napisał(a) Prot » 28.07.2005 10:28
podobno po Adriatyku Odyseusz pływał?
Odyseja - Pieśń XVIII - Walka na pięści Odyseusza z Irosem
Wtem nadszedł zwykły żebrak, w mieście dobrze znany,
Gdyż żebrał tam od dawna, żarłok zawołany,
Wiecznie głodny i opój, przy tym niedołężny,
Wątłej siły - na oko chłop rosły i mężny.
Nazywał się Finestra; tak zwała go matka,
Irosem zaś przezwała uliczna czeladka,
Gdyż często do posyłek dawał się on użyć.
On to wszedł i Odysa chcąc z domu wykurzyć,
Począł go lżyć słowami, grubiaństw mu nie szczędził:
ťPrecz mi stąd, jeśli nie chcesz, abym cię przepędził!
Patrzaj, jak każdy z gości na mrugi mi każe
Wywlec cię, a ja przecież na to się nie ważę;
Precz zatem, albo zmusisz dołożyć kułaka!Ť
Odys zaś rzekł, ukosem zmierzywszy żebraka:
ťNigdym cię nie obraził uczynkiem ni słowem;
Nie zajrzę, choć z najsutszym odejdziesz obłowem:
Ten próg obu nas zmieści. Tobie nie przystoi
Zazdrościć cudzych datków! Znać to z miny twojej,
Żeś dziad, jako ja, taki. A komu bóg szczęści,
Ten bogaty; więc po cóż wyzywasz na pięści?
Choć ja stary, lecz gniewu nie umiem hamować:
Mógłbym pierś ci lub gębę juchą zafarbować
I nazajutrz przyszedłbym siedzieć tu w spokoju;
Ty zaś już byś nie wrócił pewno po tym boju
Siadywać popod drzwiami dworu Laertiada!Ť
Na to mu z wściekłą złością Iros odpowiada:
ťCo ten żebrak językiem i kłapie, i kłapie
Jak baba przy kominie! Oj że, jak cię złapię,
Kułakami obłożę, aż wyskoczą usty
Wszystkie zęby z paszczęki, ty kabanie tłusty!
Opasz się- przy tych świadkach wychodź na kułaki!
Zobaczym, czy młodemu oprze się dziad taki!Ť
Tak kłócili się z sobą w drzwiach, na progu lśniącym
Dziady, mierząc się wzajem wzrokiem pałającym.
Świętej mocy Antinoj usłyszał ich kłótnię
I rzekł do towarzyszy, śmiejąc się okrutnie:
ťNigdyśmy jeszcze takiej nie mieli zabawy,
Zsyła nam ją widocznie jakiś bóg łaskawy,
Uwierzycie-ż, że Iros z tym drugim przybłędą
Wyzwali się na pięści i wnet się bić będą?
Chodźmy szczuć ich nawzajemŤ.
Gachy parskli śmiechem
I zerwawszy się z krzeseł, skoczyli z pośpiechem,
Aby kołem otoczyć te obdarte dziady;
I Antinoj tak mówił do gachów gromady:
ťSłuchajcie mię, druhowie! Widzicie tam ano
Kozią kiszkę, krwią zsiadłą i tłuszczem nadzianą,
Jak się smaży na węglach dla nas do wieczerzy?
Owoż wygrywający jeden z tych szermierzy
Może przyjść, wybrać kiszkę podług woli swojej
I zawsze jadać z nami. Lecz już nie postoi
W tych progach odtąd inny z natrętnych żebraków!Ť
Te słowa Antinoja ujęły junaków.
Chytrze im na to Odys rzekł: ťO przyjaciele!
Jam już stary, jam w życiu bied doznał tak wiele!
Mogę-ż z młodszym się mierzyć? Cóż robić, gdy trzeba?