napisał(a) Franz » 02.06.2015 16:49
Rok 2010PrologRano w sobotę, 11 września, muszę jeszcze kilka spraw załatwić, w tym również związanych z kolejną rocznicą. Następnie ruszam w deszczu znaną trasą przez Cieszyn i Żylinę, z tym że jeszcze w Żorach zapala się kontrolka na desce rozdzielczej, sugerująca udanie się z samochodem do serwisu...
Na Słowacji po raz pierwszy nie muszę zjeżdżać z autostrady do Povazskej Bystricy - ukończono już ten odcinek - a deszcz stopniowo słabnie. W okolicach Bratysławy pojawiają się pierwsze plamy błękitu. W Austrii zamiast tradycyjnie ścinać przez Eisenstadt, kieruję się autostradą pod Wiedeń, potem na Graz, Klagenfurt. W celu zatankowania paliwa zjeżdżam w boczną szosę i po jednym kilometrze uzupełniam pod korek za 1,20 euro, czyli o około 15 centów taniej niż przy autostradzie. Za Villach zapada zmrok, a ja przed granicą włoską skręcam na Hermagor, gdzie przezornie tankuję za 1,24, bo we Włoszech to już zupełnie inne ceny. Zjeżdżając w Kötschach w kierunku granicy, zauważam jedną czynną jeszcze stację - paliwo droższe tylko o centa - ale o tej porze wolałem nie ryzykować.
Serpentyny z kilkoma galeryjkami wyprowadzają na przełęcz Plöcken, zaś zjazd na włoską stronę to już szaleństwo serpentyn, galeryjek, tuneli - często szosa zawraca o 180 stopni właśnie w tunelu. Pomiędzy którymś z kolei tunelem, a następnym, dostrzegam w świetle reflektorów zmykającego przede mną, tłustego świstaka. Zamiast umknąć w bok, ten biegnie ulicą jak kura. Wyprzedzam go i tracę z oczu. W okolicach Paluzzy wychodzę na moment z samochodu, żeby się orzeźwić - nade mną rozgwieżdżone niebo i ani śladu chmur. Następnie skręcam w prawo, w Comeglians znowu w prawo i kawałek za Rigolato drogowskaz kieruje mnie na Collinę. Tu już gorsza droga wznosi się w kierunku północno-wschodnim. W ciemnościach ciekawie wyglądają niewielkie skupiska świateł - to maleńkie osady - czasem pojedyncze światło kościółka czy kapliczki.
Zatrzymuję się na chwilę w Collinie, by przestudiować tamtejsze oznaczenia szlaków pieszych - przy okazji pstrykam pierwsze fotki - po czym jadę już zdecydowanie leśną drogą. Zakaz ruchu kończy moją dzisiejszą trasę. Na placu stoi kilka samochodów, dostawiam się i ja, po czym ścielę samochód. Jest po jedenastej, więc plecak przygotuję już rano, a teraz szybko piwko i kładę się spać. Przygodę uważam za rozpoczętą.