Ita, zgodnie z obietnicą...by długo nie trzeba było na nas czekać
Odcinek 9 – Południe
Noc tym razem minęła spokojnie. Wyspaliśmy się porządnie. Nie zmarzliśmy. Pogoda od rana średnia. Pochmurno, bez szału...raczej typowo islandzko.
Po śniadaniu podjechaliśmy pod Jökulsárlón. Turystów było nieco więcej niż wieczorem dnia poprzedniego...Część z nich zwiedzała lagunę z pokładu amfibii, bo i taka jest tam opcja. My z niej nie skorzystaliśmy .
Poranny Jökulsárlón:
Amfibie
Podjechaliśmy na odległą ok. 1,5 km plażę, gdzie woda z jeziora uchodzi do morza. Niesamowite miejsce z mnóstwem porozrzucanych brył lodowych. Takiego czegoś jeszcze nie widzieliśmy J. Normalnie klimat jak z jakiejś Arktyki. To miejsce bardzo się nam spodobało...Chyba zabrakło jedynie pingwinów poruszających się między bryłami.
Lodowa plaża:
Obok Jökulsárlón położone są dwa inne jeziora lodowcowe - Breiðárlón i Fjallsárlón,. Nie są one tak znane jak Jökulsárlón. Breiðárlón można sobie raczej odpuścić - kiepski dojazd, w dodatku słabo oznakowany i wygląda raczej jak zwykłe jezioro.
Breiðárlón
Wizytę przy Fjallsárlón można jak najbardziej polecić. Jest mniejsze niż Jökulsárlón, a równie ciekawe, choć bez tej komercyjnej otoczki typu amfibie, łódki, knajpa etc. Przypuszczamy, że zorganizowane wycieczki to jezioro raczej omijają.
Fjallsárlón:
60 km od Jökulsárlón położony jest Park Narodowy Skaftafell. W przeciwieństwie do innych miejsc na wyspie, tu natknęliśmy się na niemal tłum turystów. Ciężko było o wolne miejsce na parkingu, który wcale nie był taki mały.
W drodze do Skaftafell:
W Parku wytyczono sporo szlaków. Można podejść po lodowiec Skaftafellsjökull. Takiego planu nie mieliśmy, bo trochę już lodowców poznaliśmy i w takie miejsce nas nie ciągnie. Zresztą, wycieczka z przewodnikiem na lodowiec na Islandii, to pewnie byłby nie mały wydatek...
O szlakach, przewodnikach można dowiedzieć się w sporym centrum dla zwiedzających. Widać było, że przygotowani są na obsługę sporej rzeszy osób.
Naszym celem był wodospad Svartifoss. Dojście do niego zajęło nam ok. pół godziny. Kolejny wodospad – i znów inny niż poprzednie. Jego nazwę można przetłumaczyć jako „Czarny wodospad”. Wzięła się ona od ciemnych, bazaltowych kolumn w kształcie sześciokątnych piszczałek, po których z wysokości ok. 20 m. spływa woda. Takie kolumny zainspirowały architektów np. kościoła Hallgrímskirkja w Reykjaviku. Jego bryła przypomina piszczałki Svartifoss .
Svartifoss:
Od Svartifoss wracaliśmy trochę inną drogą. Zrobiliśmy małe kółko. Zobaczyliśmy znajdujące się w pobliżu trzy inne wodospady - Hundafoss, Magnúsarfoss i Þjófafoss (mniejsze i mniej znane).
Następnym punktem w programie miał był kościółek w Núpsstaður z dachem krytym darnią jak Víðimýrikirkja, który odwiedziliśmy kilka dni wcześniej. Niestety, okazało się, że świątynia w Núpsstaður jest...prywatna i nie było żadnej możliwości, aby pod nią podejść. Trochę szkoda...
Po drodze:
Gdzie by tu pojechać?
Nie było za to problemów z wejściem do wąwozu Fjaðrárgljúfur. To miejsce wyszukaliśmy „przypadkowo”, a reklamowane było jako jeden z najładniejszych kanionów na wyspie.
Ściany kanionu mają tak na oko 100 metrów. Dołem wije się rzeka. W Fjaðrárgljúfur ściany położone są bliżej siebie niż w Asbyrgi. Miejsce zwiedzaliśmy w zasadzie sami. Żadnych innych turystów, choć dojazd z „1-ki” zajmuje kilka minut. Mogliśmy nacieszyć oczy wyjątkową scenerią. Ściany kanionu, szum wody, latające kruki...Jakby ktoś, kiedyś planował Islandię, to tutaj naprawdę warto podjechać...Reklama , o której wspomnieliśmy wyżej w tym przypadku jest jak najbardziej prawdziwa .
Fjaðrárgljúfur:
Pod wieczór dojechaliśmy do miejscowości Vik. Podjechaliśmy drogą 4 x 4 na wzgórze nad miastem. Na szczycie wiało na tyle, że oprócz mnie nikomu nie chciało się wychodzić z auta.
Vik:
Tylko dla 4 x 4
Powoli rozglądaliśmy się za jakimś fajnym miejscem na nocleg. Trochę obawialiśmy się pogody. Wiatr hulał. Zwiastowało to zimną noc. Udało się znaleźć miejsce w niecce nad rzeką. Byliśmy trochę odsłonięci od wiatru. Dobrze też, że zostało nam trochę „płonącego wina” . Mogliśmy się tym rozgrzać od środka...
Nasze obozowisko
PS Lednice, fajnie, że podoba Ci się nasza relacja.
PS Z przyczyn zawodowych, kolejny odcinek (niestety!) pojawi się z poślizgiem...Prosimy o wybaczenie i zrozumienie. Pozdrawiamy serdecznie