Zanim opuścimy Pag musimy zajechać jeszcze w jedno miejsce, to stragan i budka przy drodze, przy którym są osiołki, ten gdzie tak głośno cykają cykady.
Kupujemy prosek i miód z szałwii, duuuży słoik. "Miziamy" osiołki
są cudne, każdy inny, córkę ledwo odciągam. Czas jechać dalej, nie śpieszymy się, ogranicza nas jedynie godzina 18-sta, wtedy musimy być w Grazu w Oekotelu, nie chcemy jechać ciągiem, na raz do domu, nie chcemy zmęczyć się na koniec urlopu. Do 18-stej jeszcze daleko.
Ruszamy w drogę...
Przed mostem skręcamy w prawo, żeby zerknąć na niego z innej strony niż poprzednio, parkujemy u stóp ruin fortecy, robimy zdjęcia
i z żalem opuszczamy Pag. Czy kiedyś wrócimy? Czas pokaże.
Droga powrotna
Autostrada jest nudna, nie lubię autostrad... ale cóż począć, tak jest i wygodniej i szybciej.
Ruch mały, nie stoimy w korkach, omijamy długie kolejki do bramek płacąc kartą na bramce "only cash", szok, że ludzie z tego nie korzystają.
Jedyna przerwa w podróży to przejście graniczne, kolejna aut jest spora, posuwamy się w żółwim tempie, ale nie jest tragicznie.
Potem już tylko objazd słoweńskiej autostrady,
znana z zeszłego roku trasa doprowadza nas sprawnie do Austrii, potem już tylko rzut beretem do Kalsdorf i jesteśmy pod hotelem.
Jest krótko przed 18-stą, zjeżdżają się rodacy udający się do Chorwacji, oni "blade twarze", a my tacy opaleni
, tylko, że oni jutro będą w Chorwacji a my w domu
. Na pociechę jedziemy na pizzę, w recepcji dostajemy kartkę z menu małej pizzeryjki, pizza droga, ale bardzo smaczna, można zamówić do hotelu, ale my wolimy wyjść.
Jemy ją w malutkiej budce przy ulicy w Kalsdorf. Fajnie jest, odpoczywamy po podróży, nie chce nam się ruszać do Grazu, trochę spacerujemy i idziemy wcześnie spać.
Następnego dnia droga przez Austrię i Niemcy przebiega bez najmniejszych problemów, ok 19-stej jesteśmy w domu. Nasza nawigatorka Elunia, która na granicy słoweńsko-austyjackiej obudziła się ze snu urlopowego, upierała się wprawdzie, żebyśmy jechali przez Czechy, ale wyszło dokładnie na to samo czasowo, a jechało się komfortowo. Od granicy z Niemcami do domu mamy godzinę drogi.
I to by było kochani na tyle... coś tam jeszcze dorzucę, jakieś bonusy dla wytrwałych, ale to później.
Od jutra wracam do pracy, 01 września tuż tuż, czas stanąć przed tablicą.