Kolejny dzień był znów plażowy, ale późnym popołudniem a nawet wieczorem znów wyszliśmy powłóczyć się uliczkami starego miasta Sozopola...
I to by chyba w sumie wystarczyło na zachętę, że są jeszcze tak puste i magiczne miejsca bez tłumu turystów, żeby odwiedzić kiedyś ponownie Sozopol
Następny dzień zaplanowaliśmy znów wyprawowo . Z Sozopola pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża z zamiarem dotarcia do granicy z Turcją, ale po kolei. Najpierw zawinęliśmy do Careva, ponoć jest to bardzo popularne miejsce wśród Polaków. Nie spotkaliśmy żadnego może to i dopiero początek sezonu, bo to początek lipca a dokładnie 01 lipiec o godzinie 13:56 czasu lokalnego
Uwaga, wciągnąć brzuch - zdjęcia robią
Taaaakie fajne klify w Carevie mają
Po prostu magia, tu widać ogrom takiego klifu
No i zadowolona rodzina, że znów poza drogą, że znów nasze Maleństwo pokazuje nam to czego inni nie mogą zobaczyć ze swoich "plaskaczy"
Ale jedziemy dalej. Do Achtopola. Słyszeliśmy, że tam też jest ładnie, że są skały, klify, ale obok jest piaszczysta plaża. Pod Achtopolem zjeżdżamy znów z drogi asfaltowej w piaszczystą. Jest kierunek na plażę... szkoda, że kąpielówek nie wzięliśmy ze sobą. Bo i mało ludzi i piach gorący i woda ciepluteńka w zatoczce i knajpka jest gdzie zjedliśmy obiad za niebagatelną kwotę 10 zł za sztukę, a pyszne żarełko było, że hej. Oni nie przyprawiają swoich dań. Za to dają na stół przyprawy i mówią co się do czego nadaje, które są ostre, a które kwaśne. Także dla mnie zupa bułgarska była bomba, coś a'la nasza pomidorowa, ale nie do końca. No i co najważniejsze knajpka z widokiem na mooooorze
Ale do rzeczy
Plaża i surfer
Knajpka z widokiem na mooooorze
Potrawy bułgarskie, a w prawym górnym rogu zdjęcia fragment talerza z przyprawami.
Po obiedzie poszliśmy za knajpkę w górę, bo zauważyliśmy jakieś bungalowy... no fajna sprawa tak nad samym morzem. Camping "Dolphin". Prowadzi go 3 Bułgarów Начо, Илия i Иван. Jakby ktoś chciał to mam ich wizytówkę i mogę dać namiary . Słuchajcie 40 lewa (~80zł) za 3 osobowy domek z sanitariatami za dobę, no taniocha jak barszczycho. Oczywiście można rozbić swój własny namiot i wtedy to kosztuje 18 lewa + bodajże 2 lub 3 lewa za osobę + (właśnie tu nie pamiętam) 2 lub 3 lewa za samochód. Albo 2 lewa za osobę i 3 lewa za samochód, albo 3 lewa za osobę i 2 lewa za samochód jakoś tak. Generalnie również można postawić swoją przyczepę, ale to kosztuje 25 lewa, co również nie jest szaleństwem cenowym. Poznaliśmy tam bardzo sympatyczne polskie małżeństwo, które przyjeżdża tam od 7 lat a zwiedzili kawał świata. Pozdrawiamy Was Jadwigo i Leszku . Posiedzieliśmy pogadaliśmy trochę, żona wypiła z nimi po drinku z zielonej nalewki miętowej, aż sobie kupiliśmy zanim wyjechaliśmy z Bułgarii, ale już jej nie ma. Zostało tylko wspomnienie.
Wreszcie przyszedł czas, żeby się zbierać dalej na południe. W końcu dojechaliśmy do pasa nadgranicznego, który jest otoczony drutami kolczastymi na wysokość może 2,5 może 3 metrów. No widać że to miejsce to koniec Unii Europejskiej. Jak wjechaliśmy do Rezova to nam oczy z orbit chciały wyskoczyć. Tak biedne miejsce, że obłęd. Pojeździliśmy chwilę uliczkami bez asfaltu i stwierdziliśmy, że kierujemy się na granicę. W końcu przyjechaliśmy tu, żeby zobaczyć Turcję nie No... dużo powiedziane.
Na dowód tego fotka, niestety w stronę bułgarską, bo kręcił się patrol policji granicznej, a tam był zakaz fotografowania terenu Turcji...
Pokręciliśmy się tam trochę, ale w sumie to nie było na co patrzeć i zawróciliśmy. Znów, przez wąską drogę dojazdową przez 15 km na jeden samochód, przez las i most obstawiony przez straż graniczną w Landroverach Defenderach... maaają sprzęty nie ma co. Zajechaliśmy tym razem z drugiej strony Achtopola i .... znów zjazd z drogi
Znów radocha, że dojeżdżamy tam gdzie inni nie mogą.
Tym razem już w samym Achtopolu i słynna latarnia morska... Myślałem, że padnę ze śmiechu. Wydawało mi się, że latarnie morskie mają kilkadziesiąt metrów wysokości i są ogromne jak te niedaleko Dębek nad polskim morzem a tu proszę.... minimalizm w czystej formie
Tak zakończył się kolejny wyprawowy dzień w Bułgarii. To nie koniec moich wypocin , bo nie koniec urlopu.