Wpisuję się do księgi szczytowej, której tytuł upewnia mnie, iż zdobyłem Creton di Culzei - ten odcinek pokonałem szybciej niż oczekiwałem - i robię jeszcze kilka zbliżeń. Jedno z nich wykonuję w kierunku niesamowicie poszarpanych turniczek Torre del Cridola. Dobrze by było zawrzeć z nimi kiedyś bliższą znajomość. Rzucam jeszcze tęskne spojrzenie w kierunku tak bliskich już, właściwych Dolomitów, po czym zaczynam schodzić.