Witajcie!
Nadszedł czas, żeby opisać nasze tegoroczne wakacje spędzone w Drenje na Istrii od 20 do 29 sierpnia. To był wyjazd, który doszedł do skutku pomimo wielu przeciwności losu - stąd tytuł...
Rok 2017 (a przynajmniej jego pierwsza połowa) nie rozpieszczał nas wcale - zdarzyły się sprawy, które zdarzają się w każdej rodzinie i są nieuniknione, tak jak nieunikniony jest upływ czasu . Posypały się też w związku z tym między innymi moje plany zawodowe, a konsekwencją tego wszystkiego miało być to, że do Chorwacji i w ogóle na wakacje w tym roku nie pojedziemy.
Jednak pewnego dnia postanowiliśmy w Żoną, właśnie na przekór wszystkiemu, tak "na przełamanie" pojechać i w końcu trochę zrelaksować się i odpocząć. Założenia były takie:
a) mamy maksymalnie 10 dni
b) budżet napięty jak gumka od majtek - nie może przekroczyć 5000 PLN
c) jedziemy gdzieś blisko, żeby w razie "W" móc być w domu w czasie do 12 godzin.
d) niczego nie musimy - zwiedzać, szukać najlepszych knajpek, robić fajnych zdjęć itp. Chcemy po prostu odpocząć i odreagować
Jak to zwykle u nas od decyzji do realizacji minęło niewiele czasu i już wieczorem 19 sierpnia jechaliśmy przez przełęcz Kocierską w kierunku na Żywiec i Zwardoń a w tle leciała ta oto piosenka: