napisał(a) Franz » 28.10.2016 00:12
Tutaj następuje podejrzany ciąg zakosów w dół, na szczęście jednak to tylko krótkie obejście skalnego filaru, za którym szlak podnosi się z powrotem w kierunku grzbietu. Wydaje mi się, że skądś dobiegają głosy, nie widzę jednak nikogo. Po chwili z dołu dochodzi szlak i po jakichś dwustu metrach docieram na przełęcz z bivacco, do którego wchodzi akurat jakaś dwójka - to ich głosy musiałem słyszeć.
Zaglądam i ja do środka, po czym przechodzę kawałek na południową stronę grzbietu, skąd wspaniale widać najwyższy szczyt całej grupy: Cima d'Asta. Wygląda okazale i już wiem, że przyjdzie moment, kiedy postawię na niej stopę. Nie będę się przy nich bawił w ustawianie samowyzwalacza - proszę o uwiecznienie mnie z Astą, co czynią chętnie, jednak ze zdjęciem będę miał potem robotę, żeby wykadrować olbrzymią połać nieba, ale nóg... cóż, już sobie nie przyszyję...