napisał(a) Franz » 24.04.2015 15:26
Dzień dziewiątyWstaję tuż przed szóstą, zwijam majdan i wracam do szosy, z której zaraz zjeżdżam drogą do schroniska Dibona. Znajduję wolne miejsce pośród wielu zaparkowanych samochodów - pojawiają się już pierwsze oznaki życia - wrzucam plecak na grzbiet i wyruszam w drogę. Niestety, pogoda - a już zwłaszcza widoczność - pozostawia sporo do życzenia.
Na razie jednak nie rezygnuję z założonego planu, którym jest wejście na Tofanę. Kilka lat wcześniej zdobyłem Tofanę di Rozes, tym razem ostrzę sobie zęby na najwyższą z tej trójcy.