadzą ...