Ja wychodzę z założenia, że trzeba miejsca przyjmować takimi jakie są, nie narzekać, nie psuć sobie tak jak mówisz "na własne życzenia" urlopu. Przygotowanie się jest bardzo ważne, ale nawet gdybym nic nie czytała o Pagu, to też byśmy umieli się na nim odnaleźć. Na wakacjach jestem gościem miejsca, które wybrałam i nie czepiam się szczegółów, bo to był mój świadomy wybór
. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i pozytywniejsze trochę nastawienie do świata.
Januszu pozdrawiam również.
Dorzucę jeszcze kilka zdjęć z naszego "raju", ta plaża okazała się być strzałem w dziesiątkę, nie udało nam się ustalić jak się nazywa, nie ma to chyba znaczenia. Myślę, że nawet nie będę tłumaczyć, gdzie ona dokładnie jest, każdy na tym kawałku między Pagiem, a Sv.Duhem może zabawić się w odkrywcę i znaleźć swoją plażę.
Co jakiś czas na nasz błogi spokój odbywa się desant z góry:
na szczęście ludzie schodzący do tej plaży tak jak i my szukają spokoju, widząc nas znajdują sobie takie miejsce, że ani my ich , ani oni nas nie widzą i cisza trwa nadal.
Gdy córa zaczyna się lekko nudzić podpowiadam jej, żeby z walającej się koło naszego "szałasu" suchej trzciny zbudowała sobie tratwę
. Podpuściłam ją, a ona potraktowała to serio, z uporem maniaka plotła przez pół godziny "coś tam" . W końcu wymyśliła swoją zabawę z wykorzystaniem trzciny, odtańczyła pseudoindiański taniec (filmiku Wam nie pokażę, ubiła by mnie)
Następnie zostawiłyśmy naszego tatę, który odłożył płetwy
oddając się plażowaniu i poszłyśmy na wycieczkę w lewo od naszego "obozowiska".
po drodze znajdujemy błotko, którym mój indianin zamierza zrobić sobie barwy wojenne, błotko jednak indianina "szczypie", więc tylko zostawiamy po sobie ślad na piasku i idziemy dalej
Widziałyśmy wcześniej, że mewy chętnie przesiadują na jednym kawałku plaży, odlatywały i wracały na to samo miejsce, celem naszej wycieczki były więc mewy:
Na końcu plaży widać ludzi, to pewnie ci z samochodów , które mijaliśmy wcześniej przy drodze.
Zawracamy,
widok na zatokę, drugą część wyspy z miejscowością Metajna i pasmo Velebitu za nimi jest naprawdę piękny.
Plażujemy sobie, rozkoszując się i ciszą i pełną swobodą, od jakiegoś czasu mamy sąsiadów, jednak na tyle daleko, żeby ich ani nie słyszeć, ani nie widzieć dokładnie. Sąsiedzi plażują nago, nie mam więc skrupułów żeby pójść chociaż częściowo w ich ślady. Istny raj....
Z czasem zuważamy, że między kamykami pod naszymi karimatami pojawia się woda, nasze rzeczy leżące nieopodal też nasiąkają powoli wodą
, przypływ? Tu?!
Ewidentnie woda przysunęła się do nas o jakiś metr odkąd przyjechaliśmy... zebraliśmy się więc, gdyż i tak już lekko dość mieliśmy słońca, jakieś 7 godzin na plaży wystarczy.
Droga do auta nie jest przyjemna, gorąco, pod górkę, a i rzeczy taszczyć trzeba
Na takie plaże należy zabrać sandały
. Wsiadamy do auta i postanawiamy pojechać szutrową drogą w stronę Pagu, odwiedzić południk 15-sty i zajrzeć z góry na kilka plaż. Ale to już w następnym odcinku.