Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Dookoła Islandii 2013

Hakarl to jedna z najpopularniejszych przekąsek Islandii. Dla wielu ludzi jest niejadalna. Hakarl to sfermentowany rekin polarny, którego zapach jest połączeniem zgnilizny i amoniaku. Na Islandii obowiązuje niepisany zakaz spożywania tej przekąski w pomieszczeniach. Choć wydaje się to absurdalne, to Islandia słynie z uprawy bananów, które są rozprowadzane do innych części Europy.
malina1959
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5741
Dołączył(a): 13.02.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) malina1959 » 23.08.2013 20:34

Jestem u Ciebie od początku, choć się nie ujawniałam :)
I jestem zniewolona :smo widokami :oczko_usmiech:


Pozdrawiam
Gośka :)
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 28.08.2013 07:49

No dobra, trochę mi się cierpliwość skończyła ;) Pozwolę sobie na małe , aczkolwiek konkretne pytanko - to kiedy ten następny odcinek? :) :) :)

pozdrawiam serdecznie
:)
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 28.08.2013 08:37

No i ja w końcu tu trafiłem. 8)

Świetna wyprawa ... i jak zwykle piękne zdjęcia fantastycznych miejsc.

longtom napisał(a):Maskonury super :!:

... bardzo, bardzo ... i pięknie sportretowane. 8)

pozdrawiam.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 28.08.2013 09:46

Bardzo Islandia się różni w krajobrazach od letnich krajobrazów w południowej Europie. Kwiatów raczej nie zobaczymy za to żywe zwierzątko w ich naturalnym środowisku jak nam tu pokazujesz można spotkać. Cudowne krajobrazy i cudowne maskonury i foczka. To jest coś co i my chcielibyśmy zobaczyć na własne oczy ale gdyby choć trochę było bardziej letnio.
Zdjęciom też prawie nic nie brakuje poza wagą(zbyt silna kompresja).

Kadry rewelacyjne.
Asiula1
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 985
Dołączył(a): 12.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Asiula1 » 28.08.2013 09:56

O mamusiu jaki czad 8O 8O dosiadam się czytam i gapie się w monitor jak szpak
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 28.08.2013 10:27

To ja biegnę z pytaniem, bo zachwytów to już dość ;-) Czy da się dorzucić kamieniem do wody stojąc na krawędzi zielonego jeziora.

Drugie pytanie miało dotyczyć odległości, z jakiej były fotografowane maskonury. Ale kolejna fotka dała mi odpowiedź.

Przeurocza foka.

Echchch, no i zachwycam się, zachwycam...czekając na ciąg dalszy.
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 31.08.2013 18:32

Witam islandzkich czytelników bardzo serdecznie. Korzystając z okazji, że służbowe obowiązki zakończone, to kolejny odcinek ukaże się na dniach :)

Danusia - dzięki, że śledzisz nasze przygody :).

Anakin - kadzidełka to Indie. Tutaj mniej wrażeń zapachowych...

jan_s1 - tylko miesiąc? Polecam, o ile się da zdecydowanie dłuższy pobyt. Coś mi się zdaje, że kilka lat wstecz kolegę utrafiłem w Karpaczu (nie miał kolega kremowego Merca kombi z blachami DTR....?)

Malina1959 - zniewolenie to jak najbardziej właściwe słowo, jak chodzi o Islandię...

Tymona - już wkrótce :).

Mariusz_w - daleko mi do fotek z Dolomitów, które Ty wrzucasz. Islandia w Twoim obiektywie...aż nie chcę myśleć :).

Lidia K - kwiatki? Można się zdziwić...podobno nawet banany tam rosną :). Co do kompresji, mało się znam na tym :(.

Asiula1 - czad, czad i jeszcze raz czad :). Niekiedy brakowało słów...to Islandia :)

mama_Kapiszonka - spacer wokół jeziorka zajmuje kilkanaście minut. Kamień spokojnie się dorzuci. Nie widziałem nikogo takiego rzucającego, ale spokojnie da radę. Ba, dobry "rzutnik" to przerzuci cale jeziorko i nawet nie musi to być Majewski czy Małachowski :). Maskonury na Latrabjarg dają się blisko podejść...

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie :). Dzięki, że tu zaglądacie :).
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 02.09.2013 17:06

Odcinek 5 – Kilometry po bezdrożach

Kolejna noc minęła spokojnie…Ranek powitał nas chmurami. Ale, z pogodą na Islandii nigdy nic nie wiadomo. Mieliśmy nadzieję, że w ciągu dnia się poprawi. Doświadczenie z poprzednich dni uzasadniało optymizm :).

17 czerwca Islandia obchodzi swoje święto narodowe. Data upamiętnia ustanowienie republiki i zerwanie unii personalnej z Danią. Nasz pobyt akurat wypadł w ten dzień. Byliśmy ciekawi, jak to będzie wyglądać.

Tego dnia czekała nas długa podróż w stronę Akureyri w większości po szutrze. Po drodze zobaczyliśmy kilka ciekawych miejsc. Najpierw niemal po starcie wypatrzyłem....fokę :). Podobnie jak jej „siostra” odpoczywała na kamieniu. Pięknie prezentowała się na tle Dynjadifoss :).

Obrazek
Dynjadifoss

Obrazek
Foka, w tle Dynjadifoss
Obrazek

Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Hrafnseyri. Zobaczyliśmy tabliczkę z informacją o ciekawym miejscu. Skręciliśmy i trafiliśmy na domki z trawiastymi dachami oraz ciekawy kościół. Ładne miejsce…Chwilkę pogadaliśmy z Islandczykiem, który wywieszał akurat flagę. Widać było, że Islandczycy są dumni ze swojej tożsamości.

Obrazek
Hrafnseyri
Obrazek

W drodze po Fiordach Zachodnich:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnym przystankiem na trasie było Myrar z małym, uroczym kościółkiem…

Obrazek
Myrar
Obrazek

Zmierzaliśmy w stronę Ísafjörður – największego miasta we Fiordach Zachodnich (ok. 3,5 tys. mieszkańców) z portem, lotniskiem i kilkoma ciekawymi domami…Fajny klimat :). Przed miasteczkiem znajduje się tunel. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że znajduje się w nim...skrzyżowanie. Ba, są nawet światła. Podobno, drugi taki na świecie jest tylko gdzieś w Norwegii.

Isafjordur:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Ísafjörður wzdłuż kolejnych fiordów jechaliśmy w stronę „cywilizacji” tj. do drogi nr 1. Po drodze zgarnęliśmy autostopowicza - Islandczyka. Gość jechał w kierunku stolicy. Podrzuciliśmy go do miejscowości Husavik. Za rozmowny nie był, ale odpowiedział na kilka naszych pytań. Typowy, skandynawski typ :).

Widoki z trasy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kanadyjczyk :) - po drugiej stronie najbardziej dzika część Islandii – w zasadzie bez dróg, bez miasteczek...

Obrazek

Obrazek
Husavik
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczęła się poprawiać pogoda. Znów wyszło słońce. Fiordy zachwycały swoimi kolorami. Dojechaliśmy do drogi nr 1. Panował na niej zwiększony ruch, bo większość Islandczyków wracała po długim weekendzie do swoich domów.
Naszym następnym przystankiem było Hvitserkur. Dosłowne tłumaczenie oznacza „biała koszula”. Hvitserkur to skała wysoka na 15 metrów stojąca w odległości ok. 50 metrów od brzegów morza. Hvitserkur jest pozostałością lawy wulkanicznej.

Wg legend Hvitserkur przedstawia smoka pijącego wodę lub jest to troll, który zapomniał schronić się przed słońcem i dlatego został zamieniony w skałę. Nam Hvitserkur przypominało słonika…

Hvitserkur:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odwiedziliśmy też dwa inne, fajne miejsca – Glaumbær i Víðimýrarkirkja.

Víðimýrarkirkja - kryta darnią świątynia z XIX wieku, znajdująca się we wsi Víðimýri, w pobliżu Varmahlíð. Jest jednym z pięciu ocalałych na Islandii kościołów krytych darnią. Dzięki zachowaniu pierwotnej konstrukcji uważany jest za najcenniejszy obiekt XIX-wiecznej architektury islandzkiej. Kościół znajduje się pod opieką Narodowego Muzeum Islandii i został zgłoszony do wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nadal pełni również funkcję sakralną jako czynna świątynia parafialna luterańskiego Narodowego Kościoła Islandii dla około 180 wiernych mieszkających w najbliższej okolicy.

Obrazek

Obrazek

Kościół zbudowany jest z drewna, kamieni i darni. Wewnętrzne ściany kościoła zbudowane są z drewna. Wysokość świątyni sięga 4,28 m. Do północnej i południowej ściany wewnętrznej przylegają zewnętrzne ochronne ściany wykonane z nakładanych na siebie warstw darni połączonych z wypełnieniem kamiennym. Łączna ich grubość przekracza dwa metry. Pełnią one rolę izolacji termicznej. Dach również pokryty jest ochronną warstwą darni. Ściana szczytowa oraz ściany wschodnia i zachodnia wykonane są z drewna.

Glaumbær to niewielka wioska, w której znajduje się gospodarstwo z XVIII i XIX wieku. Składa się z kilku domków typowych dla osadnictwa z tego okresu – dachy pokryte są darnią. Taki typ budownictwa panował na wyspie do ok. 1900 roku. Na dachy trawa islandzka nadawała się znakomicie ze względu na swoje właściwości. Stawiając domy zwracano też uwagę na odpowiednie kąty nachylenia dachu. Więcej można poczytać tutaj, niestety tylko po angielsku.

Glaumbær:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ze względu na Święto Narodowe mieliśmy mały problem z zatankowaniem samochodu. Na stacji przy głównej drodze nr 1…zabrakło paliwa. Nieźle :). Nigdy nie zwlekaliśmy z tankowaniem na ostatnią chwilę, ale liczyliśmy, że na stacji przy „Ringu” uda się nam spokojnie napełnić bak…

Musieliśmy podjechać na inną stację przy bocznej drodze. Ale, nie ma tego złego, pokonując dodatkowe kilometry odkrywaliśmy nowe, ciekawe miejsca…

W drodze do Akureyri:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wróciliśmy na drogę nr 1 i jechaliśmy w kierunku Akureyri rozglądając się za noclegiem. Mając rezerwację w każdym miejscu byliśmy spokojni, że trafimy coś fajnego :). Kilkanaście kilometrów przed drugim co do wielkości miastem na wyspie znaleźliśmy miejscówkę. Trawka, murek…tylko szpile trudno było wbić, bo podłoże pod trawą było kamienne.

Wieczór pod Akureyri:
Obrazek

Obrazek
Nasza miejscówka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Islandzka noc

Trochę posiedzieliśmy przy namiotach. Piękne otoczenie. Czerwona barwa nieba, szczyty pokryte śniegiem…W takich okolicznościach przyrody chciałoby się ciągle przebywać :).

Podsumowując, to być może z tego powodu, że przejeżdżaliśmy przez „pustkowia”, nie widzieliśmy szczególnych fet z okazji Święta. I oprócz wywieszonych flag, pozamykanych sklepów i stacji benzynowej, czy zwiększonego ruchu na „Jedynce”, ten dzień niewiele różnił się od poprzednich…
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 02.09.2013 17:18

Te dachy pokryte darnią są niesamowite :!: :wink:
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12189
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 02.09.2013 17:20

RobCRO napisał(a):Nam Hvitserkur przypominało słonika…

No nie :!:
Słonik to to nie jest. :D
A co to :?:
Sam nie wiem.
Na pewno nie foka. :lol: 8O

pzdr :wink:
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 02.09.2013 18:01

RobCRO napisał(a):jan_s1 - tylko miesiąc? Polecam, o ile się da zdecydowanie dłuższy pobyt. Coś mi się zdaje, że kilka lat wstecz kolegę utrafiłem w Karpaczu (nie miał kolega kremowego Merca kombi z blachami DTR....?)



No fakt. Miesiąc to trochę mało na te cuda. :)
Niestety kremowego Merca w życiu nie miałem. Może kiedyś? :D
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 05.09.2013 20:00

Właśnie powiedziałam dzieciakom, że domki hobbitów naprawdę istnieją ;) :)
(a może to teletubisiów :? )

pozdrawiam serdecznie
:)
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 10.09.2013 09:30

Witajcie

Lednice - tak, domki pokryte darnią bardzo się i nam spodobały :)

Longtom - skoro ani słonik ani foka, to co? Może ktoś ma jeszcze jakąś propozycję?

jan_s1 - to pewnie był jakiś inny obywatel powiatu trzebnickiego z naklejką cro.pl :).

Tymona - i jak, dzieciaki chcą spotkać hobbity czy teletubisie w Islandii? a podobno żyją tam jeszcze trolle :).

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.

PS Kolejny odcinek już na dniach...
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 10.09.2013 17:50

Cały czas pięknie ... super pejzaże, góry, skały, miasteczka/osady.
Wielki spokój emanuje z tych zdjęć.

pozdrawiam. 8)
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 11.09.2013 17:46

Odcinek 6 – Spotkanie po latach i dużo atrakcji

Kolejna noc minęła spokojnie. Wyspaliśmy się. Po śniadaniu ruszyliśmy do Akureyri. Dzieliło nas od tego miasta kilkanaście kilometrów.

Akureyri położone jest nad fiordem Eyjafjörður w otoczeniu granitowych gór dochodzących do 1500 m wysokości. Jest drugim co do wielkości po Reykjaviku miastem Islandii (liczy mniej niż 20 tys. mieszkańców). Nazwa miasta powstała w wyniku połączenia dwóch islandzkich słów: akur (pole) + eyri (mierzeja).

W Akureyri planowałem spotkać się z Gisli. To mój dawny znajomy. Poznaliśmy się dobre 10 lat temu na szkoleniu w Bonn. Przez ten okres utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt mailowy. Dopiero, gdy zakupiliśmy bilety, kontakt ożywił się, bo Gisliego wypytywałem o szereg spraw związanych z podróżowaniem po jego kraju :). Nie ma to, jak dopytać się u źródła :).

Z Gislim spotkałem się w Informacji Turystycznej. Niestety, ze względu na obowiązki nasze spotkanie trwało kilkanaście minut. Wspomnieliśmy czasy szkolenia, opowiedziałem o naszej islandzkiej podróży i tyle…Może następnym razem, uda się pogadać dłużej :).

Obrazek
Gisli i Rob – spotkanie po latach :)

Pochodziliśmy trochę po Akureyri. Sympatyczna „metropolia”. Wymieniliśmy trochę waluty w banku, ale oszczędnie, bo tankowaliśmy za pomocą karty (koszt paliwa był naszym głównym wydatkiem). W banku pełna kultura, można zrobić sobie kawę/ herbatę/ czekoladę z automatu. Full wypas :). Wpadliśmy też na hot – doga. Islandia znana jest z bardzo dobrych „gorących psów”. Nasze były dobre, ale dolnej części pleców nie urywały :). Wypadało spróbować…

Akureyri:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kwiatki też tu rosną...

Z Akureyri pojechaliśmy pod wodospad Aldeyjarfoss. Od skrętu z drogi nr 1 w drogę nr 842 jechaliśmy klasyczną „rombanką”. Mieliśmy już wprawę w poruszaniu się po takich drogach. Sama końcówka była bardzo terenowa i tu osobówka już raczej rady by nie dała...

Wodospad Aldeyjarfoss na rzece Skjálfandafljót wypływającej z północnego czoła lodowca Vatnajökull spada z ok. 20 metrów. Jego urok polega na kontraście między czarnymi bazaltowymi skałami, a bielą wody. Wodospad otoczony jest polami lawy Frambruni. Kolejny wodospad i jakże inny od poprzednich. Podziwiany w zupełnej ciszy – nie wspominając huku spadającej wody. To Islandia – tłumów nie ma, zwłaszcza w miejscach trochę oddalonych od „Ringu”.

Aldeyjarfoss:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Aldeyjarfoss pojechaliśmy pod Goðafoss - jeden z najbardziej znanych islandzkich wodospadów. Jego nazwę można przetłumaczyć jako „wodospad bogów”. Podobno, jeden z islandzkich bohaterów po przyjęciu chrześcijaństwa na wyspie wrzucił posągi pogańskich bogów do wody jako znak zerwania z przeszłością i stąd pochodzi jego nazwa.

Położony jest na tej samej rzece co w/w Aldeyjarfoss. Woda spada z wysokości 12m Jest szeroki na ok. 30 metrów. Imponujący…Tu akurat turystów było więcej, bo ten bardziej znany i łatwiej dostępny :).

Goðafoss:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Goðafoss pojechaliśmy w kierunku jeziora Myvatn. To jeden z najważniejszych zbiorników wodnych na wyspie o pow. 37 km kw. Leży na obszarze złożonym z formacji skalnych i pól lawowych, źródeł geotermalnych, czynnych wulkanów tarczowych i kraterów. Jezioro jest ważną ostoją ptaków, dlatego utworzono tutaj ścisły rezerwat. Islandzka nazwa oznacza mý = komar, muszka + vatn = jezioro, czyli jezioro meszek. Przekonaliśmy się o prawdziwości tej nazwy :).

Obrazek
Jezioro Myvatn i góra Vindbelgjarfjall
Obrazek

Obrazek
W tle góra Hverfell

Obrazek
Teren lawowy przy jeziorze

Samego jeziora nie zwiedzaliśmy, ani nad nim nie plażowaliśmy. Pojechaliśmy pod Dimmuborgir – dimmu oznacza ciemne, borgir oznacza miasto, czyli do „ciemnego miasteczka”. Dimmuborgir to pole lawowe uformowane ponad 3000 lat temu o niezwykłych kształtach, z licznymi jaskiniami i formacjami skalnymi. Z racji, że Dimmuborgir położone było na podmokłym terenie, gdy lawa opadała wyrzeźbiła te niesamowite kształty.

W kulturze islandzkiej Dimmuborgir łączy Ziemię z piekłem. Wg innych legend, Dimmuborgir, to miejsce, w które został strącony z niebios szatan. Dimmu borgir to też jeden z norweskich zespołów grających ciężką muzę…

W Dimmuborgir można chodzić po wielu szlakach o różnej długości i stopniu trudności. Raczej nie ma obawy, że się ktoś zgubi, bo cały teren nie jest jakoś szczególnie duży (co widać z góry). Są też dobre oznaczenia :).

Dimmuborgir:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Dimmuborgir fajnym szlakiem przeszliśmy na Hverfjell (Hverfell) – wulkaniczną górę (420 metrów npm.) położoną kilkaset metrów dalej. Ostatni wybuch Hverfjell miał miejsce ok. 2500 lat temu. Ze względu na szybkie ochłodzenie lawy powstał popiół…Krater ma średnicę ok. 1 km i 140 metrów głębokości.

Dla nas była to pierwsza górka na Islandii :). Podejście było strome – na mapie oznaczone jako ciężkie. Z drugiej strony podobno można wejść łatwiejszym szlakiem. Łażenie w popiele do najprzyjemniejszych nie należy. Dobrze, że słońce wtedy nie przygrzewało, bo by się nieźle kurzyło…

Hverfell:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Podejście

Obrazek

Obrazek
Jezioro Myvatn
Obrazek

Obrazek
Góra Vindbelgjarfjall – najwyższa w okolicy jeziora Myvatn

Obrazek

Pierwsza górka została zdobyta :). Nie zrobiliśmy spaceru wokół krateru – zajęłoby to dobrą godzinę. Pogoda trochę się popsuła, zaczęło mżyć, dlatego szybko się wycofaliśmy. Naprawdę szybko, bo aż kurzyło się za nami :).

Obrazek

O prawdziwości nazwy jeziora Myvatn przekonaliśmy się przy tankowaniu. Wysiadłem z auta, podszedłem do automatu i…zaatakowały mnie tysiące upierdliwych muszek. Wbicie PIN’u zajęło mi kilka chwil, bo nie można było się od nich odpędzić. Wlecieć chciały wszędzie - oczy, nos, uszy... Jakaś masakra.

Obrazek
Atak meszek

Nad Myvatn nie mieliśmy czego szukać. Dziwiliśmy się tylko, jak ludzie dawali sobie radę na kempingu, który położony był niemal nad samym jeziorem. Nie wiem, czy jakiekolwiek repelenty byłyby skuteczne na to dziadostwo…

Okolice jeziora Myvatn:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie był to jednak koniec atrakcji na ten dzień…Niedaleko od jeziora, około 5 km za miejscowością Reykjahlíð, na przełęczy Námaskarð zwiedziliśmy obszar zastygniętej lawy Búrfellshraun. Poniżej góry Námafjall znajduje się aktywny obszar gorących źródeł zwany „Hverarönd” (albo „Hverir”), niekiedy od nazwy góry nazywany też Námaskarð.

Obszar ten, jak i sama góra jest częścią aktywnego systemu wulkanicznego Krafla. Charakteryzuje się dużą ilością przeróżnych zjawisk geotermalnych jak gorące źródła, fumarole i solfatary. Niesamowite miejsce, które potwierdza tezę, że Islandia należy do tych miejsc na świecie, które ciągle żyją. A to wydobywająca się z ziemi para, a to bulgoczące i wybuchające błoto, a to szczypiący w nos odór siarki. Żyjąca planeta :).

Na przełęczy Námaskarð :
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Osiem kilometrów od obszaru Námaskarð położony jest główny wulkan Krafla (do 818 m) i wielki zakład przemysłowy pozyskujący energię geotermalną wybudowany w latach 70-tych XX wieku. Krafla jest czynnym wulkanem, a ostatnia erupcja miała miejsce w 1984 roku.

Obrazek
Zakłady Krafla
Obrazek

W rejonie Krafli chcieliśmy zwiedzić dwa miejsca – Leirhnjúkur (pole lawowe powstałe m.in. po ostatniej erupcji Krafli) i krater z jeziorkiem Viti. Niestety, wejście na szlak do Leirhnjúkur było zamknięte. Szkoda…bo to miejsce mieliśmy na naszej liście. Leirhnjúkur oferuje podobne ciekawe wrażenia „kolorystyczne” oraz inne atrakcje podobne, jak na przełęczy Námaskarð.

Krafla i okolice:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Hot-doga można kupić praktycznie wszędzie :)

Viti w języku islandzkim oznacza piekło. Dawni mieszkańcy wyspy wierzyli, że piekło znajdowało się pod wulkanami. Na Islandii znajdują się dwa słynne Viti – jedno u podnóża Krafli, a drugie w Askja. Krater Viti pod Kraflą ma średnicę 300m. powstał w wyniku ogromnej erupcji wulkanicznej w XVIII wieku. Mimo pochmurnej aury tafla jeziorka mieniła się błękitem. W pełnym słońcu blask wody byłby pewnie jeszcze bardziej niesamowity J.

Krater Viti:
Obrazek
W tle wulkan Krafla

Obrazek

Obrazek

Cały obszar Krafli zrobił na nas niebywałe wrażenie. Co prawda, czytaliśmy, że Islandia to kraina ciągle żywa. Ale, czytać, a zobaczyć robi zasadniczą różnicę. To miejsce to na pewno jedno z najciekawszych, jakie do tej pory kiedykolwiek zwiedziliśmy.

Z Krafli wróciliśmy na „Jedynkę”. Robiło się późno, heh he…w czerwcu, słowo „późno” nie pasuje za bardzo, ale powiedzmy, że zegarowo zbliżało się do północy. Chcieliśmy wjechać na drogę oznaczą „F”, czyli tylko dla aut z napędem na 4 koła. Jedna z takich dróg potrzebna nam była, by dotrzeć do kolejnych atrakcji. Jeszcze przed samym wyjazdem, gdy sprawdzaliśmy dwie drogi prowadzące do celu tj. F 862 i F 864 były częściowo zamknięte. W informacji turystycznej w Akureyri sprawdziliśmy, że droga F 864 została całkowicie otwarta :). W przeciwnym razie, gdyby nie była, podjechalibyśmy asfaltowym kawałkiem F 862 i prawdopodobnie czekałaby nas okrężna droga, albo zmiana planów…

F 864 to nasza kolejna, klasyczna „rombanka” :). Ale, przyzwyczailiśmy się :). Rozglądaliśmy się za noclegiem, ale trafiliśmy w obszar zupełnie pustynny. Same liche porosty, albo jałowa ziemia. Marnie wyglądały nasze szanse na znalezienie fajnej miejscówki :(. I faktycznie dojechaliśmy pod Dettifoss i nic nie trafiliśmy po drodze…

Po krótkim rekonesansie przy Dettifoss stwierdziliśmy, że nie ma sensu dalej się pchać. Możemy się rozbić na ziemi na…parkingu dla aut. Z racji, że było późno, że droga jeszcze kilka dni temu była zamknięta, nie spodziewaliśmy się, że ktoś może nas rano zaskoczyć. Zresztą, miejsc do parkowania było obok sporo. Trochę obawialiśmy się, czy uda się nam wbić szpile, ale nie było źle…

Nasze obozowisko i wieczór w Dettifoss:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie ma to jak naturalna lodówka :)

Trochę jeszcze posiedzieliśmy. Pogadaliśmy, Wypiliśmy napoje rozgrzewające i poszliśmy spać…

Obrazek
O poranku :)

PS Mariusz-w - tak, tak, jest na Islandii spokojnie. Mało ludzi, więcej zwierząt...dla miłośników przyrody kraj niesamowity :). Pozdrawiamy Cię serdecznie :).
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Islandia



cron
Dookoła Islandii 2013 - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone