pasażer napisał(a):piekara114 napisał(a): wcześniej można dzieciom opowiedzieć o ...
O proszę! Większość odradza spacer po murach z dziatkami, a koleżanka ładne pedagogiczne podejście ma i wszystko się udaje
Witaj
Co do murów: należy się nastawić, że będzie trzeba dzieci ponosić albo co chwilę podnosić, ba zza murów nie będą wiele widzieć, ale starsze ten godzinny spacer wytrzymają: zabrać picie i coś słodkiego i coś na głowę i będzie ok. A dzieci niech spędzą czas na poszukiwanie armat, armat na kołach, armat z kulą itp i czas zleci
a mury się odwiedzi
Co do wszelkich wyjazdów: ja wychodzę z założenia, że każdy musi być z wycieczki zadowolony: czyli i dzieci muszą dostać to, co ich interesuje, ale rodzice TAKŻE. (dlatego zaproponowałam przerywane zwiedzanie z kąpielą, dziatki odpoczną, rodzice też, małe się prześpią i można ruszać dalej
Jak syn był mały i siedział przysłowiowe godzinami na placach zabaw to ja się nudziłam, ale mu nie jęczałam nad uchem, więc jeśli chcę ja coś zobaczyć/pozwiedzać to teraz Ty mi nie jęcz - co nie znaczy, że ma się zachwycać... jeśli nie jestem w stanie go danym miejscem zainteresować, to chociaż mi nie przeszkadzaj: idź usiądź pod ścianą/murkiem i poczekaj jak ja skończę oglądać. Potem pójdziemy w inne miejsce.. i tak w symbiozie (większej lub mniejszej) zwiedzamy już od 10 lat.
Ja zastosowałam taką metodę na przekonanie do zwiedzania (po lekkiej modyfikacji nada się dla każdego):
Najpierw pokazuję synowi jakieś zdjęcia/przewodniki, co jest w okolicy, jakie to fajne i skąd się wzięło, krótką historię tego miejsca lub jego symbolikę (
np. latarnia morska jest bardzo wąska i wysoka, wchodzi się na nią po wielu krętych schodach a światło latarni ratuje statki przed zbyt bliskim podpłynięciem do brzegu, żeby się nie rozbiły itp, potem zdjęcia, a teraz zbuduj z klocków taką latarnię), potem syn dostaje mapę i ogląda co i jak (przy okazji uczy się czytania mapy i symboli, które potem na mapach turystycznych widzi i krzyczy:
tam niedaleko tego znaczka powinno być jezioro.
Mapa dla dziecka (i tylko dla niego) to wg mnie świetne rozwiązanie - zawsze w IT biorę dwie szt. dla mnie i właśnie dla niego: pokazuję/zaznaczam gdzie idziemy, co zobaczymy, a Ty poszukaj trasy jak tam dojść i niech kilka uliczek sam poprowadzi (potem się tak wciąga, że nie wiadomo kiedy przeszło się km). Albo poszukaj na mapie miejsca gdzie jeszcze nie byliśmy - i znowu dziecko zajęte(niech usiądzie na schodach/ nawet drodze), a Ty możesz spokojnie w tym czasie obejrzeć budynek, obejrzeć kościół w środku itp
Jak się chce to można wciągnąć w to dziecko, ale nie może to być od święta (bo jesteśmy w Dubrovniku/Splicie/Krakowie... i nie wiadomo czy będziemy znowu) tylko robić to systematycznie - jest kilku forumowiczów, którzy swoimi relacjami potwierdzają, że z dziećmi można dużo zobaczyć i to nieraz bardzo dokładnie
A po powrocie do PL: masz tu jest Twoja mapa, poszukaj miejsc, gdzie byliśmy... dziecko pamięta, uczy się i utrwala to, co się dowiedziało czy to co zobaczyło...
pasażer napisał(a):Czy przy hotelach w Kupari nie ma tabliczek ostrzegawczych aby nie wchodzić? Ze względów bezpieczeństwa.
Trochę się dziwię, że drzwi oraz okien na parterze nie zamurowali aby np. miejscowa młodzież tam nie zaglądała...
Właśnie patrzyłam za nimi, ale ich nie było (
ale ja jestem ślepa prawie jak kret-może jak jego jakaś kuzynka i nie widziałam), ale uznałam to miejsce za dość bezpieczne, gdyż nie było żadnych zabezpieczeń utrudniających wejście na teren wszystkich 4 hoteli (
tam gdzie były spore dziury w podłodze to nie wchodziłam oraz dużo szkła, bo nie miałam bezpiecznych butów)
Ściany pokoi są delikatnie mówiąc "ozdobione" spreyem, a w niektórych miejscach były ślady po ogniskach i nawet coś co przypominałoby niedawną rozgrywkę w paintball
Mój syn oglądając w środku hotele sam zauważył, że musiało "tu kiedyś być luksusowo i sami bogacze tu przyjeżdżali" - widać to zwłaszcza po Grand Hotel
chyba się rozpisałam, sorry za zaśmiecanie postu