Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Czy smakował? Ano, oceń sam Najpierw startowa sałatka
A potem delikates
Czy było drogo? Za sałatkę, rybę, powrce na žaru, czosnek w oliwie, 2 kieliszki wina, 1 piwo, 1 schweppes, 3 kawy, ale bez drogich ziemniaków, zapłaciłem dobrze poniżej 1 zielonego banknotu.
Hmmm, nie wiem czy dobrze trafiłem, już 6:00 i nie słyszę cykad
A widok z balkonu, jak zwykle
A na dzisiejsze śniadanko do Dellicji Vedrana, na Ravę.
Spędzajcie miło dzień, dobrzy ludzie, nie interesujcie się nie/atrakcyjnością innych, przestańcie kolekcjonować pieniądze, trenujcie w sobie pierwiastek boski dotyczący ofiar całopalnych, a życie stanie się milsze i łatwiejsze.
Nareszcie odespałem podróż. Jest 4:00, czyli normalny czas wstawania
Oprócz kilku ptaszków wszystko jeszcze śpi i nie bruździ w uszach. Wczoraj machnęliśmy 110 km. Ten "sfinks" jest przy wyspach Molat i Ist. Sprzęt działa, wody nie nabiera , po zablokowaniu manetki i rumpla, można obserwować czas w innym rozmiarze. O wymiarze czasu się nie wypowiem, bo mam na to za mały mózg. Ale na wodę wystarcza Taka kropelka na przykład, maleńka kuleczka wody, 30 milimetrów sześciennych... składa się z dużej liczby cząstek H2O. Jak dużej? Gdyby można było jakimiś "szczypczykami" wyciągać po jednej cząsteczce... ------ pierwsza cykada 4:50 ------ ... i gdyby wszyscy ludzie (osiem miliardów - 8.000.000.000) mogli to robić jednocześnie... i wyciągać co sekundę jedną taką H2O, to zajęło by im to 4.000 lat, czyli jakieś 126 miliardów sekund. A to już pomnóżcie sobie sami. 8mld x 126mld ------ cykady w trybie Dolby Atmos ------ Tak mi się teraz sobotni wodospad przypomniał (Dolby Atmos) - basowy huk i wrażenie drgania skał pod nogami. OK, cykady nie wprawiają w drgania balkonu, ale robią niezłe stereo However, po wczorajszym dniu nie zrobię filmu pod tytułem "nie lubię poniedziałku"
Komarów trochę jest, ale dymiąca spiralka na balkonie dobrze spełnia swoje zadanie. Jeśli kogoś interesuje cena za wczorajsze śniadanie na desce z czterema kawami, służę uprzejmie: 20 euro 2 omlety, 2 palacinki, wędlinka, ser, "botanika", chlebek, 2x2 kawy. Plus inny rozmiar czasu Zamówiliśmy o 9:00 , podano o 10:00 I w ogóle się nie dłużyło Zero zniecierpliwienia. "Na naszej ulycy świeci dziś słońce"
Nie mogę ukryć, że bardzo mi się Twoje poranne relacje podobają. I nawet nie wkurza mnie to, że teraz czytam to przy komputerze w pracy, bo został mi jej jeszcze tylko tydzień. A wtedy też będą mnie budzić cykady w trybie Dolby Atmos.
Co do smakowitości , to Bernard obiecał na dziś "Peterfish". Po polsku: piotrosz. Jeszcze nie jadłem, do wczoraj nawet nie słyszałem Ponoć rybka jest "excellente"
Konradzie, szerokiej i bezpiecznej drogi, z nadzieją na Biograd Pozdrawiamy, O&B
boboo napisał(a):Co do smakowitości , to Bernard obiecał na dziś "Peterfish". Po polsku: piotrosz. Jeszcze nie jadłem, do wczoraj nawet nie słyszałem Ponoć rybka jest "excellente"
Ponoć smakuje odwrotnie proporcjonalnie do wyglądu.
I błyskawice. Dzisiaj o 1:50 wybuchem śmiechu zakończono opowiadanie kawałów i anegdotek i zaległa cisza. W większości brodate dowcipy... Według linijki na googleMaps jacht znajduje się 80 metrów od naszego balkonu. Ale ja leżałem w pokoju, owszem, przy uchylonych drzwiach. ------ nieźle błyska ------ "Żeglarze i cisza nocna". Czyżby antonimy? W jakim języku chichotali? W takim, że mimo odległości rozumiałem wszystko. Chyba na przyszły urlop wezmę "wuwuzele w sprayu". I o 6:01 "popsikam" wesołkom pod łódką jeśli zaistnieje podobna sytuacja. A taki fajny dzień był
Morze gładkie jak stół
Z mini-jacuzzi
świetną kolacją... i takoż dobrą ceną za pokój (dopiero wczoraj poznałem cenę za pobyt)... Nic to... ------ - bobo, jedziecie do Chorwacji, kup mi ajvar - mama, nie ma problemu. Ile? - a parę słoiczków. Jakoś ostatnio wolę go od musztardy ------ - Bernard, jaki ajvar polecisz dla mojej mamy? - jeśli nie chcesz skrócić życia mamie, poczekaj do września/października aż zrobię swój. Napisane jest "czcij ojca swego i matkę swoją", więc nie kupuj jej ajvaru w sklepie. ------ Dzień zaczyna się milczeniem cykad. No cóż, tulą się pewnie pod parasoleczkami.
A nasz wieczór chyba będzie "carbonarowaty", Bernard wczoraj coś wspominał o chrupkim sławońskim bekonie
mchrob napisał(a):Nie mogę ukryć, że bardzo mi się Twoje poranne relacje podobają. I nawet nie wkurza mnie to, że teraz czytam to przy komputerze w pracy, bo został mi jej jeszcze tylko tydzień. A wtedy też będą mnie budzić cykady w trybie Dolby Atmos.
Bogdanie, też lubie Twoje relacje na bieżąco...ale mnie trochę wkurza że czytam to w pracy/domu przy komputerze bo my niestety w tym roku wyjazdom wakacyjnym w tym Chorwacji mówimy pas...kończymy budowę domu. Udanego urlopu Wam życzymy Pozdrav
Ćwirrr, ćwirrr... niektóre takie same jak w domu "Powiadają iżem okrutny, a tu ptacy lgną do mnie" podpisał jeden ze swoich obrazków Mleczko.
Dzisiaj wyprawa do Biogradu, trzeba nabyć "survivale" A wczoraj? Na wodzie nie za wiele. Popłynęliśmy na południe, myśląc o kawie i palacinkach albo w konobie Žmara, albo tej z kurami. Jednak pogoda była innego zdania i ratowaliśmy się przed deszczem w konobie Gospoja. Wygraliśmy wyścig dosłownie o 5 minut
Kawa była OK, ale palacinki, hmmm, chyba przemysłowe z paczki. Twardość i konsystencja jak chlebek do kebaba.
Chwilę później do kei przybił "wycieczkowiec" i się w konobie zaludniło... Świetna okazja do obserwacji. Tym bardziej, że spora część grupy posługiwała się moim ojczystym Tak, ludzie potrafią być "szczęśliwi", gdy mają zaplanowany (przez kogoś) co do minuty urlopowy dzień. Co troszkę "drażniło", to brak "obycia w knajpach" i marnowanie czasu obsługi. Przy stoliku 3 rodzinki, zamawiają jakby byli jedną rodzinką, konsumują, dysputują nad planem wycieczki, i bez dodatkowych wyjaśnień jeden z nich prosi o rachunek... - no ale jak to? my konsumowaliśmy osobno. I się zaczęło wyliczanie, kto co wypił i zjadł. Kelnerka musiała stać i notować, a sala była raczej pełna innych czekających. I jeszcze jeden "kwiatek" - "Dżesika", wychodzimy, bo statek zaraz odpływa. Dopij ten napój. - nie mogę już - dopij, bo ci więcej napoju nie kupię ------ 5:20 pierwsza cykada. Późno trochę ------ W drodze powrotnej woda korciła, wydawała się być cieplejsza od powietrza, ale amplituda fal rosła, więc podjęliśmy decyzję o nierobieniu przerw. Tak mieliśmy w tamtą stronę
a tak wracaliśmy
Byliśmy wcześniej niż zwykle, około 15:00 , więc wykorzystaliśmy ten czas na spróbowanie zupy rybnej u Bernarda Naprawdę bardzo dobra, ale... Olga twierdzi, że moja "bezwodna" lepsza (ano tak, robię zupę rybną bez wody. ale o tym innym razem) No i na "deser" carbonara
Jejku, jejku, te bekonowe "chipsy", to pełen odjazd ------ 5:40 milczenia cykad ciąg dalszy ------