
A tym czasm nasza rumuńsko - bułgarska wyprawa zbliża się do końca.
Poranek obudził mnie zdecydowanie ostrym słońcem... byliśmy tuż tuż Transalpiny. Tej nocy śniło mi się, że limit na mojej karcie kredytowej się skończył. Był to znak żeby wracać do domu. Słońce wzeszło zza gór i oświetliło pięknie całe miasteczko. Znów zerwałem rodzinę tekstem: "nie spać, zwiedzać


Musiałem zaryzykować i udało się. Wysiłek został nagrodzony

Zbliżamy się do szczytu
Wiedziałem, jadąc w stronę wybrzeża, na początku wakacji, że widoki byłyby genialne i była to prawda. Nie wytrzymałem po prostu i musiałem zjechać z drogi. Co prawda jakiegoś hardcore'owego terenu nie było, ale


Droga widziana spoza drogi

I przeszczęśliwa młodzież


Lost in Carpatia

Wreszcie po długich spacerach po górach dotarliśmy samochodem na sam szczyt Transalpiny. W tle widać drogę, którą będziemy zjeżdżać w dół, a po prawej załamanie pogody i goniące nas chmury.
Na górze trochę znów się poszwędaliśmy między straganami, a jakże, przy temperaturze nie przekraczającej 10*C. Kupiłem sobie kieliszek z Transalpiną w skórzanym mieszku i na rzemyku... jeszcze go nie użyłem do tej pory, ale wkrótce trzeba będzie to zrobić

Wreszcie przyszła pora na pożegnanie się ze szczytem Transalpiny i zjazd w dół. Tyle czasu nam zeszło po drodze, że poczuliśmy sporawy głód. Cóż, w końcu trzeba było się zatrzymać na obiad. Nie mogłem odpuścić, żeby nie skorzystać z okazji zjechania nad rzekę

Wreszcie przyszedł czas na to co sobie postanowiłem od samego początku zjeżdżając nad tę rzekę. Było to dla mnie coś co sprawiało, że miałem gęsią skórkę na rękach, a włosy stawały dęba na rękach. Ustawiłem żonę z aparatem nad brzegiem rzeki i poszedłem z synem do samochodu. 4H, następnie 4L... tylko żona spytała po drodze, czy wiem co robię... nie do końca byłem przekonany więc tylko odparłem: "Nie wiem". Pierwszy raz tej wyprawy wprawiłem ją chyba w stan mocnego osłupienia. Dla nie wtajemniczonych 4H - napęd na 4 koła bez redukcji czyli High, 4L napęd na 4 koła z użyciem reduktora - przy tych samych obrotach silnika co na 4H toczy się dwa razy wolniej.
Powoli, turlając się po kamienistym dnie zanurzyliśmy samochód w bystry nurt rzeki.
Wszystko OK przejechaliśmy, ale żona zostałą na drugim brzegu więc... co



Młody co chwila z siebie wydawał dźwięki przypominające uhhhh, łaaaał, łooooo, łoooooooo. Mnie też się udzieliła jego adrenalina, a może było na odwrót

I to by było ostatnie zdjęcie, ale muszę na koniec dodać, że mieliśmy nocować gdzieś przy granicy rumuńsko - węgierskiej lub już w Debreczynie na Węgrzech. Tankowanie było jeszcze w Bułgarii, ale chciałem zatankować już na Węgrzech, bo tam taniej. W Oradei lampka księgowego świeciła mi się już na stałe, ale myślałem, że do granicy z Węgrami jest kilkanaście km więc dojadę. OK, dojechałem, ale na Węgrzech same pola jak okiem sięgnąć, a ja bez baniaczka z paliwem









Poszedłem na stację zapłacić. Pani przeciąga moją kartę i zonk, raz, drugi, trzeci. Limit się skończył



Sfârșit