napisał(a) Franz » 11.04.2014 13:16
W miarę, jak pokonuję trasę, słabnie we mnie nadzieja na znalezienie wczorajszej zguby. Jeszcze na zwykłej ścieżce byłyby jakieś szanse, ale tutaj? Jeśli mi wypadły z kieszeni, to mogły polecieć nawet kilkaset metrów w dół...
Mimo to przy każdym kroku głowa kręci mi się dookoła, a oczy wypatrują podejrzanego kształtu. W ten sposób przechodzę całą ferratę, a drogę zejściową wydłużam o zajrzenie do schroniska na Passo di San Nicolo. Akurat zwijają majdan i zamykają obiekt do następnego sezonu. Kluczyki? Nie, nikt czegoś takiego tu nie przyniósł...
Powtarzam krok po kroku resztę trasy, ale efekt do przewidzenia. Kluczyki do samochodu pozostaną już na zawsze w Dolomitach...
Dla mnie to nie tylko brak możliwości ruszenia się z tego miejsca, to również konieczność kolejnego noclegu w pensjonacie. Mój kumpel Grzegorz wysłał już zapasowe kluczyki kurierem - dotrą następnego dnia na adres posterunku w Canazei. Karabinierzy dadzą mi znać, gdy przesyłka do nich dotrze.
Długo stoję pod gorącym prysznicem, starając się docenić dobre strony tej sytuacji. Potem kładę się w wygodnym łóżku - co by nie mówić o moich zwykłych noclegach, tu jednak jest przyjemniej. Chyba się starzeję...