napisał(a) volumen » 13.07.2004 22:26
E tam, bajki opowiadacie. Mnie to fala dopadła! Dokładnie, to fala przypływu. A było to tak:*
Siedzę sobie spokojnie w moim wzmocnionym leżaczku (coby się nie połamał) na plaży i cierpliwie opalam ogromne połacie mego ciała. Ździebko się rozleniwiłem, więc oczka przymknęłem, coby topesiki mnie nie kusiły. Nagle słyszę szum ogromny, świst i jazgot niesamowity. Otwieram oczy, a tu prosto na mnie sunie ogromna fala przypływu. Panika na plaży wybuchła przeogromna. Żona walcząc ze strachem chwyciła za cyfrówkę, aby uwiecznić w pamięci (głównie aparatu) ostatni widok swego ukochanego. Jak zawsze opanowany szwagier kręcił te mrożące krew z żyłach sceny, coby do drugiej części Titanica było. Już nawet tutuł naprędce wymyślił: Titanic Rezurekcja, czy jakoś tak. Ja natomiast walcząc o swój żywot próbowałem niemożliwego: dopić Karlovacko. Kiedy sytuacja zdawała się być beznadziejną fale zaczęły się cofać. Nadzieja wróciła w nasze serca, matki ponownie mogły utulić w swych piersiach dzieci, ojcowie wrócili do domu, a amerykanie znów mogli zająć się przywracaniem demokracji. W tle słychać było marsyliankę, a Marek Siwiec mnie błogosławił.
Wiem. Nie wierzycie mi. Ale to szczera prawda. Mam nawet zdjęcie, na którym jestem pogrążony w zdradliwych falach. Oto ono:
* Sponsorem tekstu była literka K, jak Karlovacko
Ostatnio edytowano 14.07.2004 07:50 przez
volumen, łącznie edytowano 1 raz