Szukam dalszej drogi, podchodzę pod skały ale nikła ścieżka gdzieś ginie. Żadnych znaków, żadnych ubezpieczeń - którędy w górę?.. Wertuję mapę, przewodnik. Zaczynam rozumieć - nie tędy droga. Obniżam się wraz z główną ścieżką, mając nadzieję, że lada moment przestanę się oddalać od grani, którą przecież ma prowadzić ferrata. Wreszcie jest! Na ziemi leży tabliczka, informująca o dalszym przebiegu. Podchodzę pod skały - tu wreszcie jest prawdziwy początek, tamto miejsce było tylko prologiem, znacznie oddalonym od całej reszty. Oglądam się za siebie: parę osób szło za mną ale nie skręcają w skały - schodzą w dolinę. Trudno się dziwić - minęła siedemnasta. O tej porze raczej nie wyrusza się w góry.