napisał(a) Franz » 26.10.2015 01:12
Zachodzę do schroniska głównie po to, żeby rozwikłać zagadkę, o której do tej pory nie wspomniałem. Otóż na Forcella del'Alpino - w miejscu, gdzie opuściłem grań i zacząłem ostro schodzić - zauważyłem ubezpieczenia biegnące w górę, dalej granią, której już nie zamierzałem kontynuować. Nic mi nie wiadomo, żeby tam jakaś droga biegła. Cóż to takiego jest?...
- Ferrata dei Cinquanta - pada odpowiedź.
- Ależ ja ją właśnie przeszedłem, natomiast od przełęczy dalej gdzieś biegnie stalowa lina i o nią mi chodzi.
- Ferrata dei Cinquanta - nic się nie zmienia...
Okazuje się, że ferrata jest prowadzona dalej, o czym w ogóle nie wiedziałem. To bardzo świeży fragment, bo z maja tego roku. Ha! czyli nie przeszedłem całej trasy, bo zdążyli ją przedłużyć...
Nie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie zahaczył o kwestie językowe. Już rano przywitano mnie tutaj hasłem "bondi". Sensu łatwo się domyślić, ale czy to gwarowe określenie? Panowie twierdzą, że to nie tylko w tym rejonie, ale w całych Włoszech zamiast "buon giorno" stosuje się często krótkie "bondi". OK, niech będzie. Poczuję się jak w Portugalii albo w Hiszpanii.
Żegnam się i pokonuję ostatni fragment zejścia. Przy wozie łapię piwko i zmieniam buty, po czym zjeżdżam do Pradibosco, gdzie robię sobie zdecydowanie zasłużoną kawę.