napisał(a) Franz » 15.11.2012 00:14
Skała mokra i oślizła. Bolce, klamry, lina asekuracyjna - wszystko mokre i zimne. Nic to.
Schodzę ostrożnie i wkrótce jestem na dnie kanionu. Rozstaja - w lewo zakosami wyprowadza droga, którą Mariusz zna i opisuje, bo tęskni po...
A nie, to z innego dzieła.
Ale ja skręcam w prawo. Przekraczam potok Fanes i tu zaczyna się druga miniferata - L. Dalaita.
Zaczyna kropić coraz wyraźniej. Na szczęście do góry jest równie krótko jak w dół, za to łatwiej - bo do góry.
Wkrótce wychodzę na łatwy teren. Po drugiej stronie kanionu widać zakosy alternatywnego wyjścia.
Zaczyna padać coraz bardziej. Dobrze, że zdążyłem jednak wyrwać kilka pięknych chwil tej paskudnej pogodzie.
W porządnym deszczu docieram do samochodu. Prognozy na następny dzień są wbrew temu, co za szybą - bardzo dobre. Zatem trochę się podsuszam i wieczorem opuszczam to gościnne miejsce. Pora udać się na nocleg gdzie indziej, skąd następnego dnia będę mógł zrobić jakąś ciekawszą wycieczkę.